30 lat temu ciężarówki skutecznie zatrzymały czołgi – historia obrony Słowenii

Powyżej: reportaż „Slovenija na barikadah”, prezentujący działania obronne z udziałem blokad

Granica słoweńsko-chorwacka to miejsce powszechnie znane. Dla tysięcy kierowców ciężarówek oznacza to koniec strefy Schengen, równoznaczny z długim oczekiwaniem w kolejce. Jeszcze większa grupa Polaków zna to miejsce jako przystanek w drodze na wakacje, przy okazji upragnionego urlopu w Chorwacji. I mało kto już pamięta, że 30 lat temu w tym samym regionie ciężarówki masowo posłużyły za blokady przeciwczołgowe.

25 czerwca 1991 roku Słowenia ogłosiła niepodległość. Był to akt oficjalnego odłączenia od Jugosławii, który wywołał oczywiście ostrą reakcję jugosłowiańskiego rządu. Wystarczyło zaledwie półtorej doby, by rozpoczęły się działania zwane Wojną Dziesięciodniową. Jugosłowiańska armia ruszyła wówczas w kierunku słoweńskiej granicy, a także zaatakowała z jednostek znajdującej się na terenie samej Słowenii.

Po stronie Jugosławii walczyło aż 35 tys. żołnierzy, dysponujących między innymi czołgami oraz transporterami opancerzonymi. 1 lipca do Słowenii wysłano wręcz elitarną jednostkę pancerną, jadącą z samego Belgradu. Siły nowo powstałej Słowenii były nieporównywalnie mniejsze, przewidując 16 tys. gorzej przygotowanych żołnierzy obrony terytorialnej oraz około 5 tys. policjantów. Co jednak okazało się kluczowe, Słoweńcy mogli liczyć na powszechne wsparcie ludności. W przeciwieństwie bowiem do innych republik byłej Jugosławii, Słowenia nigdy nie był zróżnicowana etnicznie, a większość społeczeństwa popierała niepodległość.

I właśnie tutaj dochodzimy do wspomnianych ciężarówek. Już od samego początku Wojna Dziesięciodniowa bazowała na blokowaniu dróg prowadzących w głąb Słowenii. Mieszkańcy kraju często organizowali to we własnym zakresie, korzystając głównie z samochodów ciężarowych, a także z pewnych ilości autobusów i sprzętu budowlanego. O ile było to możliwe, ciężarówki specjalnie ładowano, by były one jak najcięższe. W dużej mierze był to też sprzęt należący do mniejszych, często prywatnych firm. Sporo było przy tym samochodów względnie nowych i kosztownych, jak zestawy do transportu dalekobieżnego. Tutaj dominowały Mercedesy NG, montowane lokalnie i cieszące się w byłej Jugosławii olbrzymią popularnością. Były też niemieckie MAN-y oraz jugosłowiańskie TAM-y, produkowane w Mariborze, na północy Słowenii.

Miasto Maribor, czołgi taranujące bramową ciężarówkę TAM z opuszczonym kontenerem komunalnym:

Poświęcenie całego tego sprzętu okazało się słuszną decyzją. Ustawione w strategicznych miejscach ciężarówki nadspodziewanie skutecznie zablokowały przejazd jugosłowiańskich czołgów. Szczególnie dobrze zadziałało to na wąskich, górskich drogach, choć blokady przygotowywano nawet w miastach. Zatrzymać i rozbroić udało się nawet wspomnianą, elitarną jednostkę pancerną. To spowolnienie pozwoliło Słoweńcom opanować sytuację i zaskoczyć wroga, który nie spodziewał się jakiegokolwiek oporu. Dało to też czas, by rozpocząć odpowiednie działania na arenie międzynarodowej. Gdy bowiem czołgi przepychały ciężarówki po drogach, w Zagrzebiu trwały już negocjacje pod egidą Włochów, Luksemburczyków i Holendrów.

Wojna zakończyła się zwycięstwem Słowenii i utrzymaniem jej niepodległości. Był to najkrótszy konflikt z całego procesu rozpadu Jugosławii, a jednocześnie najmniej krwawy, pochłaniają życie 63 żołnierzy. Ostateczny rozejm zawarto 7 lipca 1991 roku, a wyjątkowo skuteczna obrona wzbudziła uznanie na arenie międzynarodowej. Dzięki temu temu państwa zachodnie szybko uznały słoweńską niepodległość. Jak natomiast wyglądały po tym drogi ze słoweńsko-chorwackiego pogranicza? Poniżej możecie zobaczyć dwa przykładowe zdjęcia, wykonane 8 lipca 1991 roku, dzień po ustaniu walk. Widać tutaj wspomniane Mercedesy NG, wykorzystane na blokadach w okolicach miejscowości Krsko, zaledwie 30 kilometrów od dzisiejszej granicy słoweńsko-chorwackiej Obrežje/Bregana.

Fot. Dino Fracchia / Alamy
Fot. Dino Fracchia / Alamy