Gdy firmy Rosji i Białorusi straciły prawo wjazdu na unijne drogi, dużą część tamtejszych ciężarówek została skierowana na chińską granicę. Tam miały czekać tysiące wolnych ładunków, w postaci towarów zastępujących zakazany import z Unii Europejskiej. Jak natomiast wygląda to po siedmiu miesiącach z sankcjami?
Nie ma wątpliwości, że ładunków przybyło, gdyż wymiana handlowa między Rosją a Chinami zwiększyła się o całe 29 procent. Niezmieniona pozostała za to przepustowość chińskich przejść granicznych, nadal obsługujących do 40 ciężarówek na dobę. Chińczycy nadal nie pozwalają też Rosjanom wjeżdżać na swoje drogi, między innymi przez nieznajomość języka oraz zagrożenie pandemią. W efekcie absolutnie każda naczepa wymaga przeładunku. I tak oto doszło do sytuacji, którą rosyjskie media okrzyknęły dzisiaj „antyrekordem”.
Średni czas oczekiwania na rosyjsko-chińskich przejściach granicznych ma obecnie wynosić od 23 do 45 dni. Innymi słowy, kierowcy ciężarówek muszą stać od trzech do sześciu tygodni, by w ogóle wjechać do Chin i rozpocząć proces przeładunku. To natomiast pozwala założyć, że jedno kompletne kółko z Rosji do Chin i z powrotem wymaga od kierowcy i ciężarówki zarezerwowania nawet dwóch nieprzerwanych miesięcy.
Największy ruch ma występować w Zabajkalsku, a więc na rosyjsko-chińskim przejściu, które znajduje się najbliższej europejskiej części Rosji. Do Moskwy jest stamtąd niecałe 7 tys. kilometrów, wzdłuż całej Mongolii i Kazachstanu. Poza tym bardzo duży jest ruch na dwóch przejściach w okolicach Władywostoku, na samym wschodzie Rosji. Co natomiast z najnowszym przejściem, poprowadzonym mostem nad rzeką Amur i z wielką pompą otwartym w czerwcu bieżącego roku? To jak najbardziej pozostaje w użyciu, lecz w obliczu opisanych powyżej statystyk jego otwarcie nie zdołało w żaden sposób zmniejszyć zatorów.