Przewoźnicy jeżdżący na Ukrainę przygotowują się do kolejnego protestu. Akcja prawdopodobnie zostanie przeprowadzona na przełomie grudnia i stycznia, będąc odpowiedzią na rekordowe kolejki na przejściach granicznych. Co więcej, protest może być tym większy, że swojego udziału nie wykluczają polscy rolnicy, reprezentowani przez organizację Agro Unia. Ci chcą zaprotestować przeciwko napływowi taniego zboża z Ukrainy.
Poprzedni protest w tej sprawie miał miejsce we wrześniu bieżącego roku. Wówczas akcję zakończono, gdy ruch na granicach został przeorganizowany, oddzielając ciężarówki od lżejszych pojazdów, a także wydzielając jedno przejście graniczne dla powrotów na pusto. Jak jednak pokazuje praktyka, wystarczyły trzy miesiące, by sytuacja znowu została sparaliżowana, a przewoźnicy i kierowcy pozostawieni z tym problemem sami sobie.
Jako przykład mogę tutaj wskazać informacje od Czytelnika Ryszarda, kierowcy-przewoźnika jeżdżącego głównie na Ukrainę i Mołdawię. W ubiegły piątek naliczył on 38 kilometrów kolejki do Rawy Ruskiej, w kierunku Polski, w tym tylko 3 kilometry przerwy na przejazd przez miasto. Czas oczekiwania liczyło się tam całymi dniami, a wokół nie istniało oczywiście żadne zaplecze socjalne. Co więcej, nawet jadąc pojazdem o DMC do 3,5 tony, przez wydzielone w tym celu przejście w Budomierzu, trzeba było odstać 26 godzin, przejeżdżając przy tym… 700 metrów.
Nagranie z 30-kilometrowej kolejki:
Podobne statystyki podaje też „Rzeczpospolita”. Tempo powrotów z Ukrainy wylicza się tam na 100 ciężarówek na dobę, podczas gdy utrzymanie płynnego ruchu wymagałoby wyniku sześciokrotnie wyższego. Jeśli natomiast chodzi o powroty na pusto, przez wydzielone w tym celu przejście w Zosinie, tempo wynosi 3 pojazdy na godzinę, będąc czterokrotnie niższym niż oficjalne oczekiwania. Dodatkowo wielką klapą okazał się system kolejki elektronicznej, stworzony przez stronę ukraińską. Ten najpierw miał zostać sparaliżowany przez korupcję, a następnie też przez ostrzały rakietowe ukraińskich elektrowni.
By obraz był pełen, warto tutaj wspomnieć o jeszcze jednej kwestii. Tak ogromne kolejki można tłumaczyć nie tylko opieszałością służb kontrolnych, czy problemami infrastrukturalnymi, ale też wyjątkowym rozkwitem ukraińskiego transportu drogowego. Tamtejsze firmy nadal bowiem nie potrzebują zezwoleń na wjazd do Unii Europejskiej, ciesząc się swobodą ruchu, jakiej nie doświadczały nigdy wcześniej. To przełożyło się na prawdziwą ekspansję rynkową, dodatkowo potęgowaną przez paraliż innych firm transportu z Ukrainy.