Ostatnie miesiące obfitowały w premiery samochodów typu pickup. Nowe generację swoich pojazdów zaprezentowało aż trzech producentów z Japonii, natomiast składane przy tym obietnice brzmiały bardzo podobnie. Miało być przede wszystkim bardziej komfortowo, żeby nie powiedzieć „cywilnie”, przy zachowaniu typowej dla pickupów uniwersalności i wytrzymałości. Czy jednak udało się tych obietnic dotrzymać? Miałem ostatnio okazję sprawdzić jak poradzili sobie z tymi projektanci Mitsubishi, jeżdżąc nową generacją modelu L200.
Resory dają radę
Jak to w przypadku testów bywa, w moje ręce trafił samochód o bardzo bogatym wyposażeniu. Był to egzemplarz specjalnej, inauguracyjnej wersji Premiere Edition, wyceniony na 161 tys. złotych brutto i już z zewnątrz zwracający uwagę kilkoma dodatkami. Orurowanie z dodatkowymi reflektorami, aluminiowe koła, czy też rozbudowana osłona przestrzeni ładunkowej – wszystko to zdradzało, że mówimy o konfiguracji „na bogato”. Z drugiej jednak strony, gdzieś zza tych eleganckich kół wystawały fragmenty ramy oraz klasyczne resory, z których Mitsubishi, w przeciwieństwie do Nissana, postanowiło nie rezygnować w żadnej z wersji. Czy słusznie?
Na pewno nie można się do tego klasycznego zawieszenia przyczepić, wszak biorąc pod uwagę swoją konstrukcję, L200 jeździ naprawdę bardzo przyjemnie. Nawet na drogach gorszej jakości w kabinie nie czuć specjalnych drgań, na koleinach mamy pewne poczucie bezpieczeństwa, a i w mieście zawieszenie półciężarówki w żaden sposób nie doskwiera. Oczywiście jeśli najedziemy na jakąś większą nierówność, zwłaszcza mającą poprzeczny układ, przypomnimy sobie o obecności resorów i sztywności całej tej konstrukcji, ale to w pickupie rzecz już zupełnie normalna. Co mi się za to nie podobało, to fakt, że przy wyższych temperaturach, kiedy samochód mocno się nagrzał miejską jazdą, z podwozia wydobywało się wyraźne skrzypienie. W tak nowym aucie aż nie wypada.
Dwa różne światy
We wstępie wspominałem o uniwersalności, więc warto przejść i do tej kwestii, przyglądając się L200 w dwóch zupełnie skrajnych warunkach. Po pierwsze, zabrałem testowe Mitsubishi na niewielki tor terenowy, gdzie szukałem odpowiedzi na zasadnicze pytanie – czy samochód długi na aż 5285 mm, wyposażony w raczej szosowe opony typu HT oraz obwieszony rurami, nadal pozostaje gotowy do zadań specjalnych? Po drugie zaś, przejechałem zielonym pickupem dobre 600 kilometrów po autostradzie, zarówno w piękny, słoneczny dzień, jak i w czasie prawdziwej ulewy, co może być dla auta tego typu większym wyzwaniem, niż wspinanie się na pagórki.
Jeśli chodzi o jazdę terenową, to długość samochodu okazała się nie być szczególnym problemem. Oczywiście zawrócenie na ciasnej ścieżce wymagało anielskiej cierpliwości, zwłaszcza w trybie 4×4, ale za to na podjazdach i zjazdach nadwozie nie nastręczało problemów. Choć długie, ratowało się 22,5-centymetrowym prześwitem i wyraźnym zadarciem tylnego zderzaka. Kąty natarcia, rampowy oraz zejścia – odpowiednio 29, 24 oraz 22 stopnie – to wartości jak najbardziej wystarczające w umiarkowanych warunkach terenowych, a przy okazji też porównywalne z tym, co oferuje konkurencja. Wykrzyż tylnego zawieszenia wręcz mile zaskakiwał, hamowanie silnikiem na reduktorze działało doskonale i śmiało można stwierdzić, że gdyby ktoś zamontował tutaj inne opony, zabawy byłoby naprawdę sporo. Zwłaszcza, że głębokość brodzenia to aż 60 cm.
Tymczasem o jeździe po autostradzie, w ładną pogodę, nie ma co się rozpisywać – auto zachowywało się w pełni poprawnie i było stabilne, układ kierowniczy był nadspodziewanie sztywny, hamulce były jak najbardziej wystarczające w stosunku do 2-tonowej masy własnej, zaś kabina okazała się naprawdę dobrze wyciszona. Ciekawej było w czasie ulewy, jako że trafiła się wówczas okazja do przetestowania systemu doboru napędu, noszącego nazwę Super Select. Bazował on na ergonomicznym pokrętle, przewidującym cztery tryby – napęd na tył, napęd na cztery koła, napęd na cztery koła ze zblokowaną skrzynią rozdzielczą oraz zblokowany napęd na cztery koła z reduktorem. I właśnie drugiego z tych trybów dotyczyła pozytywna niespodzianka, jako że można było załączyć go przy prędkości nawet 100 km/h, a już po załączeniu nic nie stało na przeszkodzie, aby tę prędkość przekroczyć. Przyda się to do jazdy na trasie właśnie w trudniejszych warunkach, w tym przede wszystkim w zimę, kiedy sam tylny napęd mógłby wiązać się z pewnym ryzykiem.
Pięć biegów też może wystarczyć
Tyle już napisałem o zachowaniu w różnych warunkach, a nie było ani słowa o silniku oraz skrzyni biegów. Najwyższa więc pora abym przedstawił Wam 2,4-litrowego, 4-cylindrowego turbodiesla o mocy 181 KM. W testowym egzemplarzu jednostka ta została połączona z 5-biegową skrzynią automatyczną i była dobrym kompromisem między ograniczonym spalaniem, a odpowiednią dynamiką. W czasie jazdy po drogach krajowych udało mi się zejść ze spalaniem minimalnie poniżej 8 litrów, w mieście wystarczało litrów 10, natomiast na autostradzie apetyt rósł do około 12 litrów. Silnik chodził przy tym naprawdę przyjemnie, bez nadmiernych wibracji i bez szczególnego hałasu. Elastyczność była zaś bardziej niż wystarczająca, za sprawą maksymalnego momentu obrotowego 430 Nm dostępnego już od 2500 obr./min. Skrzynia biegów poprawnie dobierała przełożenia i sprawnie redukowała biegi przy wyprzedzaniu i jedynie system ręcznej zmiany przełożeń, wykonywany przy pomoc łopatek za kierownicą, mógłby działać nieco szybciej. Choć z drugiej strony – nigdy za bardzo nie rozumiałem po co komu w takich samochodach łopatki do biegów? 😉
A co z właściwościami transportowymi? Ładowność opisywanego auta wynosiła 850 kilogramów, co nie jest szczególnie dobrym wynikiem, choć w tak bogatej wersji wyposażeniowej nie jest też żadną niespodzianką. Dopuszczalna masa całkowita samochodu to 2,9 tony, przyczepa może ważyć kolejne 3,1 tony, natomiast przestrzeń ładunkowa ma typową w tej klasie długość 1520 mm, sporą głębokość 575 mm oraz niezbyt dużą szerokość 1470 mm. Pokrywa skrzyni ładunkowej otwierała się bardzo lekko i nie hałasowała w czasie jazdy, ale za to minusem jest brak możliwości przekształcenia tylnej części kabiny w dodatkową przestrzeń ładunkową, jako że kanapa nie rozkładała się na płasko.
Bardzo dużo miejsca
Skoro już jesteśmy przy wymiarach, to warto wspomnieć także o kabinie, która wręcz zaskakuje obszernością. Co w tej klasie aut nadal nie jest takie oczywiste, na tylnej kanapie można siąść bardzo wygodnie, za sprawą siedziska pochylonego znacznie mocniej niż u poprzednika oraz mile zaskakującej ilości miejsca na nogi. Przestrzeni nie brakuje także w przedniej części pojazdu, choć niestety muszę przyznać, że miejsce kierowcy jest typowo Japońskie. Co to oznacza w praktyce? Mając 190 cm wzrostu teoretycznie nie brakowało mi miejsca, ale i tak nie udało mi się znaleźć w pełni wygodnej pozycji na skórzanym, elektrycznie regulowanym fotelu, przed kierownicą o ograniczonym zakresie regulacji. Moją uwagę zwrócił także system multimedialny, wyposażony w dotykowy wyświetlacz. System ten bardzo przyjemnie grał i miał czytelny układ nawigacji satelitarnej, ale niestety był też skomplikowany w obsłudze i działał bardzo wolno. Żeby jednak nie było, że tylko narzekam, to muszę pochwalić przyjemne materiały wykorzystane do wykończenia wnętrza i wspomniane już wcześniej wyciszenie całej kabiny. Układ przełączników był bardzo sensowny, także na kierownicy, do tego doszły proste i czytelne wskaźniki, duże lusterka, a także spora ilość przestrzeni na boki, zarówno w barkach, jak i w nogach. Wystarczającymi można określić również schowki na podręczne rzeczy, jako że i portfel, i telefon znalazł tutaj dla siebie odpowiednie miejsce.
Podsumowanie
Poprzednia generacja Mitsubishi L200 bardzo często pojawiała się na naszych drogach w typowo roboczych wersjach, eksploatowanych przez służby państwowe, czy też branżę energetyczną. Nowy model ma jednak pełne szanse na przekonanie do siebie także osób prywatnych, które z jakiegoś powodu potrzebują lub po prostu pragną pickupa, a jednocześnie nie chcą jeździć na co dzień traktorem w osobowym przebraniu. Obecna generacja popularnego Mitsubishi jest bowiem samochodem jak najbardziej komfortowym, a przy tym też uniwersalnym. Potencjał do jazdy w terenie jak najbardziej nie został bowiem zabity, silnik pod żadnym względem nie zawodzi, a kabina wyróżnia się bardzo komfortowymi warunkami podroż dla pasażerów.
Galeria zdjęć, z funkcją pokazu slajdów: