Przeglądając w internecie doniesienia o gwiazdach piłki nożnej, regularnie zobaczymy ich za kierownicami najdroższych samochodów na świecie. W końcu gdy zarabia się grubo ponad milion euro miesięcznie, nawet takie marki jak Maybach, Bentley, czy Rolls Royce przestają wydawać się drogie.
Był jednak w historii piłkarz, którego motoryzacyjny gust wyglądał kompletnie inaczej. Zamiast zasłynąć z jazdy jakąś ekskluzywną, wykonaną na zamówienie limuzyną, słynął on z poruszania się… własnym ciągnikiem siodłowym. I co więcej, wcale nie był to żaden egzotyczny pojazd, lecz po prostu Iveco Eurostar, z powszechnie spotkanym, sześciocylindrowym silnikiem.
Piłkarzem tym był Urugwajczyk Walter Pandiani, znany przede wszystkim z występów z hiszpańskiej ekstraklasie. Przez lata był on bardzo cenionym napastnikiem i pozwoliło mu to spełniać motoryzacyjne marzenia. A że zawsze marzyła mu się ciężarówka, sprawił sobie Iveco Eurostar 440E47 w oryginalnym, czerwonym kolorze Ferrari. Samochód ten doskonale dopasował się do jego „osobówki”, którą było Ferrari 360 Modena. Przy jego domu wykonano nawet pamiątkowy mural, na którym oba pojazdy pojawiły się obok siebie.
Trzeba tutaj wyjaśnić, że Walter Pandiani w żaden sposób nie potrzebował samochodu ciężarowego. Po prostu chciał takowy mieć, w związku z pasją trwającą jeszcze od dzieciństwa. Ojciec piłkarza zawodowo zajmował się w Urugwaju ciężarówkami, a mały Walter zawsze mocno się tymi pojazdami interesował. Również w młodości nauczył się on jeździć ciężarówkami i postanowił z tego faktu jak najbardziej skorzystać.
Gdy znany piłkarz kupił sobie wymarzoną ciężarówkę, nie omieszkał przyjeżdżać nią na treningi. Poza tym jeździł nią po prostu dla przyjemności, na różnego rodzaju przejażdżki. Zachwalał przy tym, że to praktyczny pojazd z dwoma łóżkami. Ponadto jego samochód został odpowiednio oznaczony, by nie pozostawiać wątpliwości kto jest jego właścicielem. Na boku naklejono flagę Urugwaju oraz grafikę z karabinem, gdyż właśnie takie przezwisko Pandiani miał na boisku. Do tego doklejano numery z jego piłkarskich koszulek: 7 oraz 20.
Czerwone Iveco zwracało także uwagę emblematem umieszczonym nad atrapą chłodnicy. Był to znak marki Pegaso, czyli niegdyś bardzo znanego, hiszpańskiego producenta ciężarówek. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych Pegaso zostało przejęte przez Iveco, a z hiszpańskiej fabryki zaczęły wówczas wyjeżdżać włoskie pojazdy. Dlatego też hiszpańscy transportowcy do dziś kojarzą Iveco właśnie z Pegaso. I jak widać, Walter Pandiani nie był tutaj żadnym wyjątkiem.
Z technicznego punktu widzenia, samochód piłkarza był dwuosiowym ciągnikiem siodłowym z silnikiem o pojemności 13,8 litra. Była to rzędowa, sześciocylindrowa jednostka, mająca być stosunkowo mocną, ale znacznie bardziej ekonomiczną alternatywą dla ponad 17-litrowego, 514-konnego V8 (więcej na temat tej wersji tutaj). Pojazd otrzymał kabinę ze średnim podwyższeniem dachu i wewnątrz miał zwykłą, materiałową tapicerkę. Musiał on też mieć jakąś bardziej transportową przeszłość, gdyż w momencie sprzedaży jego licznik wskazywał ponad 900 tys. kilometrów.
Sprzedaż ta nastąpiła w 2017 roku i odbyła się poprzez aukcję. Cena wywoławcza wynosiła wówczas 4500 euro, lecz licytujący podnieśli ją do 6,7 tysiąca. Dalszy los pojazdu stał przy tym nieznany i nie wiadomo co dzieje się z nim dzisiaj. Dlaczego natomiast piłkarz zdecydował się na sprzedaż ciężarówki? Decyzję tę podjął po przejściu na sportową emeryturę i tłumaczył to chęcią wprowadzenia szerokich zmian w swoim życiu.
Więcej zdjęć piłkarskiego Iveco znajdziecie tutaj, na łamach hiszpańskiego magazynu branżowego „Solo Camion”.