Ciężarówki stoczyły się bez hamulca ręcznego – trzy różne historie z zaledwie trzech dni

Internet obiega nagranie z Rosji, gdzie ciężarówka stoczyła się na budynek. Wiele wskazuje na to, że był to efekt niezaciągnięcia hamulca ręcznego. A jeśli nieco dokładniej przejrzymy doniesieniom z ostatnich dni, historia z Rosji okazuje się tylko jednym z trzech przykładów.

Omawiane nagranie powstało w minioną środę, 10 marca, przy bramie jednej z moskiewskich firm. Iveco Eurostar z naczepą wjechało na teren zakładu i kierowca zdążył już opuścić kabinę. Chwilę później zestaw ruszył jednak z miejsca, bez żadnej kontroli staczając się do tyłu. Na szczęście pracownik ochrony szybko to zauważył, pobiegł do pobliskiej dyżurki i wyciągnął z niej kolegę. Sądząc zaś po uszkodzeniach obiektu, prawdopodobnie uratował mu w ten sposób życie.

Kolejne zdarzenie tego typu, tym razem we Francji, miało miejsce ledwie dzień później, 11 marca. Uczestniczył w nim autotransporter na bazie Iveco Stralis, którego kierowca stawił się na załadunek w Saint-Paul-en-Chablais, tuż przy granicy ze Szwajcarią. Mężczyzna opuścił kabinę, wjechał autem dostawczym na tylny podest przyczepy i przygotowywał ciężarówkę do jazdy. Wtedy jednak Iveco zaczęło toczyć się po drodze, wpadając do pobliskiego rowu.

Kierowca zeznał, że pamiętał o zaciągnięciu hamulca ręcznego. Był więc stu procentach przekonany, że hamulce przyczepy zwolniły się samoistnie, na przykład w następnie awarii. By natomiast ściągnąć Iveco z powrotem na jezdnię, konieczny był przyjazd ciężkiego holownika pomocy drogowego.

A na koniec przeniesiemy się jeszcze o jeden dzień później, do 12 marca. Wówczas we Francji rozpoczął się proces, który dotyczył właśnie swobodnie toczącej się ciężarówki. Było to tragiczne zdarzenie z lipca 2017 roku, gdy zestaw stoczył się ze wzniesienia i śmiertelnie potrącił małego chłopca.

Renault Gamy T z naczepą przyjechało do alpejskiego kurortu Montagne des Génisses. Pojazd dostarczył tam kontener na zlecenie urzędu turystycznego i był to sprzęt związany z organizowanym wydarzeniem sportowym. Co też ważne, rozładunek odbywał się na drodze przeznaczonej do ruchu pieszych. Przed pojazdem znajdował się około 30-metrowy zjazd ze wzniesienia, a na jego końcu, tuż obok placu zabaw, bawił się 7-letni chłopiec.

Kierowca ciężarówki znajdował się akurat przy naczepie, gdy Renault z jakiegoś powodu zaczęło toczyć się ze wzniesienia. Mężczyzna natychmiast rzucił się w kierunku kabiny, chcąc wejść do środka i zahamować pojazd. Został jednak przewrócony i bardzo poważnie ranny. Przed ciężarówkę ruszył dziadek bawiącego się 7-latka. Wnuka nie udało się jednak uratować, a sam mężczyzna został też poszkodowany.

Według śledczych możliwe były dwie przyczyny tego zdarzenia – albo kierowca nie zaciągnął hamulca ręcznego, albo z jakiegoś powodu hamulec „puścił”. Sam kierujący wskazuje na tę drugą opcję. Za to żadnych wątpliwości prokuratura nie miała w kwestii miejsca rozładunku. Jak twierdzą śledczy, rozładunek nie powinien odbywać się w miejscu, które przeznaczone jest do ruchu pieszych. Dlatego też na liście oskarżonych znalazł się nie tylko kierowca, ale także pracownicy urzędu turystycznego oraz firmy przygotowującej wydarzenie sportowe.

Łącznie mowa tutaj o trzech osobach w wieku od 26 do 55, a także o dwóch różnych spółkach. Tym pierwszym grozi od 12 do 18 miesięcy więzienia, w związku z zarzutem spowodowania śmierci. Urząd oraz firma mogą też otrzymać po 70 tys. euro kary. Ostateczny wyrok zostanie wydany 16 kwietnia i wówczas dowiemy się jak konkretnie podzielono odpowiedzialność.

Źródło zdjęć z Francji: lokalny dziennik „Le Dauphine”