Z ciągnika siodłowego do senatu – głośne zwycięstwo w amerykańskich wyborach

Amerykańskie media rozpisują się o ogromnym politycznym zaskoczeniu. Okazał się nim 58-letni kierowca ciężarówki, który zwyciężył w senatorskich wyborach. W styczniu przyszłego roku obejmie swoje stanowisko, zasiadając w senacie stanu New Jersey, na wschodzie Stanów Zjednoczonych.

Będąc skrajnie niezadowolonym ze stanowej polityki, a także widząc coraz cięższą sytuację gospodarczą w okolicy, Edward Durr z niewielkiego miasta Logan postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wystartował w wyborach do stanowego senatu, reprezentując przy tym partię republikańską, czyli prawą stronę amerykańskiej sceny politycznej. Jego okręgowym przeciwnikiem był demokrata Stephen Sweeney, prawdziwy senator-weteran, po raz pierwszy pełniący ten urząd już w 2002 roku. I choć nieobyty z polityką kierowca wydawał się być na straconej pozycji, zwyciężył we wczorajszych wyborach aż 4 procentami głosów.

Spot wyborczy:

Durr spędził w ciężarówkach większość zawodowego życia. Prowadzi je nieprzerwanie od 25 lat, obecnie obsługując transport lokalny, w krótkim ciągniku bez kabiny sypialnej. Stąd też ciężarówka występująca w spocie wyborczym, w samej jego pierwszej scenie. Kierowca nawiązywał też do swojej pracy w dyskusjach z przeciwnikiem. Seeney zarzucał, że Durr, jako republikanin, sprzeciwia się płatnym nadgodzinom. Wówczas Durr odpowiedział: Jako kierowca żyję głównie z nadgodzin. Jak głupim trzeba być, by myśleć, że sprzeciwiam się ich wypłacaniu?

Jednocześnie Edward Durr zasłynął z rekordowo taniej kampanii wyborczej. Pochłonęła ona 2300 dolarów, czyli około 9 tys. złotych. Początkowo mówiono wręcz o 153 dolarach, ale ostateczne dane są wyższe. Kierowca bazował przy tym na niewielkich ulotkach, mediach społecznościowych oraz osobistym obchodzeniu okolicy, by rozmawiać z wyborcami. Wyjścia musiał też dopasować do swojej, co wspomina następującymi słowami: Chodziliśmy po cztery godziny we wtorki i środy. W soboty i niedziele od sześciu do ośmiu godzin. Zwykle towarzyszyło mi około sześciu pomocników, raz było ich nawet trzynastu.