Wynajął naczepę i od dwóch lat jej nie spłacał – wpadł przy rutynowej kontroli ITD

Nieraz pisałem już o transportach, które odbywały się „poza prawem” – ciężarówka nie przechodziła badań, kierowca nie dbał o uprawnienia, a czas pracy nie był rejestrowany. W tym przypadku sprawy zaszły jednak jeszcze o krok dalej. Poza całą listą braków formalnych, na jaw wyszła także kradziona naczepa.

Kierowca-przewoźnik, zatrzymany na drodze krajowej nr 91 w Siewierzu, nie wykonał legalizacji tachografu, nie posiadał ważnej karty, nie okazał żadnej licencji, nie miał potwierdzenia badań lekarskich, ani też nie stawiał się na badaniach technicznych. Przeglądu nie posiadał ani ciągnik, ani jego naczepa. I właśnie przy sprawdzaniu tej ostatniej sprawy na jaw wyszło nielegalne pochodzenie pojazdu.

Od końca 2019 roku naczepa była odnotowana jako pojazd skradziony. Akurat od tego czasu nie stawiła się na żadnej stacji kontroli pojazdów. Wszystko wskazuje też na to, że przedsiębiorca wiedział o popełnianym przestępstwie. Wstępne wyjaśnienie było bowiem takie, że mężczyzna wynajął naczepę, a następnie nigdy jej nie zwrócił, jednocześnie przestając uiszczać opłaty. Dlatego prawowity właściciel zgłosił pojazd jako skradziony.

Tak poważna sprawa nie skończyła się na zwykłym zakazie jazdy. Zamiast tego naczepa musiała zostać rozładowana pod nadzorem policji, by następnie wrócić do swojego właściciela. Kierowca-przewoźnik ma odpowiedzieć za przywłaszczenie pojazdu, zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Poza tym zapłaci typowo transportową karę administracyjną, wyliczoną na blisko 10 tys. złotych.

Oto komunikat WITD Katowice:

Naczepę jako skradzioną zgłosił jej właściciel około półtora roku temu. Z wstępnych ustaleń wynika, że przedsiębiorca, będący jej użytkownikiem przestał opłacać jej wypożyczenie, ale pojazdu nie zwrócił. Pod nadzorem policji pojazd rozładowano i zwrócono prawowitemu właścicielowi. Przy okazji inspektorzy stwierdzili całą masę naruszeń przepisów transportowych. Oprócz odpowiedzialności za kradzież, przedsiębiorcy grozi blisko 10 tys. kary pieniężnej.

Wczoraj (7 lipca) w godzinach przedpołudniowych inspektorzy pracujący na punkcie kontroli przy drodze krajowej nr 91 (stara „jedynka”) w Siewierzu zatrzymali do kontroli ciągnik z naczepą. Kierował nim mężczyzna, który był jednocześnie przedsiębiorcą transportowym. Już samo otwarcie drzwi kabiny ujawniło pierwsze naruszenie – brak ważnej legalizacji tachografu. Tabliczka legalizacyjna jest bowiem umiejscowiona na słupku drzwi i doskonale widoczna po ich otwarciu. Następnie kontrolujący stwierdzili, że w tachografie nie ma zalogowanej karty kierowcy. Okazało się, że kierujący w ogóle nie posiada ważnej karty do tachografu, a okazana stara karta straciła swoją ważność na początku 2017 roku. Przedsiębiorca oświadczył, iż oprócz pojedynczych dni, to on sam prowadził swój pojazd. Dane z tachografu wskazały co prawda na kilka naruszeń, ale nie były one szczególnie poważne. Kontrola wymaganych dokumentów ujawniła jednak kolejne „niedociągnięcia”. Kierowca nie posiadał przy sobie wymaganego wypisu z dokumentu (zezwolenia lub licencji) potwierdzającego jego uprawnienia jako przewoźnika. Nie posiadał także żadnego dokumentu, który potwierdzałby fakt odbycia obowiązkowego szkolenia oraz badań lekarskich i psychologicznych.

Skontrolowano również pojazdy – ciągnik siodłowy i naczepę. Wynik sprawdzenia danych w systemie CEPiK okazał się porażający, bowiem obydwa pojazdy nie posiadały ważnych badań technicznych, z czego naczepa – od ponad dwóch lat! Dodatkowo status naczepy widniejący w tej bazie danych mówił, że pojazd został „skradziony”. Informację tą wprowadzono z kolei pod koniec 2019 roku, co oznacza iż od tego czasu naczepa nie pojawiła się w żadnej stacji kontroli pojazdów. Inspektorzy natychmiast wezwali na miejsce kontroli policjantów z komisariatu w Siewierzu. Funkcjonariusze zezwolili przedsiębiorcy na rozładowanie pojazdu a następnie naczepę zwrócono właścicielowi.

Mężczyzna odpowiadać będzie za fakt przywłaszczenia pojazdu. Z kolei kara grożąca przedsiębiorcy za stwierdzone naruszenia przepisów transportowych to blisko 10 tys. złotych.