Ciężarówki, które mogą uklęknąć przed ładunkiem – na rynku już od ponad 70 lat

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Załadunek bez wózka widłowego lub rampy, obojętnie czy mowa o pełnowymiarowej ciężarówce czy nawet zwykłym busie, nigdy nie należy do rzeczy przyjemnych. Jak się jednak okazuje, problem ten można wyeliminować, co doskonale pokazuje stary wynalazek firmy niemieckiej Ruthmann.

Współczesny Transit z zabudową Ruthmanna:

Ruthmann przez wiele osób może być kojarzony jako producent zajmujący się specjalistycznymi zabudowami, głównie podnośnikami koszowymi. Historia tej firmy jest jednak bardzo długa i bogata, bowiem powstała ona już w 1901 roku. Początkowo niemiecka manufaktura trudniła się sprzedażą rowerów i maszyn do szycia, jednak po drugiej wojnie światowej zaczęła się zajmować budową specjalnych nadwozi dla dostawczaków i ciężarówek.

Już w 1949 roku opracowano system Hubwagen (z języka niemieckiego „wózek paletowy”) znany również pod anglojęzyczną nazwą Cargoloader. Był to nic innego jak specjalne podwozie ze skrzynią ładunkową, którą za pomocą hydrauliki można było dowolnie opuszczać do poziomu gruntu lub podnosić w zależności od potrzeb. Dzięki temu produkt Ruthmanna umożliwiał nie tylko bardzo wygodny rozładunek w przypadku gdy chcieliśmy zostawić towar na ziemi, ale też mógł idealnie dopasować się do każdego terminala.

Hubwageny przez bardzo długi czas montowane były głównie na niewielkich ciężarówkach zachodnioniemieckiej marki Tempo, a konkretnie modelu Matador (później sprzedawanego pod marką Hanomag). W owym czasie te zasilane silnikami Volkswagena (a w późniejszych latach także brytyjskiego Austina) konstrukcje były niezwykle popularne, a ładowność rzędu 1 do 1,5 tony przebijała nawet pierwszego VW Transportera. Dodatkową zaletą Matadora był fakt, iż posiadał on napęd na przód, co znacząco ułatwiało montaż specjalistycznego podwozia od Ruthmanna.

Niemiecki producent oferował różne wersje swojego wynalazku, od standardowych otwartych skrzyń ładunkowych po zamknięte. Ogółem klienci mieli do wyboru aż 15 różnych kombinacji rozmiaru nadwozia i ładowności. Pierwsze wersje umożliwiły podnoszenie przestrzeni ładunkowej na wysokość 1,3 metra, choć z czasem wyniki te poprawiono. Konstrukcja Ruthmanna okazała się przy tym na tyle udana, iż od 1958 roku zaczęto oferować ją po drugiej stronie oceanu, w Stanach Zjednoczonych, gdzie określano ją mianem Tempo Matador Elevator Truck.

W późniejszych latach Hubwageny były nadal rozwijane. W 1965 roku wprowadzono nową wersję, która posiadała wymienną przestrzeń ładunkową, idealną do pracy z kontenerami. Ponadto to właśnie wtedy Ruthmann zaczął oferować swoim klientom niezwykłe autotransportery zwane Niederflurhubwagen („wózek paletowy niskopodłogowy”) , których bazą najczęściej był Mercedes Unimog. W tym przypadku cała tylna część specjalistycznego Mercedesa „przykucała” pod kątem, dzięki czemu transportowany samochód mógł wjechać na ciężarówkę bez konieczności stosowania najazdów. Na tym jednak zalety się nie kończyły. Długa platforma załadunkowa pozwalała na przewożenie nawet dużych vanów, a dzięki systemowi opuszczania i podnoszenia podwozia taki autotransporter w pozycji transportowej oferował spory prześwit i dobre właściwości terenowe. Z oczywistych względów takie Unimogi posiadały jedynie napęd na przód, a pod ich maskami pracowały  80-konne 6-cylindrowe motory OM 352 o pojemności 5,7 litra połączone z 4-biegową skrzynią manualną. Nie wiadomo ile dokładnie zbudowano takich Unimogów, jednak faktem jest iż dzisiaj są niezłą gratką dla kolekcjonerów. Dwa lata temu jeden z egzemplarzy sprzedawanych w USA wyceniany był na kwotę nawet 35 tys. dolarów (150 tys. złotych).

W czasach nowości:

Zachowany do dziś:

Jeśli natomiast chodzi o niezwykłe podwozia Ruthmanna to przetrwały one aż do XXI wieku, choć wydaje się, iż nie są już dłużej produkowane. Na oficjalnej stronie producenta nie ma oferty kupna takiej zabudowy, choć na portalach ogłoszeniowych można znaleźć egzemplarze zbudowane na bazie np. Mercedesa Vario czy bardziej współczesnych Transitów i Ducato. Jest to jednak rzadkość w porównaniu ze standardowymi dostawczakami, tak więc osoby chcące kupić taki wynalazek powinny uzbroić się w cierpliwość.

Mercedes-Benz Vario ze współczesna wersją zabudowy: