Choć Rumunia i Bułgaria już od 15 lat należą do Unii Europejskiej, oba kraje nadal nie zostały włączone do strefy Schengen. Proces ten blokują głównie państwa Europy Zachodniej, w tym Francja i Holandia, jako przyczyny wskazując zbyt duże zagrożenie przestępczością zorganizowaną oraz nielegalną imigracją.
Jak taka sytuacja przekłada się na pracę firm transportowych? Odpowiedź na to pytanie podało rumuńskie stowarzyszenie przewoźników APTE, w oparciu o wyliczenia swoich własnych strat, generowanych na rumuńsko-węgierskiej granicy.
Według szacunków APTE, czas oczekiwania ciężarówki przed granicą z Węgrami potrafi wynosić do 10-12 godzin. Pod uwzględnieniu rozporządzenia o czasie pracy kierowców, oznacza to stratę po prosto całego dnia jazdy. Do tego trzeba oczywiście doliczyć koszty eksploatacji pojazdu, włącznie z paliwem, a także wyliczyć straty związane z wykonaniem mniejszej ilości zadań przewozowych. Wszystko to łącznie ma ograniczać zyski firm transportowych o średnio 18-22 procent.
Potencjalna data zmiany zasad nie jest znana. Co prawda kilkukrotnie już ogłaszano, że Rumunia i Bułgaria są gotowe na Schengen, ale po tym przychodziły kolejne odroczenia i zmiany decyzji. Wydaje się wręcz bardzo możliwe, że szybciej przyjęcia do Schengen doczeka się Chorwacja, być może nawet w 2023 roku.