Solarki opłacane za minutę, a nie za tonę wysypanej soli – norweski sposób na rdzę

Norweski służby drogowe na pewno nie narzekają na brak zimowych zajęć. Zima 2019/2020 nie była też szczególnie lekka. Mimo to udało się ogłosić duży sukces, jakim było ograniczenie zużycia soli o kilkanaście procent.

W 2018 roku Norwegowie postanowili zmienić sposób rozliczania się za solenie. Zamiast płacić od każdej tony rozsypanej soli, nowe umowy uwzględniają opłatę za każdą minutę pracy solarki. Dzięki temu sztuczne podwyższanie dawek ma odejść do przeszłości, a podwykonawcy mają zachętę do inwestowania w bardziej efektywny sprzęt.

W ostatnich dniach opublikowano pierwszy raport z następstwami tej decyzji. Dotyczy on zimy 2019/2020, gdy obowiązywały już pierwsze umowy z rozliczaniami na minuty. I choć zmiana ta objęła tylko część podwykonawców, jako że wiele dotychczasowych, pięcioletnich umów nadal czekało na wygaśnięcie, wyniki już okazały się zadowalające.

W zimie 2019/2020, dzięki pierwszym nowym umowom, zużycie soli na drogach było o 16 proc. mniejsze niż w okresie 2018/2019. Zamiast bowiem wysypać 113 tys. ton soli, zużyto jej tylko 95 tys. ton. Można się też spodziewać, że dane z zimy 2020/2021 będą jeszcze lepsze. Stare umowy regularnie bowiem wygasają, a nowe podpisuje się już tylko z rozliczeniami na minuty.

A dlaczego Norwegom tak bardzo zależy na mniejszym zużyciu soli? Jako główne przyczyny wymienia się zagrożenie dla pojazdów, infrastruktury oraz środowiska naturalnego. Nadmiar soli sprzyja bowiem korozji, negatywnie wpływa na stan dróg oraz jest po prostu nieekologiczny.