Wprowadzony w 2023 roku zakaz wyprzedzania dla samochodów ciężarowych to historia nieprecyzyjnych przepisów połączonych z nieprecyzyjnymi metodami kontrolnymi. Tym ciekawszym jest więc orzeczenie Sądu Rejonowego w Złotoryi, które pojawiło się właśnie w mediach społecznościowych.
Jak czytamy w orzeczeniu, sprawa dotyczy ogólnego zakazu wyprzedzania dla samochodów ciężarowych, obowiązującego na wszystkich drogach szybkiego ruchu o nie więcej niż dwóch pasach w danym kierunku. Funkcjonariusze policji, będący świadkami ciężarowego wyprzedzania, postanowili ukarać kierowcę za złamanie tego zakazu, co oznaczałoby mandat w wysokości 1000 złotych oraz nałożenie 8 punktów karnych. Za to kierowca tłumaczył się wyprzedzaniem pojazdu jadącego znacznie wolniej niż prędkość dopuszczalna dla ciężarówek, odwołując się w ten sposób do przewidzianego w przepisach wyjątku. Szacował przy tym, że cały manewr trwał zaledwie 20 sekund. Dlatego nie przyjął od policjantów mandatu i zdecydował się na oddanie sprawy do sądu.
Zdjęcia omawianego orzeczenia:
Nie pamiętali czy jechali wtedy radiowozem pic.twitter.com/GrEhRTT1eJ
— bandyci drogowi (@bandyci_drogowi) March 19, 2025
To tyle jeżeli chodzi o zakaz wyprzedzania ciężarówek. pic.twitter.com/jPkzSCWgLx
— bandyci drogowi (@bandyci_drogowi) March 19, 2025
Policjanci nie przeprowadzili żadnych pomiarów procesu wyprzedzania, nie potrafili dokładnie opisać jego przebiegu, a po czasie nie umieli nawet dokładnie wskazać okoliczności kontroli. Jedyne, co mogli okazać, to urzędowa notatka potwierdzająca zatrzymanie i fakt, że kierowca przyznał się do wykonania manewru wyprzedzania. To jednak uznano za materiały „dalece niewystarczające” do przepisania winy. Dlatego też kierowca został zwolniony z kary, a także zwolniono go z ponoszenia kosztów procesu.
Jest też w tym wszystkim rzecz szczególnie ciekawa. Otóż sąd podkreślił, że ukaranie w takim przypadku kierującego kłóciłoby się z „funkcją gwarancyjną” prawa. Chodzi tutaj o zasady, że prawo musi gwarantować obywatelowi ochronę przed bezpodstawnym pociągnięciem do odpowiedzialności, ewentualne kary muszą mieć wyraźne podstawy prawne, a wszelkie czyny, które nie są w jednoznaczny sposób zabronione, muszą być traktowane jako dozwolone. Takie podejście do tematu wyraźnie pokazuje, że policja nie może „ot tak” karać za złamanie przepisów, w sposób pozbawiony jednoznacznych dowodów.
Wszystko to wpisuje się w problemy, które nagłaśniałem już od kilku miesięcy. Mamy tutaj na myśli kontrowersje wokół akcji z dronami oraz helikopterem, przy okazji których policja tłumaczyła się w absurdalny sposób. Najpierw Komenda Wojewódzka Policji w Bydgoszczy przyznała, że w trakcie kontroli wyprzedzania w żaden sposób nie mierzy prędkości ciężarówek, a więc nie weryfikuje wspomnianego wyjątku. Uznano jednak, że skoro kierowcy przyznają się do wyprzedzania, to można wystawiać mandaty (artykuł tutaj). Następnie Komenda Wojewódzka Policji w Szczecinie stwierdziła, że obliczu braku sposobu na pomiar prędkości ciężarówek funkcjonariusz może subiektywnie ocenić wyprzedzanie, na tej podstawie decydując o wystawieniu kary (artykuł tutaj). Za to Ministerstwo Spraw Wewnętrzny i Administracji oficjalnie mi potwierdziło, że każda sprawa tego typu musi być połączona z policyjną oceną, „czy różnica w prędkościach obu pojazdów była wystarczająca do dynamicznego wykonania manewru wyprzedzania – w sposób niezagrażający bezpieczeństwu i porządkowi ruchu drogowego” (artykuł tutaj).