Miliony kary po uderzeniu ładunkiem w wiadukt – odwołano ją, ale firma upadła

Powyżej: zdjęcie z miejsca zdarzenia

To była jedna z największych kar, jakie padły w ostatnich latach w transporcie drogowym. Firma miała wypłacić aż 7,4 miliona dolarów, w formie odszkodowania po uderzeniu w autostradowy wiadukt. Trudno się też dziwić, że przewoźnik nie przetrwał takiego wyroku, działalność musiała zostać zamknięta, a z kosztami zmagał się jej były właściciel oraz jego dawny kierowca. Aż tu nagle pojawił się nowy wyrok, według którego gigantyczna kara okazała się zupełnie… nieuzasadniona.

5 kwietnia 2017 roku, na węźle amerykańskich dróg nr 290 oraz 183, pojawił się ciągnik siodłowy z niskopodwoziową naczepą, przewożący ponadnormatywny ładunek węży w bardzo wysokich zwojach. W kabinie ciężarówki siedział kierowca z olbrzymim, 45-letnim doświadczeniem, a w związku z ponadnormatywną wysokością wydano też odpowiednie zezwolenie. To ostatnie dokładnie regulowało którymi drogami może poruszać się ciężarówka, choć niestety przy wybieraniu zjazdu kierowca popełnił błąd. Zamiast udać się trasą 183 w kierunku wschodnim, ruszył na zachód.

Początkowo kierowca nie zdawał sobie sprawy z popełnionego błędu. Gdy po około 10 kilometrach w końcu to zauważył, trafił akurat na remont i nie był w stanie zatrzymać ciężarówki na pasie awaryjnym. Postanowił więc jechać aż do najbliższego węzła i właśnie wtedy trafił na zbyt niski wiadukt. Mężczyzna co prawda w ostatniej chwili zauważył jego oznaczenie wysokościowe, ale nie zdołał w porę wyhamować całego zestawu do zera. Ładunek z tworzyw sztucznych uderzył więc w sklepienie, a to oderwało jedną ze sprzączek użytych do zabezpieczenia zwojów. Metalowy obiekt wystrzelił wówczas za ciężarówkę i trafił wprost w przednią szybę pickupa marki Toyota.

72-letni kierowca Toyoty – co ciekawe, na co dzień również będący kierowcą ciężkich samochodów ciężarowych – doznał obrażeń głowy i wymagał hospitalizacji. Niestety, wykluczyło go to z dalszej pracy w transporcie i dlatego też mężczyzna zażądał w sądzie odszkodowania. Liczył na kwotę 750 tys. dolarów, uznając, że coś takiego zabezpieczy emeryturę i zrekompensuje upadek na zdrowiu. Gdy jednak sprawa trafiła do sądu, na początku 2020 roku, ten oskarżył przewoźnika o cały szereg zaniedbań, ustanawiając odszkodowanie na poziomie… 7,4 miliona dolarów. Według dzisiejszego kursu, to równowartość 35 milionów złotych!

W wyroku argumentowano, że kierowca ciężarówki dopuścił się „skrajnego zaniedbania”, przez zbyt długi czas kontynuując jazdę niewłaściwą trasą. Przewoźnik miał natomiast niedotrzymać swojego obowiązku, w postaci odpowiedniego przeszkolenia i nadzorowania pracowników. Jak też wspomniałem już na wstępie, po otrzymaniu takiej kary firma musiała zaprzestać działalności. Niemniej jej były właściciel oraz były kierowca próbowali ratować się przed bankructwem, składając odwołanie do sądu wyższej instancji. Ten natomiast wydał swój wyrok pod koniec sierpnia bieżącego roku, odwołując całą rekordową karę.

Sąd wyższej instancji zgodził się ze stwierdzeniem kierowcy, że przed miejscem wypadku brakowało bezpiecznego miejsca do zatrzymania zestawu lub zawrócenia. Podkreślono też, że od pomyłki na węźle ciężarówka przejechała na tyle niewielką odległość, że cała sytuacja nie nosiła znamion „skrajnego zaniedbania”. Jednocześnie zwrócono też uwagę, że zaistniała pomyłka na węźle nie była dowodem na niewłaściwy nadzór nad kierowcą oraz brak jego przeszkolenia. To zwolniło więc z zarzutów firmę transportową, czyniąc tak wysokie odszkodowanie nieuzasadnionym. Na zakończenie sąd zaś uznał, że całą sprawę trzeba by rozpatrzyć na nowo, co zapewne skończy się niższą karą.