Pośrednicy zaniżają stawki pod pretekstem kryzysu – przykład dużego protestu

Powyżej: jeden z reportaży z protestu

Po początkowym wzroście zapotrzebowania na transporty, stawki gwałtownie zaczęły spadać w dół. Jak się okazuje, ta kryzysowa sytuacja występuje nie tylko w Europie, ale także w Stanach Zjednoczonych. Co jednak odróżnia sytuację amerykańską od naszej, to fakt, że po drugiej stronie oceanu przewoźnicy zdecydowali się na protest.

Akcję prowadzi się na naprawdę szeroką skalę. Już od dwóch tygodni w okolice Białego Domu zjeżdżają się ciężarówki z małych firm transportowych, by wspólnie tam protestować. Dotychczas przez akcję przewinęło się ponad 800 pojazdów, obwieszonych protestacyjnymi banerami i przypominających o swojej obecności trąbieniem.

Czego konkretnie oczekują przewoźnicy? Ich główny postulat to lepszy nadzór nad firmami pośredniczącymi w sprzedaży ładunków. To właśnie w ich działaniu dostrzega się bowiem główne źródło kryzysu. Pod pretekstem pandemii, spedycje drastycznie obniżają stawki, choć same otrzymują zlecenia na dotychczasowym poziomie. Coraz częściej unikają też wypłacania pieniędzy, skazując przewoźników na czasochłonne skargi.

Przewoźnicy twierdzą, że wszystko to jest efektem luk prawnych, braku odpowiedniego nadzoru ze strony państwa oraz po prostu nielegalnych nadużyć. Dla przykładu, firmy pośredniczące coraz częściej odmawiają ujawnienia prowizji, którą pobrały na danym ładunku. Tymczasem amerykańskie prawo przewiduje taki obowiązek, by zarówno przewoźnik, jak i zleceniodawca, mogli poznać zarobek pośrednika.