Ford F-Max na mieszankę wodoru i oleju napędowego – tani sposób na ekologię

W nawiązaniu do tekstu:

Silniki spalinowe mogą być przyszłością transportu, czyli coraz więcej o spalaniu wodoru

Mieszanie oleju napędowego z innym paliwem to pomysł doskonale znany. Już lata temu zaczęto to robić z gazem, najpierw z instalacjami LPG, a następnie też CNG. Ma to na celu ograniczenie kosztów eksploatacji, jako że LPG oraz CNG to paliwa znacznie tańsze.

Tymczasem w Belgii zrodził się zupełnie nowy pomysł. To instalacja do mieszania oleju napędowego z wodorem, nastawiona nie tyle na niskie koszty, co na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Pierwsza taka konstrukcja trafiła już do użytku, zainstalowano ją w fabrycznie nowym Fordzie F-Maxie i wdrożono do pracy w marketowej dystrybucji.

Autorem konwersji jest firma CMB.TECH z Antwerpii. Wykorzystała ona fabryczny, 12,7-litrowy silnik Forda, a także oryginalny układ przeniesienia napędu. Za to zupełnie nowe są zbiorniki wodoru, zamontowane w wieży za kabiną ciężarówki. Pojawił się też układ wtryskiwania wodoru oraz nowa atrapa chłodnicy, mająca odróżnić wodorowo-dieslowską ciężarówkę od konwencjonalnych Fordów F-Maxów.

Dzięki wykorzystaniu seryjnego silnika, ciężarówka ma być o 70 procent tańsza niż pojazdy całkowicie wodorowe. Jednocześnie zapewnia ogromne korzyści ekologiczne, jako że nawet 70-80 proc. mieszanki trafiającej do silnika składa się z wodoru. To oznacza równie duża redukcję emisji CO2 oraz niebezpiecznych tlenków azotu. W tym samym zakresie spada też zużycie AdBlue, jako że ilość spalin jest po prostu minimalna. Zamiast tego z układu wydechowego wydobędzie się znacznie więcej wody (efekt spalania wodoru).

Na jednym tankowaniu wodoru, w ramach jazdy na ekologicznej mieszance, zmodyfikowany Ford może przejechać około 500 kilometrów. Z powodzeniem wystarczy to więc do marketowej dystrybucji. Jeśli natomiast wodór się skończy, samochód może dalej pracować niczym najzwyklejszy diesel. Wówczas można pokonać nawet 3000 kilometrów, jako że ciężarówka zachowała konwencjonalny, duży zbiornik oleju napędowego.

Pierwszy egzemplarz będzie teraz pracował dla belgijskiej firmy transportowej Van Moer Logistics, obsługując sieć marketów Delheize. Jego testy potrwają 12 miesięcy, a tankowanie odbędzie się na wodorowej stacji w Antwerpii. Jeśli natomiast testy zakończą się sukcesem, już w przyszłym roku na drogi ma trafić większa ilość takich ciągników.