Nadchodzący poniedziałek, 27 marca 2023 roku, będzie stał pod znakiem paraliżu komunikacyjnego na terenie Niemiec. Korki mogą pobić wszelkie rekordy, w związku z akcją protestacyjną przygotowywaną przez związki zawodowe Verdi oraz EVG.
Strajk rozpocznie się o północy, potrwa przez pełne 24 godziny i według szacunków obejmie około pół miliona osób. Mowa tutaj o pracownikach państwowych i gminnych przedsiębiorstw, obsługujących szeroko rozumianą komunikację publiczną, zarządzających ruchem lotniczym lub morskim, czy na przykład nadzorujących działanie tuneli. Wszystkie te osoby domagają się znacznych podwyżek, w zakresie co najmniej 10-12 procent i dlatego też zdecydowały się na jednodniowe odejście od miejsc pracy.
Niestety, protest takich grupy zawodowych może mieć ogromne następstwa także dla branży transportu drogowego, w tym również dla polskich przewoźników kursujących przez Niemcy. W praktyce może on bowiem oznaczać, że miliony Niemców przesiądą się z komunikacji publicznej na samochody, znacznie zwiększając natężenie ruchu. Dodatkowo część dróg może zostać zablokowanych, na przykład przez zamknięcie elementów infrastruktury. Można się też spodziewać utrudnionej obsługi na za- lub rozładunkach, na przykład w porcie w Hamburgu.
Niemiecka organizacja przewoźników BGL już przygotowuje się na milionowe straty, które mogą powstać tylko tego jednego dnia. Dodatkowo BGL zaapelowało do władz kraju, by wyjątkowo znieść niedzielny zakaz ruchu. Pozwoliłoby to bowiem wykonać część przejazdów jeszcze przed rozpoczęciem protestu, na przykład z kluczowymi dostawami do marketów. Byłaby to też furtka dla przewoźników międzynarodowych, by opuścić Niemcy przed rozpoczęciem paraliżu. Jak na razie jednak nie wiadomo, czy taki postulat zostanie wysłuchany.