Pochyły przejazd, brak zakazu, błąd dyżurnego i… zarzuty dla kierowcy ciężarówki

Powyżej: miejsce wypadku z punktu widzenia maszynisty

Coraz więcej wiadomo na temat wypadku z 2017 roku, gdy zestaw z niskopodwoziową naczepą zablokował się na przejeździe kolejowym i został uderzony przez pociąg typu Pendolino. Prokuratura właśnie wystosowała w tej sprawie akty oskarżenia, a sytuacja kierowcy robi się przy tym coraz bardziej kontrowersyjna.

Już w 2018 roku głośno było o raporcie wykonanym przez biegłych, według którego przejazd kolejowy w miejscowości Ozimek został poddany niedopuszczalnej modyfikacji. Zwiększyła ona załom nawierzchni do ponad 9 procent, co było niezgodne z obowiązującym rozporządzeniem. Dodatkowo zauważono też braki w oznakowaniu, w związku z którymi zakaz ruchu dla samochodów ciężarowych wskazywany był niekonsekwentnie, mogąc prowadzić do zmylenia kierowcy.  A jakby tego było mało, najnowsze ustalenia wskazały, że kierowca ciężarówki w porę powiadomił służby ratunkowe, te również na czas ostrzegły dyżurnego ruchu. Niemniej dyżurny źle zinterpretował tę informację i nie ostrzegł maszynisty Pendolino, choć miał na to całe 11 minut. Pociąg uderzył więc w ciężarówkę przy prędkości około 100 km/h, w związku z czym 41 osób zostało rannych, a straty finansowe liczono w milionach złotych.

Jak w tej sytuacji określono odpowiedzialność za zdarzenie? Pomimo wszystkich wymienionych powyżej okoliczności, prokuratura nie oczyściła kierowcy z zarzutów, oskarżając go o spowodowanie katastrofy w ruchu kolejowym. Za coś takiego grozi kara pozbawienia wolności na okres od 1 roku do 10 lat. Z drugiej strony, takie same zarzuty postawiono także wspomnianemu dyżurnemu ruchu, a więc i jemu grozi do 10 lat więzienia. Ponadto prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie dopuszczenia do użytku nieregulaminowego przejazdu, choć akurat ta sprawa będzie rozpatrywana zupełnie osobno.

Naczepa uczestnicząca w wypadku:

Nagranie z miejsca wypadku: