Załadowany zestaw z naczepą jechał w… naczepie – 4,32 m wysokości w trasie do Gruzji

Ciężarowa „matrioszka” miała dojechać z Europy Zachodniej do Gruzji. Jej bułgarski kierowca zapewne doskonale wiedział, że taki sposób załadunku nie przejdzie przy niemieckiej kontroli. A mimo to pozwalał sobie na brawurową jazdę, będąc w końcu zgłoszonym na policję.

To zgłoszenie miało miejsce w nocy z niedzieli na poniedziałek, na autostradzie A45 nieopodal niemieckiego miasta Linden. Czerwony MAN pokonywał tam wąski, remontowany odcinek o tymczasowej organizacji ruchu, a jednocześnie próbował wyprzedzać inne ciężarówki. Stwarzał w ten sposób duże zagrożenie i to też ściągnęło na niego patrol policji.

Gdy ciężarówka została zatrzymana, wewnątrz naczepy znaleziono aż trzy pojazdy. Był to ciągnik siodłowy Renault Premium z podwyższonym dachem, trzyosiowa naczepa-wywrotka, a także umieszczony w tej wywrotce Mercedes-Benz Sprinter. W najwyższym punkcie zestaw liczył aż 4,32 metra wysokości, przekraczał w ten sposób dopuszczalne normy, a jednocześnie nie posiadał zezwolenia na transport ponadnormatywny.

Niemcom bardzo nie spodobał się też sposób umocowania ładunku. Pasy zabezpieczające zostały zahaczone o śruby w piastach, opierając się o lekko poluzowane śruby. Jak więc wspomniałem już na wstępie, coś takiego nie mogło w Niemczech zdać egzaminu.

Za przekroczenie dopuszczalnych wymiarów oraz niedopuszczalny sposób załadunku, bułgarski przewoźnik ma otrzymać karę administracyjną. Na jej poczet pobrano 1300 euro kaucji (około 6 tys. złotych), a kontynuowanie trasy było możliwe dopiero po przeładunku i spełnieniu wymagań w zakresie wysokości.