Pandemia koronawirusa stawia branżę transportową w coraz większej niepewności. Doskonałym wskaźnikiem tej sytuacji może być zachowanie operatorów promowych. Ci przymierzają się już do masowych zwolnień.
Jak tłumaczy Stena Line, pasażerski ruch promowy w dużej mierze przestał istnieć. Dotyczy to właściwie wszystkich połączeń na Morzu Bałtyckim. By w tej sytuacji przetrwać, firma musi gwałtownie obniżyć koszty działalności. To natomiast nie obejdzie się bez zawieszenia wybranych połączeń oraz zwolnienia części załogi.
Portal „Trojmiasto.pl” donosi, że w szwedzkim oddziale Stena Line pracę straci 950 osób. Będą to pracownicy pokładowi, jak i ci wykonujący obowiązki na lądzie. Co natomiast z polskim oddziałem? Tego jeszcze do końca nie wiadomo. Jak na razie połączenie do Gdyni jest w pełni aktywne, lecz niewykluczone, że i tutaj firma zdecyduje się na zmiany.
Warto zaznaczyć, że promowy problem nie dotyczy tylko Morza Bałtyckiego. Podobne problemy odnotowywane są także w innych miejscach, w tym na przykład na Morzu Północnym. Tam DFDS już zapowiedziało, że zamknie połączenie między Niderlandami a Wielką Brytanią.
Na trasę IJmuiden – Newcastle ostatnie statki wypłyną 21 oraz 22 marca. Później połączenie zostanie zwieszone, jako że pandemia koronawirusa znacznie zmniejszyła zainteresowanie. Zresztą, DFDS też rozpaczliwie szuka oszczędności i prowadzi już rozmowy ze związkami zawodowymi. Ich tematem jest właśnie ograniczenie zatrudnienia.