700-konny Peterbilt z 1996 roku pali po 28 l/100 km, a źródło sukcesu kryje się na dachu

Fot. amerykański magazyn „Trucker”

Przygotowując artykuł o naczepie z panelami dla Vos Logistics, trafiłem na pewien bardzo ciekawy temat. Jest to wspaniały przykład na to, jak nadwoziową klasykę oraz potężnego diesla można połączyć z elektryczną nowoczesnością.

Peterbilt z powyższego zdjęcia zdobył w Ameryce rozgłos jakoś na początku bieżącego roku. Jest to model 379 z 1996 roku, a więc ciężarówka 24-letnia, wyposażona w wyjątkowo proste rozwiązania techniczne. Przód nadwozia można określić gwałtem na aerodynamice, natomiast pod maską kryje się silnik marki Caterpillar, model 3406E. To jednostka słynąca z prostej i wytrzymałej konstrukcji, produkowana do 1999 roku i oferująca 14,6 litra pojemności. Przy jej projektowaniu nie myślano jeszcze o normach emisji spalin, a dodatkowo ten konkretny egzemplarz został wzmocniony. Po kilku modyfikacjach osiągnął 700 KM mocy maksymalnej, przekazując ją do manualnej, niezsynchronizowanej, 13-biegowej przekładni.

24-letni Peterbilt jeździ z tym silnikiem na dalekich trasach, między wschodnim a zachodnim wybrzeżem Stanów Zjednoczonych. Osiąga typowo amerykańskie, trzycyfrowe prędkości, a w czasie postoju zapewnia wręcz luksusowe warunki. Na podwoziu typu 6×4 umieszczono bowiem niefabryczną sypialnię, mającą 2,75 metra długości. Jest ona wyposażona między innymi w kącik kuchenny, dwie lodówki, domowy telewizor oraz domową klimatyzację. A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? Ten prosty, transportowy „dinozaur”, z 700-konnym silnikiem i ogromną sypialnią, jest ciężarówką zaskakująco ekonomiczną.

Średnie zużycie paliwa określono na 8,4 MPG, czyli w przeliczeniu 28 l/100 km. Przy tej mocy, prędkościach i aerodynamice, jest to wynik wręcz zachwycający i zaskakujący. Jak więc udało się go osiągnąć? To zasługa paneli fotowoltaicznych, których ogromny zestaw znajduje się zarówno nad szoferką, jak i nad sypialnią. Panele stworzyły wręcz coś w rodzaju spojlera, nad szoferką mając pochylony układ. Takie ułożenie sprzyja też ładowaniu, gdyż panele najlepiej działają właśnie pod ukosem. A skoro ciężarówka jeździ w relacji wschód-zachód, południowe słońce często trafia idealnie w ogniwa.

Prąd ze słońca nie napędza samego silnika. Taki układ byłby po prostu zbyt skomplikowany. Za to stanowi on zasilanie dla wszelkiego rodzaju wyposażenia, w tym klimatyzacji oraz udogodnień w sypialni. Na postoju ciężarówki nigdy nie trzeba przepalać, a na noc silnik zawsze pozostaje wyłączony. Trzeba zaś pamiętać, że w Ameryce stanie z włączonym silnikiem nadal jest normą, z uwagi na ogrzewanie lub klimatyzację. W tej sytuacji oszczędności są więc ogromne, a właściciel Peterbilta jak najbardziej je wyliczył. Według danych z pierwszego roku eksploatacji, panele pozwoliły zaoszczędzić 20 tys. dolarów. Według cen paliwa z jego stanu Arkansas, to równowartość około 30 tys. litrów paliwa. Za to cały zestaw paneli, wraz z instalacją i sterowaniem, kosztował zaledwie 4 tys. dolarów.