Zapewne niejeden właściciel kilkunastotonowej ciężarówki miał pod koniec tygodnia problem ze znalezieniem sensownego powrotu do kraju. Tymczasem na przejeździe z Niemiec w kierunku Polski zatrzymano Iveco Daily, którego dopuszczalna masa całkowita została przekroczona niemal dwukrotnie.
Kontrola miała miejsce w piątkowe popołudnie, na autostradzie A9, nieopodal miejscowości Eisenberg. Iveco zwróciło tam uwagę przypadkowego patrolu policji, gdyż styl jazdy jego jazdy był mocno ociężały, mogąc wskazywać na mocne przeładowanie. Poza tym samochód już z daleka wyglądał na ciężką konfigurację, mając zabudowę o szerokości 2,5 metra i podwójne ogumienie tylnej osi.
Pojazd okazał się należeć do polskiej firmy transportowej i prowadzony był przez 35-letniego obywatela Białorusi, od którego wymagano wyłącznie prawa jazdy kategorii B. Iveco zostało bowiem zarejestrowane na 3,5 tony, zapewne dla ograniczenia formalności. Za to policyjne ważenie pojazdu wskazało wynik z zupełnie innej kategorii, gdyż wraz z przewożonym ładunkiem pojazd osiągnął 6060 kilogramów masy całkowitej.
Coś takiego stanowiło oficjalne przeładowanie o ponad 2,5 tony. Pojazd najprawdopodobniej przekroczył też możliwości wyznaczone przez producenta, wszak osie tej szerokości Iveco stosuje co najwyżej w wersjach 5-tonowych. A już na pewno była to forma nieuczciwej konkurencji, wszak ładunek zapewne ważył jakieś 2,5 tony, czyli powinien być zabrany znacznie cięższym pojazdem, na kategorię C, z tachografem i z kosztownymi wymaganiami formalnymi.
Jeśli chodzi o następstwa tej kontroli, to niemiecka policja zakazała dalszej jazdy do czasu usunięcia nadmiaru ładunku, a kierowca musiał wpłacić 495 euro kaucji na poczet przyszłej kary. W przeliczeniu to 2350 złotych, a więc dwukrotnie mniej niż za takie samo przeładowanie trzeba by zapłacić w Polsce (według taryfikatora z ubiegłego roku). U nas mandat dla kierowcy mógłby bowiem wynosić do 3000 złotych, a do tego doszłoby też 2000 złotych kary administracyjnej dla przewoźnika.