Wojenny transport drogowy: kierowcy-bohaterowie z Ukrainy [Polska Wersja]

Ze względów bezpieczeństwa, tylko takie zdjęcie mogłem wykonać.

English version: here

Konwoje z pomocą humanitarną dla Ukrainy można dzisiaj spotkać w całej Europie. Uczestnicy mogą liczyć na policyjną obstawę, widuje się zagraniczne pojazdy strażackie, a przy polskiej granicy odbywają się przeładunki. Jeśli jednak wejdziemy w ten temat nieco głębiej, znajdziemy też całą grupę cichych, nieznanych bohaterów. To kierowcy, których nie zobaczymy w mediach, a wręcz nie powinniśmy ich fotografować. Kursują oni między Polską a miastami w Ukrainie, mając przy tym specjalne zezwolenie na dalsza pracę.

Kilkunastoletni ciągnik z naczepą przyjechał do jednego z miast w zachodniej Polsce. Jeszcze trzy tygodnie temu byłaby to najzwyklejsza ciężarówka, jakich tysiące jeżdżą po naszych drogach. Tego wieczoru widok ukraińskich rejestracji był jednak bardzo wymowny, a załadunek nie przypominał tych widywanych na co dzień. Zestaw cofnął pod niewielki budynek, a na tyle zebrała się grupa wolontariuszy. Kilka osób weszło na naczepę, a reszta – zarówno mężczyźni, jak i kobiety – zaczęła podawać kartony z pomocą. Były to dary dostarczone przez osoby prywatne, nie tylko z Polski, też od mieszkańców Niemiec, Niderlandów, a nawet z malutkiego Księstwa Liechtensteinu.

Kierowca ciężarówki, na moje oko 35-latek, przyjechał po ten ładunek prosto z Ukrainy. Swoją podróż rozpoczął oczywiście na pusto, dzięki czemu uniknął przestoju na ukraińsko-polskiej granicy. Musiał też okazać dokumenty, udowadniające wyjazd z kraju po pomoc humanitarną. W przeciwnym przypadku mężczyzna nie mógłby opuścić Ukrainy, z uwagi na powszechną mobilizację i bycie w wieku poborowym. Ukraińskie władze wprowadziły specjalny wyjątek dla takich osób, by umożliwić im wykonywanie przewozów, tak naprawdę jeszcze bardziej potrzebnych niż w czasach pokoju.

Dodatkowe formalności wprowadził też organizator transportu, którego spotkałem przy załadunku. Jak przyznaje, część pomocy humanitarnej może trafiać w niepowołane ręce, co zresztą jest procederem dobrze znanym przy konfliktach wojennych. Dlatego też, zanim kierowca wrócił do swojej kabiny, odbyło się oficjalne zakładanie plomby, dodatkowo nagrywane telefonem. Następnie, gdy ciężarówka dotrze do Ukrainy, zaufany współpracownik potwierdzi jej odbiór w ustalony wcześniej sposób. A na kierowcę czekały jeszcze standardowe formalności w jego zawodzie. Była to skrócona, 9-godzinna pauza dobowa, by choć trochę wypocząć przed powrotem do ogarniętej wojną ojczyzny.

Omawiany zestaw przejedzie przez polsko-ukraińską granicę, bez jakiegokolwiek przeładowywania. Nie pojedzie też do Lwowa, który najczęściej wymieniany jest przy tego typu pomocy. Zamiast tego zatrzyma się w innym regionie Ukrainy, bezpiecznym jeszcze na tyle, by kierowca mógł tam dotrzeć samodzielnie. Na tym jednak podróż się nie kończy, gdyż omawiany ładunek przeznaczono dla osób najbardziej potrzebujących. Ma on dotrzeć konkretnie do Mikołajowa, czyli miasta położonego między Odessą a Krymem, jakieś 900 kilometrów od polskiej granicy. Co więcej, w momencie pisania tego tekstu właśnie Mikołajów określany jest najciężej bombardowanym miastem w kraju. Dalszy etap przewozu odbędzie się wiec na zupełnie innych zasadach, choć oczywiście i przy tym nie zabraknie ciężarówek oraz kierowców.

Przy okazji, skoro już jesteśmy w tym temacie, zapytałem organizatora jakiego typu pomoc jest obecnie najbardziej potrzebna. Odpowiedź była bardzo konkretna – w takich miejscach jak Mikołajów pilnie potrzebne są apteczki, kamizelki kuloodporne, latarki, czy bielizna termiczna.