W nawiązaniu do tekstu:
Umył w weekend ciężarówkę, dostał wysoką karę za brak karty – sprawa w sądzie
W sądzie rejonowym z norweskiego Mysen zapadł wyrok dotyczący mycia ciężarówki w czasie tygodniowego odpoczynku. Orzeczenie sądu okazało się korzystne dla kierowcy ciężarówki, a wystawioną przez inspektorów karę uznano za kompletnie nieuzasadnioną.
Dla przypomnienia, sprawa dotyczyła Norwega zatrudnionego w firmie Kaasa Transport, który otrzymał 20 tys. koron kary (około 9 tys. złotych) za prowadzenie pojazdu bez zalogowanej karty, w czasie pełnego odpoczynku tygodniowego. Co więcej, cały odpoczynek uznano przy tym za niewykonany i kierowca musiał go powtórzyć, zatrzymując się na kolejne 45 godzin. Sam ukarany jednak twierdził, że przejazdy bez karty odbywały się na prywatnym terenie, w ramach podjeżdżania ciężarówką pod punkt poboru wody, myjąc ją i polerując wraz z kolegami. Czynności te były wykonywane dobrowolnie i wręcz dla przyjemności, mając charakter spotkania towarzyskiego. Dlatego też kierowca nie zgodził się z karą, udał się do sądu i zebrał świadków, którzy mogli potwierdzić powyższy scenariusz.
Jak relacjonuje norweski magazyn „TransportMagasinet”, w swoim wyroku sądu skupił się na fakcie, że przejazdy miały miejsce na terenie prywatnym. Tym samym uznano, że nie podlegały one regułom obowiązującym na drogach publicznych. Ponadto sąd poczynił pewne uniwersalne stwierdzenie, według którego samo kierowanie ciężarówką nie jest jednoznacznie z wykonywaniem przewozów. Nie można więc wychodzić z założenia, że każdy moment spędzony za kierownicą podlega pod przewozowe prawo, takie jak rozporządzenie o czasie pracy kierowcy. Według sądu, na pewno nie powinno się do tego zaliczać przeparkowywania pojazdu na placu i podjeżdżania pod punkt poboru wody. Dlatego też kierowca został uniewinniony i całkowicie zwolniony z kary. Sam przyjął to z ogromną ulgą, stwierdzając, że przegrana w takiej sprawie mogłaby całkowicie zabić jego pasję do transportu.
Domyślam się, że powyższa informacja zainteresuje wielu kierowców. Zwłaszcza ten fragment o prowadzeniu niepodlegającym pod rozporządzenie o czasie pracy może być wyjątkowo ciekawy. Podobne wnioski można by bowiem wysnuć dla innych przejazdów wykonywanych w niezawodowych celach, jak chociażby uczestnictwo w zlotach. Problem jednak w tym, że prawo jest w powyższym zakresie bardzo niejednoznaczne i to właśnie dlatego omawiana sprawa musiała trafić do sądu. Co więcej, nie ma niestety mechanizmu, który pozwoliłby powołać się na powyższy wyrok w czasie kontroli drogowej, w innych krajach Europy. Niebezpieczeństwo ukarania za tego typu sprawy nadal będzie więc istniało, dopóki ktoś nie sformułuje jednoznacznego wyjątku od czasu pracy, wyjaśniającego kiedy można wykonać taki przejazd do własnych celów, a kiedy jest to zabronione.