Ilość zdjęć z radarów też spadła o około 30 proc. – za to same wyniki bywają rekordowe

Pandemia koronawirusa znacznie ograniczyła ruch samochodów. Na głównych polskich trasach spadek wniósł około 30 procent, a odpowiadają za niego głównie auta osobowe. Za to w miastach mówi się nawet o spadkach 70-procentowych.

A jak wyglądają w tym wszystkim statystyki z fotoradarów? Czy spadek ilości zdjęć był podobny, a może puste drogi zachęcały do szybszej jazdy? Na to pytanie odpowiedziały najnowsze dane z systemu CANARD, opublikowane przez GITD.

Między 14 marca a 14 kwietnia, czyli w miesiąc po ogłoszeniu stanu zagrożenia epidemicznego, 514 urządzenia zarejestrowały 128,4 tys. przekroczeń przepisów. To wynik o 32,9 proc. niższy, niż w tym samym okresie ubiegłego roku.

Najwyższy spadek odnotowano w działaniu odcinkowych pomiarów prędkości. Tutaj było o 46,5 proc. mniej przypadków. Za to najmniej ubyło przejazdów na czerwonym świetle. Kamery obserwujące takie zdarzenia zrobiły o 29 proc. mniej zdjęć.

Okazuje się też, że wielu kierowców wykorzystuje mały ruch do bardzo szybkiej jazdy. W omawianym okresie, aż 855 osób przekroczyło prędkość w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h. Dla porównania, rok temu były 663 takie przypadki.

Rekordziści osiągali po 160-150 km/h w terenie zabudowanym, przekraczając limit ponad trzykrotnie. Choć oczywiście większość przypadków to naruszenia znacznie mniejsze. Ponad połowa z nich to jazda między 10 a 20 km/h za szybko, a 33,5 proc. z nich to przekroczenia wynoszące między 21 a 30 km/h.