Opel jako wielki producent ciężarówek – od lidera rynku po ciągniki Bedford Blitz

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Przez całe dziesięciolecia Opel był jednym z czołowych niemieckich producentów ciężarówek. W ogromnej mierze jest to zasługa modelu Blitz, w czasie wojny owianego bardzo złą sławą, choć tak naprawdę mającego znacznie dłuższą i bardziej skomplikowaną historię. Postaram się o niej opowiedzieć w dzisiejszym artykule.

Użytkowa historia Opla zaczyna się de facto już w 1899 roku, a więc w momencie gdy rozpoczęto produkcję modelu Patentmotorwagen „System Lutzmann” będącego pierwszym samochodem w historii marki. Pojazd ten, oprócz wariantów typowo osobowych, wytwarzany był również w wersji dostawczej z zamkniętą zabudową. Dokładnie 7 lat później, a więc w 1907 roku, zaprezentowano natomiast pierwszą pełnoprawną ciężarówkę tego producenta. Opel 8/14 PS, bo taką nazwę nosił omawiany model, wyróżniał się ładownością na poziomie 750 kg, oraz dosyć nowoczesną konstrukcją w której zastosowano na przykład wał napędowy. Pamiętajmy, iż wówczas wiele pojazdów samochodowych nadal napędzanych było łańcuchem.  W następnych latach popularność ciężarowych Opli drastycznie wzrosła. Samochody te nie tylko stały się prawdziwym hitem na rynku wewnętrznym, ale również mogły pochwalić się sporymi sukcesami eksportowymi. Opracowywano przy tym także coraz to nowsze technologie, dzięki czemu wkrótce udało się osiągnąć ładowność na poziomie 2, a nawet i 3 ton. I być może rozwój ten trwałby nadal, gdyby nie I Wojna Światowa.

Opel 8/14 PS, czyli pierwsza ciężarówka marki:

Po pierwszej wojnie gospodarka Niemiec oraz jej przemysł motoryzacyjny doznały poważnego uszczerbku. Podobnie było z Oplem: choć marka ta nadal pozostawała jednym z najpopularniejszych producentów na rynku samochodów osobowych, tak produkcja ciężarówek została znacznie ograniczona. Prawdziwą katastrofą okazał się jednak dopiero ogólnoświatowy kryzys, który rozpoczął się 24 października 1929 roku od słynnego krachu na nowojorskiej giełdzie. Wydarzenie to, w opracowaniach historycznych powszechnie określane mianem „Czarnego Czwartku” doprowadziło Niemcy do prawdziwej ekonomicznej ruiny, a firma Opel AG stanęła na krawędzi bankructwa. I być może na tym zakończyłaby się cała nasza historia gdyby nie amerykańscy inwestorzy. W 1929 roku niemiecka marka stała się w 80% własnością koncernu General Motors, a pełne jej przejęcie nastąpiło dwa lata później. Amerykańska szkoła zarządzania i projektowania połączona z typową dla Niemców solidnością sprawiły, iż Opel ostatecznie odbił się od dna, dzięki czemu możliwe stało się wprowadzenie nowych modeli pojazdów, a jednym z najważniejszych projektów miała być nowa ciężarówka o ładowności do 2 ton. Producent przewidywał, iż nowy samochód stanie się prawdziwym hitem nie tylko na rynku wewnętrznym, ale i za granicą, dlatego też zorganizowano ogólnokrajowy konkurs polegający na wymyśleniu chwytliwej nazwy dla przyszłej ciężarówki. Ostatecznie zwyciężyło określenie „Blitz” czyli z niemieckiego „Błyskawica”.

Pierwszy Opel Blitz zadebiutował już w roku 1930 i pod względem technicznym bardzo mocno bazował na amerykańskich Chevroletach. Samochód dostępny był w dwóch wersjach: 1,5-tonowej wyposażonej w 4-cylindrowy 55-konny motor o pojemności 2,6 litra, oraz 2-tonowej wykorzystującej 6-cylindrowy, 3,5-litrowy silnik o mocy 68 KM przeniesiony wprost z osobowego Buicka Marquette (obydwie jednostki napędzane były benzyną). Pod względem stylistyki ciężarowy Opel niewiele różnił się od swoich braci zza Oceanu: kanciasta szoferka, wąska maska, oraz ogromne błotniki stanowiły typową szkołę designerską tamtych lat. Innymi słowy: była to po prostu solidna, prosta i sprawdzona konstrukcja, co z resztą szybko przełożyło się na ogromny rynkowy sukces. Jak ogromny? Cóż wystarczy wspomnieć, iż już w 1935 roku konieczne stało się zbudowanie kolejnej fabryki, a już dwa lata później z taśmy montażowej zjechał 25-tysięczny egzemplarz. Sam samochód nieustannie też modernizowano: zaczęto stosować m.in. bardziej opływową maskę oraz szoferkę, a w 1937 roku amerykański 3,5-litrowy motor zastąpiono jednostką 3,6 o mocy 75 KM, którą przeniesiono wprost z osobowego Opla Admirala. Tym samym zwiększono również ładowność pojazdu (początkowo do 2,5, a następnie do 3 ton), czyniąc go konstrukcją prawdziwie uniwersalną. W takich oto okolicznościach Opel szybko stał się największym producentem ciężarówek w Niemczech, a jego produkty były wykorzystywane niemalże do wszystkiego: oprócz typowo towarowych wariantów z nadwoziami skrzyniowymi, na bazie Blitza budowano m.in. autobusy, w tym niezwykle aerodynamiczne Straßenzeppeliny (z niem. Drogowe Zeppeliny). Jakby tego było mało istniały nawet plany wprowadzenia wersji skróconej, z silnikiem pod kabiną.

Opel Blitz ze zmodernizowanym nadwoziem:

Aerodynamiczny Straßenzeppelin na bazie Blitza:

Prototyp z silnikiem pod kabiną

Nie sposób jednak zapomnieć także o ciemnej stronie historii Opla Blitza. Producent ten bowiem aktywnie wspierał finansowo partię NSDAP, co oczywiście miało związek z dojściem Adolfa Hitlera do władzy w 1933 roku. W ten oto sposób kierownicze stanowiska zajęły osoby bezpośrednio związane z nazistowskim reżimem, a w fabrykach doszło do masowych zwolnień robotników pochodzenia żydowskiego. Amerykanie, do których Opel już wówczas należał, początkowo niezbyt przejmowali się tymi poczynaniami. Sytuacja ta zaczęła się zmieniać wraz z odbudową niemieckiej armii: w momencie gdy ciężarowe Ople zaczęły masowo trafiać do Wehrmachtu, kierownictwo General Motors zakazało wytwarzania wojskowych wersji Blitza. Status ten w teorii utrzymał się aż do 1940 roku, kiedy to nazistowski reżim całkowicie znacjonalizował Opla. Tym samym Amerykanie tymczasowo utracili kontrolę nad firmą, a ostatni pracownicy General Motors powrócili do USA rok później, a więc w momencie gdy Stany Zjednoczone i III Rzesza znalazły się w stanie wojny.

Wojskowy Opel Blitz na froncie wschodnim:

W ten oto sposób Opel w całości przeszedł na produkcję wojskową, a Blitz 3.6 stał się podstawową ciężarówką niemieckich sił zbrojnych w czasie II wojny światowej. Samochód ten okazał się początkowo być konstrukcją niezwykle udaną: jego zaletami były przede wszystkim prosta, ale i jednocześnie dosyć nowoczesna konstrukcja, wysoka ładowność która w mocniejszym wariancie oscylowała wokół wartości 3 ton (choć korzystano także z wersji 1,5-tonowej), oraz bardzo duża prędkość maksymalna: 3,6 litrowy motor z Admirala oraz przełożenia skrzyni biegów typowe bardziej dla aut osobowych aniżeli ciężarówki sprawiały, iż na dobrej nawierzchni Opel osiągał nawet 90 km/h prędkości maksymalnej co idealnie wpisywało się w niemiecką doktrynę wojny błyskawicznej. Nie oznacza to jednak, iż „Błyskawica” była pozbawiona wad: wspomniane już przełożenia sprawiały, iż Blitz raczej średnio nadawał się do holowania ciężkich przyczep. Kolejne minusy opisywanej konstrukcji uzewnętrzniły przede wszystkim w trakcie walk na froncie wschodnim. Przede wszystkim warto wspomnieć o tym, iż silnik wykazywał dużą wrażliwość na paliwo złej jakości (które wręcz królowało w ZSRR), a do tego miał trudności z odpalaniem w siarczyste rosyjskie zimy. Dodatkowo zdolności terenowe ciężarówki określano mianem co najwyżej przeciętnych.

Opel Blitz-A, z napędem na obie osie:

Mimo to historycy są zgodni, że Opel Blitz 3.6 był jedną z najbardziej udanych ciężarówek II wojny światowej. Sami Rosjanie często z resztą korzystali ze zdobycznych egzemplarzy we własnych operacjach wojskowych, dopóki do ZSRR nie dostarczono amerykańskich Studebakerów. Ogrzewana, metalowa kabina niemieckiej „Błyskawicy” była bowiem po stokroć lepsza od drewnianej konstrukcji stosowanej w ówczesnych ZiS-ach czy GAZ-ach. Sami Niemcy natomiast nieustannie rozwijali Blitza: już w 1940 roku wprowadzono m.in. wersję Blitz-A wyposażoną w napęd 4×4, a w międzyczasie opracowano także półgąsienicowy wariant Sd.Kfz. 3 Maultier. Na bazie opisywanej konstrukcji montowano również wojskowe nadwozia autobusowe określane jako W39. Jeśli natomiast chodzi o zabudowy to była ich cała masa: oprócz typowej skrzyni ładunkowej na ciężarówce instalowano również reflektory i działa przeciwlotnicze, cysterny, nadwozia warsztatowe, stacje radiowe… innymi słowy dosłownie wszystko.

Wersja półgąsienicowa:

W miarę gdy klęska III Rzeszy stawała się faktem, konstrukcję pojazdu zaczęto modyfikować. Wprowadzono m.in. warianty zasilane gazem drzewnym, a metalową szoferkę zastępowano drewnianym, bardziej kanciastym odpowiednikiem. Nie muszę też chyba mówić, iż fabryki Opla stanowiły dla aliantów jeden z celów wojskowych, dlatego też w toku działań wojennych zakłady te doświadczały nieustannego bombardowania. Tym samym produkcję Blitza przenoszono do innych obiektów, w tym do fabryk koncernu Daimler-Benz. W ten oto sposób powstał Mercedes L 701 będący licencyjną wersją ciężarówki Opla. Tak – ciężarowy Mercedes na licencji Opla!

Mercedes-Benz L 701 z uproszczoną szoferką z drewna:

Choć obecnie Opel Blitz kojarzony jest przede wszystkim jako „ciężarówka Wehrmachtu”, jak na ironię, konstrukcja ta miała również niezwykle istotny udział w odbudowie powojennej Europy. Tyczyło się to także Polski, gdzie poniemieckie „Błyskawice” przez kilkanaście następnych lat były szeroko wykorzystywane w sektorze cywilnym. Co więcej, bazując na wspomnieniach tamtejszych kierowców mogę stwierdzić, iż cieszyły się one znacznie lepszą opinią aniżeli analogiczne konstrukcje radzieckie. A jak potoczyła się historia samego modelu? Wbrew pozorom nie zakończyła się ona wraz z upadkiem III Rzeszy. Choć po wojnie odwołano nacjonalizację i Opel znowu stał się własnością General Motors, zakłady marki w Brandenburgii były tak zniszczone, iż nie można było w nich produkować samochodów. Tym samym postanowiono wznowić produkcję Blitza w wersji 1,5-tonowej z silnikiem 2,6 w należących do Daimlera zakładach w Mannheim, gdzie powstawał równolegle ze wspomnianym Mercedesem L 701. Ta niezwykła współpraca trwała do 1949 roku: wtedy to Mercedes samodzielnie opracował następcę L 701 (był to model L 319), a wszystkie niewykorzystane elementy przejął Opel, który wraz z początkiem 1950 roku przeniósł się do zakładów w Rüsselsheim. Tam też do 1954 roku kontynuowano produkcję klasycznej „Błyskawicy”, która de facto nie różniła się zbytnio od swoich poprzedników z okresu II wojny światowej.

Powojenne Ople Blitz, w wersji wytwarzanej do 1954 roku:

Zanim jednak klasyczny Blitz odszedł „do lamusa”, już w 1952 roku wdrożono jego unowocześnionego następcę, który ostatecznie wyparł go dwa lata później. „Weichblitz”, bo taki przydomek otrzymał nowy samochód wyróżniał się przede wszystkim nowymi panelami nadwozia w tym bardziej zaokrąglonymi maską oraz kabiną: ten ostatni element z resztą został przeniesiony wprost z ówczesnych pickupów Chevroleta . Wśród kolejnych nowości znalazł się 2,5-litrowy 4-cylindrowy silnik benzynowy o mocy 58 KM oraz ładowność zwiększona do wartości  1,75 tony. Podobnie jak poprzednik podstawowa wersja występowała z nadwoziem skrzyniowym, choć istniała również opcja kupna zamkniętego furgona. Oprócz tego archiwalne zdjęcia pokazują nam nawet niewielkie ciągniki siodłowe, choć w tym przypadku podejrzewam iż mamy do czynienia z niefabryczną konwersją. Podobnie z resztą jak w przypadku wariantu autobusowego zwanego „Panoramabus“ i budowanego przez zewnętrzną firmę Kässbohrer.

Nowy Blitz, produkowany od 1952 roku, z kabiną Chevroleta:

Nowy Opel Blitz szybko powtórzył sukces swojego przedwojennego poprzednika i niemalże natychmiast stał się najchętniej kupowanym pojazdem w swojej klasie. Tym samym „Błyskawica” ponownie stała się symbolem odbudowy Niemiec, choć tym razem nie było związane to ze zbrodniczym reżimem. Po ośmiu latach pojazd zaś zmodernizowano i wówczas auto otrzymało szerszą, bardziej europejską szoferkę oraz krótką pochyloną maskę. Zastosowano również nowy, 2,6-cylindrowy motor benzynowy o mocy 69 KM, oraz zwiększono ładowność do 1,9 tony. Podobnie jak w przypadku wersji z lat 50-tych była to ciężarówka bardzo udana, choć brak ekonomicznego diesla w ofercie sprawił, iż sprzedaż zaczęła spadać na tle konkurentów. Ostatecznie utrzymano ją do 1965 roku, gdy Blitz tej generacji zniknął z rynku.

Wersja na rok 1960:

I tak oto dochodzimy do momentu premiery ostatniej generacji prawdziwego Opla Blitz. Choć samochód w aspekcie stylistycznym  stanowił rozwinięcie swojego poprzednika, dokonano szeregu zmian mechanicznych, wprowadzając przy okazji pojazd do lżejszej klasy silnikowej i tonażowej. Na początku stosowano jedynie 1,9-litrowy 4-cylindrowy motor benzynowy o mocy 70 KM, który przeniesiono wprost z osobowego Rekorda B. Rok po premierze do oferty dołączyła także rzędowa szóstka o pojemności 2,6 litra i mocy 80 KM. Nadal jednak nie oferowano diesla, co przełożyło się na spadające słupki sprzedaży. Opel obudził się z tego letargu dopiero w 1968 roku i zaoferował swoim klientom 2,1-litrowy motor wysokoprężny  Indenor XDP 4.90 będący konstrukcją francuskiego Peugeota. Poprawiło to na chwilę rynkową sytuację, jednak ostatecznie okazało się iż decyzja ta została podjęta zdecydowanie za późno: w tym czasie klienci już niemal całkowicie przekonali się do konkurencyjnych samochodów, przez co w 1975 roku niemiecka „Błyskawica” w końcu zgasła….

Wersja z lat 1965-1975, ostatnia projektowana przez Opla:

…..choć nie do końca, bowiem w historii Blitza miał wydarzyć się jeszcze jeden niezwykle ciekawy epizod. Wraz z zakończeniem produkcji oryginalnej „Błyskawicy”, kierownictwo General Motors zdecydowało, iż od tej pory Opel będzie produkował jedynie samochody osobowe, natomiast za pojazdy typowo użytkowe będzie odpowiedzialny brytyjski Bedford, również należący do amerykańskiego giganta. Flagowym dostawczakiem Bedforda był w tym czasie model CF, który na rodzimym rynku konkurował m.in. z Fordem Transitem. Ostatecznie w 1969 roku zdecydowano się na sprzedaż CF-a na rynku niemieckim, gdzie otrzymał nazwę Opel Bedford Blitz. Niemniej oplowski był tam jedynie znaczek, gdyż cały samochód produkowano w Wielkiej Brytanii.

Opel Bedford Blitz, przed i po modernizacji:

Dostawczak Bedforda okazał się być w Niemczech takim sukcesem, iż w 1975 roku postanowiono rozszerzyć ofertę. W ten oto sposób pod marką Bedford Blitz zaczęto oferować cięższe ciężarówki marki Bedford, swego czasu bardzo popularne w Wielkiej Brytanii, w jej były koloniach oraz w krajach Beneluksu. Oznaczenia Bedford Blitz, wraz ze znaczkami Opla, otrzymały w Niemczech modele TK (DMC od 7,5 do 10,2 ton) oraz TM (DMC od 14 do nawet 38 ton). Zwłaszcza ta ostatnia konstrukcja była niezwykle interesująca, zwłaszcza jeśli chodzi o gamę silnikową, bowiem oprócz brytyjskich jednostek Bedforda istniała również opcja kupna egzemplarza napędzanego… dwusuwem amerykańskiej marki Detroit Diesel, w tym okresie również należącej do General Motors (więcej na temat tych jednostek w tym artykule). Co więcej oprócz wersji 6-cylindrowej (6V-71) dostępne była także V8, także w wariancie turbodoładowanym (8V-71 oraz 8V-71T). Mówiąc więc krótko: niemiecki przewoźnik mógł w tym okresie kupić dalekobieżny ciągnik siodłowy ze znaczkiem Opla, wyposażony dwusuwowego diesla V8 rodem z Ameryki! Z tego co jednak mi wiadomo modele TK oraz TM nie zyskały zbytniej popularności, w przeciwieństwie do swoich mniejszych kuzynów, które oferowano aż do 1987 roku. Po tej dacie nazwa Blitz całkowicie zniknęła z rynku, kończąc tym samym swoją 57-letnią historię. Krótko później zniknął też sam Bedford, już w 1986 roku sprzedany przez General Motors, a pięć lat później całkowicie upadły. Filip opisywał to kiedyś w następującym tekście: Jak upadli wszyscy brytyjscy producenci ciężarówek, czyli historia zniknięcia z rynku kilkunastu marek

Wywrotka Bedford Blitz TK:

Ciągnik siodłowy Bedford Blitz TM:

Reasumując: historia Opla Blitza to jeden z najbarwniejszych epizodów w historii użytkowej motoryzacji. Swoją karierę zaczął jako de facto amerykański samochód zaprojektowany na potrzeby europejskiego rynku, by następnie służyć w budowie jednego z najbardziej zbrodniczych reżimów w historii. Jednak wraz z zakończeniem działań wojennych niemiecka „Błyskawica” stanęła po drugiej stronie barykady i miała swój niezaprzeczalny udział w usuwaniu zgliszczy pozostawionych przez III Rzeszę, a jej ostatnie lata upłynęły pod znakiem współpracy z Brytyjczykami. Pamiętajmy jednak, iż koniec końców była to po prostu maszyna, za użycie której odpowiadali przede wszystkim ludzie: zarówno Ci źli jak i dobrzy.