Z przestrzenną zabudową wjechał na lawetę – dach zerwał m.in. trakcję na przejeździe

Dzięki obniżonej środkowej części podłogi, ta naczepa mogła nadawać się do transportu ciągników siodłowych. Gdy jednak załadowano tam trzyosiowe podwozie, dodatkowo wyposażone w zabudowę z zestawu przestrzennego, sprawy znacznie się skomplikowały.

Zabudowa przewożonego DAF-a sięgała na 5,18 metra nad ziemię. W tej sytuacji przeszkodą były najzwyklejsze elementy infrastruktury, powszechnie występujące na drogach. Nic więc dziwnego, że w Tychach policja otrzymała zgłoszenie o uszkodzonej sygnalizacji świetlnej, a w Gierałtowicach stwierdzono zerwaną trakcję elektryczną na przejeździe kolejowym. Jak się też się później okazało, zestaw miał przejechać w ten sposób aż do Wrocławia. Musiał przy tym wybrać drogi niższej kategorii, gdyż na autostradzie po prostu by się nie zmieścił.

Gdy w końcu ciężarówkę udało się zatrzymać, funkcjonariusze usłyszeli też ciekawe tłumaczenie. Przewoźnik wyjaśniał, że przygotował specjalną tyczkę, którą unosił zwisające przewody. Był przekonany, że dzięki temu uda się uniknąć uszkodzeń. Tak jednak się nie stało i teraz firmę czekają spore wydatki. Zapłaci nie tylko 15 tys. złotych kary za brak zezwolenia na „gabaryt”, ale też pokryje koszty naprawy sygnalizatora oraz trakcji. Dalszy przejazd został oczywiście zakazany, a kierowcy wystawiono 500 złotych mandatu.

Oto komunikat WITD Katowice:

W dniu wczorajszym (12 sierpnia) najpierw policjanci z Tychów dostali sygnał, że jakiś pojazd z ładunkiem uszkodził sygnalizację świetlną, a następnie ich koledzy z Gierałtowic, że uszkodzona została trakcja elektryczna. Szybko zatrzymano niefrasobliwego kierowcę prowadzącego pojazd członowy, oraz towarzyszącego mu właściciela pojazdów. Okazało się, iż to jeden z dolnośląskich przedsiębiorców, który postanowił własnymi siłami i środkami sprowadzić na bazę swoją zepsutą ciężarówkę. Z pewnością po załadowaniu pojazdu na naczepę-lawetę można było się domyślić, że wysokość pojazdu z ładunkiem grubo przekracza dopuszczalne 4 metry, zatem potrzebne będzie zezwolenie na przejazd pojazdem nienormatywnym. Przedsiębiorca jednak takiego zezwolenia nie zdobył i postanowił bocznymi drogami jakoś dotrzeć do Wrocławia. Zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że przejazd autostradą A4 nie ma sensu, bo podróż skończyłaby się na pierwszej napotkanej bramownicy poboru opłat.

Podczas przejazdu przedsiębiorca z pomocą tyczki unosił zwisające przewody pomagając prześlizgnąć się nienormatywnym pojazdem pod licznymi zwisającymi przeszkodami. Nie udała się ta sztuka jednak w przypadku jednego z sygnalizatorów świetlnych w Tychach, a następnie w przypadku trakcji kolejowej w Gierałtowicach, której zerwane fragmenty ponadnormatywny ładunek zabrał ze sobą.

Tą katastrofalną w skutkach podróż przerwali policjanci w Gierałtowicach. Wezwali oni na miejsce zatrzymania inspektorów z Katowic, którzy dokonali pomiarów wysokościomierzem oraz przymiarem wstęgowym. Z długością i szerokością pojazdu nie było problemu, natomiast pomiar wysokości w najwyższym punkcie dał wynik 5,18 m. Brak specjalnego zezwolenia przy takim wyniku pomiaru wiązać się będzie zgodnie z przepisami ustawy Prawo o ruchu drogowym z karą dla przedsiębiorcy w wysokości aż 15 tys. zł. Mandatem karnym 500 zł ukarano z kolei kierowcę. W gestii organizatora tego „przedsięwzięcia” zostanie zapewne również pokrycie kosztów napraw wszystkich poczynionych szkód. Kwestię dalszej podróży rozwiązano w ten sposób, że przewożony pojazd został rozładowany i do miejsca docelowego dotrze holowany przez pojazd pomocy drogowej.