156 tys. zł kary po kontroli polskiej ciężarówki – zmanipulowane tacho w Szwecji

Fot. „Proffs”/Roger Ogemar

Polska firma otrzymała najwyższą karę, jaka kiedykolwiek padła przy szwedzkiej kontroli samochodu ciężarowego. Opiewała ona na łącznie 400 tys. koron, czyli równowartość 156 tys. złotych, a wszystko w związku z manipulacją tachografu.

Zapewne słyszeliście o międzynarodowych warsztatach, w czasie których inspektorzy z różnych krajów wymieniają się technikami kontrolnymi. Właśnie w czymś takim uczestniczyli ostatnio Szwedzi, poznając nowe metody na sprawdzanie tachografów. Po powrocie do kraju postanowili zaś zorganizować wielką, trzydniową akcję kontrolną, która miała na celu przetestowanie tych metod. I właśnie wtedy trafiono na ciągnik siodłowy z polskiej firmy, ciągnący duńską naczepę i wykonujący międzynarodową trasę.

Pojazd został ściągnięty do punktu kontrolnego w Västerås i początkowo nie wykazywał żadnych nieprawidłowości. Dokumentacja była zgodna z wymaganiami, a zapisy tachografu jak najbardziej się z nią pokrywały. Szwedzi postanowili jednak przejrzeć pojazd nieco dokładniej, by upewnić się, że urządzenie rejestrujące nie zostało zmanipulowane. Wtedy też na jaw wyszedł brak oficjalnej plomby na impulsatorze tachografu.

Jak się okazało, urządzenie przeszło nielegalne przeróbki, które pozwalały na ukrywanie części zapisów. Jednocześnie Szwedom udało się też ustalić, że w ciągu ostatnich czterech tygodni ciężarówka przez co najmniej 20 dni poruszała się po terenie ich kraju. Jest to o tyle istotne, że szwedzkie prawo pozwala nałożyć osobną karę za każdy dzień jazdy ze złamanymi przepisami. Tym samym nałożono więc 20 kar po 20 tys. koron, łącznie otrzymując astronomiczną kwotę 400 tys. koron, czyli wspomniane już 156 tys. złotych.

By ruszyć w dalszą trasę, firma transportowa musiała uiścić pełną kwotę kary, a także wymienić tachograf na sprawny. Początkowo przewoźnik odmawiał wykonania tak ogromnego przelewu, tłumacząc się po prostu brakiem odpowiednich środków. Gdy jednak w sprawę włączyła się duńska spedycja, naciskając na jak najszybsze dostarczenie towaru, jeszcze tego samego dnia, w godzinach wieczornych, kara została opłacona. Następnie pojazd oddelegowano też do warsztatu, który miał zając się doprowadzeniem tachografu do legalności. Tam rachunek wyniósł 6 tys. koron (2,3 tys. złotych), a prace trwały aż do godziny 22.