Powyżej: omawiane nagranie z kontroli na S5
2 października bieżącego roku, na drodze ekspresowej S5 w powiecie bydgoskim, Komenda Miejska Policji w Bydgoszczy przeprowadziła akcję pod hasłem „Zero Tolerancji”. W działaniach tych wykorzystano drona z kamerą, z powietrza nagrywając cztery wyprzedzające ciągniki siodłowe z naczepami. Następnie kierowca każdego z tych zestawów został zatrzymany, by otrzymać mandat za złamanie powszechnego zakazu wyprzedzania dla samochodów ciężarowych. Według taryfikatora, były to kary na 1000 złotych oraz 8 punktów karnych. Patrząc jednak na wspomniane nagrania, cała sprawa może wydawać kontrowersyjna…
Problem nr 1, czyli prowadzenie kontroli „na oko”
Wspomniany zakaz wyprzedzania został wprowadzony w ubiegłym roku, w art. 24 ustawy Prawo o ruchu drogowym, mając następujące brzmienie: „Zabrania się wyprzedzania pojazdu samochodowego na autostradzie i drodze ekspresowej o wyłącznie dwóch pasach ruchu przeznaczonych dla danego kierunku ruchu, chyba że pojazd ten porusza się z prędkością znacznie mniejszą od dopuszczalnej dla pojazdów kategorii N2 lub N3 obowiązującej na danej drodze.”
Od razu można się więc zastanawiać, w jaki sposób bydgoscy policjanci stwierdzili złamanie przepisów, skoro dron nie mierzy prędkości, więc nie jest w stanie ustalić tempa pojazdu wyprzedzanego? By to ustalić, zadałem KMP w Bydgoszczy następujące pytanie: W jaki sposób zostało zweryfikowane, czy wyprzedzane pojazdy nie poruszały się „z prędkością znacznie mniejszą od dopuszczalnej”? Czy stosują Państwo w tym celu na przykład jakiś mechanizm przeliczeniowy w odniesieniu do dystansu na nagraniu? Prosiłbym o możliwie dokładne wyjaśnienie tej kwestii.
Wczoraj otrzymałem oficjalną odpowiedź od Zespołu Komunikacji Społecznej KMP w Bydgoszczy, a w niej znajdowało się następujące stwierdzenie: W trakcie działań powyższe wykroczenia zostały ujawnione podczas obserwacji drogi przy pomocy drona. Policjanci nie korzystali w tym czasie z żadnych dodatkowych urządzeń, w tym do pomiaru prędkości. Pamiętać należy, że pojazdy ciężarowe wyposażone są w tachografy – urządzenia rejestrujące funkcjonowanie pojazdu, w tym wskazania prędkościomierza. W trakcie kontroli drogowej kierujący, którzy podjęli manewr wyprzedzania przyznali się do popełnienia wykroczenia, w związku z czym na miejscu wystawiane były mandaty.
Jak więc widać, policjanci przyznają, że pominęli kwestię prędkości, a więc nie mogli całkowicie zweryfikować, czy złamanie przepisu faktycznie miało miejsce. Po prostu pominęli drugą część paragrafu, w oparciu o który wystawiono mandaty. Coś wspomniano też o tachografach, ale to akurat bez znaczenia, wszak liczy się prędkość pojazdu wyprzedzanego, a nie tego zatrzymanego do kontroli. I tak naprawdę jedynym trudnym do podważenie stwierdzeniem jest fakt, że kierowcy przyjęli mandaty, de facto przyznając się do winy. To prowadzi nas jednak do sytuacji typu: „PRAWDOPODOBNIE złamał pan przepisy, przyjmie pan mandat czy woli być pan ciągany po sądach?”. Takie podejście godzi w obowiązującą w Polsce zasadę domniemania niewinności, według której „niedające się usunąć wątpliwości muszą być rozstrzygane na korzyść oskarżonego”.
Problem nr 2, czyli wybiórcze egzekwowanie przepisów
Gdy oglądałem nagranie z omawianej akcji, moją uwagę przykuły auta osobowe. Część z nich podjeżdżała bardzo blisko poprzedzających pojazdów, na odległość mniejszą niż długość jednego samochodu. Mogło to więc wyglądać na złamanie art. 19 ustawy Prawo o ruchu drogowym, gdzie zapisano następujące: „Kierujący pojazdem podczas przejazdu autostradą i drogą ekspresową jest obowiązany zachować minimalny odstęp między pojazdem, którym kieruje, a pojazdem jadącym przed nim na tym samym pasie ruchu. Odstęp ten wyrażony w metrach określa się jako nie mniejszy niż połowa liczby określającej prędkość pojazdu, którym porusza się kierujący, wyrażonej w kilometrach na godzinę. Przepisu tego nie stosuje się podczas manewru wyprzedzania.”
Oczywiście policyjny dron tak samo nie nadaje się do kontrolowania wyprzedzających ciężarówek, jak i do kontrolowania odstępu między pojazdami. Do obu zadań brakuje homologowanych funkcji pomiarowych. Z tą tylko różnicą, że na trzymanie małego odstępu panuje coś w rodzaju społecznego przyzwolenia, natomiast wyprzedzające ciężarówki wzbudzają społeczną niechęć. Czyżby więc dlatego w ramach akcji „Zero Tolerancji” w ogóle nie zwrócono uwagi na odstęp między osobówkami? Tutaj pojawiło się moje drugie pytanie do KMP Bydgoszcz: Czy zgodnie z nazwą „Zero tolerancji”, akcja objęła także mandaty za nieutrzymywanie minimalnego odstępu na drodze ekspresowej, wstępnie widoczne na nagraniach wśród samochodów osobowych. Jeśli nie, to dlaczego tego nie zrobiono?
Odpowiedź KMP Bydgoszcz, otrzymana w tym samym piśmie, brzmi: W trakcie tych działań nie były podejmowane czynności kontrolne wobec kierujących pojazdami osobowymi. W działaniach brał udział patrol zmotoryzowany, który, informowany przez obsługę drona o popełnieniu wykroczenia przez kierowcę samochodu ciężarowego, podejmował czynności kontrolne na drodze ekspresowej S-5 sprowadzając pojazdy na MOP tak, aby kontrola drogowa mogła odbyć się w sposób bezpieczny. Również ze względów bezpieczeństwa uczestników ruchu nie było możliwości podejmowania jednocześnie więcej niż jednej kontroli.
Jak więc widać, policja przyznała, że przypadki jazdy ze zbyt małym odstępem całkowicie zostały przy tej akcji pominięte. Dlaczego? Jednym z powodów miał być fakt, że prowadzenie jednoczesnej kontroli samochodów ciężarowych oraz samochodów osobowych byłoby potencjalnie niebezpiecznie. Mówiąc zaś bardziej dobitnie, zatrzymywanie 40-tonowych, 16,5-metrowych zestawów było dla policjantów w pełni akceptowalne, ale zatrzymywanie przy tym 1,5-tonowych, 4,5-metrowych aut osobowych byłoby już niebezpieczne. Przyznacie, że to naprawdę zaskakujący punkt widzenia na prowadzenie działań kontrolnych.
Podsumowanie
Kontrole przeprowadzone na trasie S5 zostały przeprowadzone ze zignorowaniem pełnego brzmienia przepisu, który był w czasie tych kontroli egzekwowany. Jedynym realnym argumentem, który przytoczyła tutaj policja, był sam fakt przyjęcia mandatów przez kierowców. To tworzy sytuację bardzo kontrowersyjną z prawnego punktu widzenia, godzącą w jedno z najbardziej podstawowych praw cywilizowanego kraju, czyli „domniemanie niewinności”. Jednocześnie w czasie tej samej akcji całkowicie zignorowano potencjalne łamanie przepisów przez auta osobowe, uznając, że zatrzymywanie tych aut do kontroli byłoby mniej bezpieczne niż kontrole samych ciężarówek.
Wszystko to brzmi po prostu absurdalnie. Dlatego zaraz zgłoszę się z prośbą o wyjaśnienie tej sytuacji do kolejnego organu, tym razem do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Gdy tylko otrzymam odpowiedź, zapewne za kilka tygodni, będę wracał do tematu.