Niemcy obawiają się mutacji koronawirusa występującej w austriackim Tyrolu i wymagają od kierowców testów, wykonanych co najmniej 48 godzin przed przekroczeniem granicy. Trasy przez Tyrol to jednak w większości przejazdy z Włoch, w samym Tyrolu niewiele jest miejsca na zorganizowanie badań, a 48 godzin powinno wystarczyć na pokonanie dwóch granic. Dlatego też testy prowadzi się jeszcze we Włoszech.
Mówiąc krótko, test wykonywany w związku z pobytem w austriackim landzie Tyrol jest przeprowadzany jeszcze przed wjechaniem do tego landu. Brzmi to jak absolutna paranoja, a wywołane przez to problemy są naprawdę potężne.
Niestety, przejazd przez Brennero zamienił się w dwie ogromne kolejki. Najpierw trzeba wjechać na parking w Sadobre, gdzie prowadzone są badania. Jak natomiast łatwo się domyślać, miejsca stale tam brakuje. Następnie trzeba zaś ustawić się w pieszej kolejce do samego testu, wraz dziesiątkami innych kierowców. Tutaj od razu pojawiają się też statystyki. Według szacunków, Włosi są w stanie przebadać 50 osób na godzinę, podczas gdy utrzymanie płynnego ruchu wymagałoby 400 testów.
By jakkolwiek opanować sytuację, kierowców zmierzających na północ zaczęto zatrzymywać jeszcze na wysokości Werony, a więc jakieś 200 kilometrów od granicy w Brennero oraz 300 kilometrów od granicy w Kufstein.
Oto warunki, w jakich czeka się na test:
Anstatt in ihrer Kabine zu sitzen und ihre Arbeit zu machen müssen alle Lkw Fahrer am #Brenner jetzt zum #Massentest! Nur mehr zum kopfschütteln… #tiro #corona pic.twitter.com/NrdVbkt5se
— Andre Stadler (@AyStadler) February 15, 2021