Co będzie z polskim transportem drogowym, czyli o scenariuszu holenderskim i belgijsko-francuskim

man_tga_polska_okleina_2

Czy polski transport drogowy utrzyma swoją wyjątkowo mocną pozycję w Europie – oto pytanie, które choć raz zadał sobie pewnie każdy z Was. Sam się przyznam, że kwestia ta chodzi za mną już od dobrych kilku tygodni i dlatego też postanowiłem w końcu dać upust moim rozmyślaniom, przygotowując ten właśnie tekst. Będzie on przede wszystkim taką moją małą refleksją nad aktualnościami branżowymi z Polski oraz z zagranicy, biorąc pod uwagę analogie i trochę historii.

Polska jest największym przewoźnikiem w Europie, szczyci się coraz nowocześniejszym parkiem maszyn, pracy dla kierowców nie brakuje, firmy transportowe rosną w siłę, a ciężarówki wyjeżdżają w salonów jakby rozdawano je za darmo. Wszystko to fakty niepodważalne i bardzo pozytywne. Jak już więc kiedyś pisałem, z takiego stanu rzeczy bezsprzecznie możemy być dumni, gdyż doprowadziła do niego przede wszystkim ciężka praca tysięcy ludzi, godzinami siedzących za kierownicami, przed monitorami, czy też w warsztatach. Owszem, trudno też nie zauważyć, że Polska trafiła na doskonałe warunki do rozwoju w branży transportowej, lecz odpowiednie warunki jeszcze nigdy same niczego nie dokonały – ktoś musi je przecież wziąć i odpowiednio wykorzystać. Niemniej, pisząc na co dzień o polskim transporcie i porównując to sobie z aktualnościami z innych krajów, wprost nie mogę się powstrzymać przed wrażeniem, że kierunek, w którym rozwija się nasza branża, przybiera niebezpiecznie belgijsko-francuski kierunek.

BOR_man_tgx_euro6_biopaliwo_biodiesel

Gdyby zapytać Polaków o testy 25-metrowych ciężarówek na polskich drogach, polskie testy ciężarówek o zwiększonym DMC, używanie w Polsce na szeroką skalę gazu LNG, czy nawet krajowy projekt związany z ciężarówkami z autopilotem, ogromna część ankietowanych miałaby pewnie wrażenie, że jest pytana o coś abstrakcyjnego. Dłuższe ciężarówki? Nie zmieszczą się. Cięższe? Zniszczą drogi? Na LNG? Nie ma przecież stacji. Z autopilotem? Bez jaj. Szkoda tylko, że w wielkim biznesie, a takim jest przecież transport drogowy, naprawdę nie brakuje przykładów na stwierdzenie, że „kto nie idzie do przodu, ten się cofa”. Gdyby tylko chcieć, bez problemu znalazłaby się na przykład jakaś stała linia przewozowa, nadająca się do zastosowania 25-metrowych ciężarówek. I nie ma co tutaj mówić o ciasnych rondach oraz braku miejsc parkingowych, wszak kolejne kraje Europy udowadniają, że przy odpowiednim planowaniu są to kwestie tak naprawdę bezproblemowe. Tak samo jak problemem nie będzie niszczenie dróg, o ile odpowiednio dopasuje się specyfikacje podwozi, problemem nie będą stacje LNG, o ile będą miały co tankować, a i przekonanie się do idei autopilotów przestanie być problematyczne, kiedy urządzenia tego typu po prostu się sprawdzą i masowo podbiją rynek. Co natomiast rzeczywiście jest problemem, to wszechobecny brak zainteresowania takimi tematami i sytuacja, w której robienie czegoś innowacyjnego jakby nie mieścił się w głowach ogromnej części osób o grubszych portfelach i największej władzy. I to pomimo faktu, że specjaliści z całego świata niemalże jak jeden mąż opowiadają się za wymienionymi powyżej kwestiami, a świat wariuje chociażby na punkcie ograniczania emisji CO2.

tatra_phoenix_witd_bydgoszcz_3

Mogę tutaj nawet podać pewien przykład już z naszego podwórka, dotyczący zastosowania w transporcie na średni dystans gazu LNG. Gaz ten przy obecnych cenach paliw nie jest może super hiper opłacalny, zaś jeżdżące na nim ciężarówki, rozwijające maksymalnie 330-340 KM, trudno uznać za szczególnie uniwersalne. Co nie zmienia faktu, że jest to coś nowego, napędzającego rozwój, poszerzającego horyzonty i po prostu wartego spróbowania, wszak cyfry pokazują, że może się opłacić. I tak też uznał jeden z gigantów polskiego rynku transportowego, chcąc zainwestować w pewną flotę pojazdów na LNG, zaryzykować i sprawdzić jak wypadnie to w szerszej perspektywie. A dlaczego tego nie zrobił? No cóż, pomimo sporych chęci zabrakło mu chętnego do współpracy partnera, który doceniłby cały pomysł i dopasował zlecenia transportowe do potrzeb projektu. Konkretnie potrzebna była deklaracja, że przewoźnik, który chce zainwestować w LNG, otrzyma odpowiednią ilość tras na stałej linii, dobrze dopasowanej do zasięgu oraz po prostu charakterystyki pojazdów na LNG, a także opłaci te trasy w godny sposób. Mówiąc krótko – ktoś musiałby cały ten pomysł po prostu docenić i dostrzec w nim wartości dodane, przy jednoczesnym przymknięciu oka na fakt, że bezlitośnie konkurujący ze sobą i coraz bardziej przyciśnięci do ściany podwykonawcy z kilkunastoletnimi ciągnikami siodłowymi zapewne pojadą taniej.

scania_trans_logistics_wielton_ukraina

Właśnie, bo to „taniej” jest tutaj jednym z zasadniczych faktów. Polski transport wyrósł na wspomnianej we wstępie, bardzo dobrze wykorzystanej szansie. Bazowała ona natomiast na tym, że polskie usługi były względem tych zachodnich naprawdę niedrogie, a jednocześnie coraz lepsze jakościowo. Dzisiaj istnieją już też oczywiście firmy, które coraz bardziej jadą także na jakości, oferując po prostu cenione usługi w transporcie międzynarodowym. Nie znaczy to jednak, że zadowoleni z takiej sytuacji możemy siąść na laurach. Wręcz przeciwnie – już za kilka może dojść do sytuacji, w której jakiejś inne „taniej” zacznie wygryzać nas z rynku międzynarodowego, a może nawet i krajowego, lub też geopolityczne zmiany wykluczą możliwości rozwoju w formie znanej dzisiaj. A jeśli równolegle nie będzie jakiegokolwiek zainteresowania rzeczami nowoczesnymi, gigantyczny potencjał transportu krajowego nie przestanie być marnowany przez osoby pozbawione wyobraźni, zaś jedynym przejawem nowoczesności będzie transport drogowo-kolejowy, to dojdziemy do wspomnianej sytuacji francusko-belgijskiej. Odpowiedzmy sobie bowiem na pytanie – jak wyglądałyby aktualności z polskiego podwórka transportowego, gdyby wykroić z nie rzeczy dotyczące „wykorzystanej szansy”? Trudno nie oprzeć się wrażeni, że mielibyśmy głównie niekończące się historie dotyczące wynagrodzeń dla kierowców, zmiany w przepisach dotyczące przede wszystkim tego, co zabronione, niezbyt przyjemne doniesienia międzynarodowe, opisujące spięcia polityczne z potencjalnymi odbiorcami ogromnej ilości naszych usług, a także informacje o ciekawych projektach z zagranicy. To zaś wystawiłoby branże na ogromną próbę.

man_tgx_Leo-van-Tiel_3

Czy próbę tę da się przerwać? Oczywiście, porównajcie Holandię i Belgię, czyli dwa kraje mające do dyspozycji wspaniałe porty morskie, dwa kraje o doskonałej lokalizacji z punktu widzenia transportu i dwa kraje o bardzo szybkim swego czasu tempie rozwoju gospodarczego. Tymczasem transport holenderski ma się naprawdę nieźle, zaś transportowi belgijskiemu można już palić na 1 listopada świeczki. A dlaczego? Oczywiście można tutaj mówić o wielowiekowych tradycjach transportowych, czy korzystnej z punktu widzenia biznesu mentalności kalwinistów. Niemniej można też po prostu spojrzeć bardziej obiektywnie na historię i zobaczyć jak Holandia była swego czasu największym przewoźnikiem w – tutaj skrót myślowy – wolnej Europie (jak Polska obecnie), charakteryzowała się przy tym bardzo niskimi kosztami zatrudnienia kierowców (kolejna analogia z Polską), pracowitością ludzi z branży (również analogia) i miała firmy, które nie bały się operowania na jakichkolwiek trasach, masowo jeżdżąc i do krajów (post)komunistycznych i na Bliski Wschód (że Polak od tak robi trasę z Sycylii do Finlandii, wiadomo nie od dziś). Później zaczęły się przysłowiowe schody, Holendrzy przestali wygrywać cenami swoich kierowców, skończył się transport do Azji, a nowe kraje wolnej Europy zaczęły podgryzać im rynek. I właśnie wtedy do akcji obronnej wkroczyła odpowiednio pielęgnowana w branży otwartość na nowości, dopasowywanie przepisów do potrzeb rynku i uparte szukanie rozwiązań, zarówno tych chwalebnych, jak i tych bardziej kontrowersyjnych, ale jednak rozwiązań. W efekcie nie są już więc żadnymi liderami, ale zdołali utrzymać pewien sensowny poziom, i to bez silenia się na protekcjonistyczne przepisy. Miejmy więc nadzieję, że u nas nie będzie inaczej.

Dziękuję wszystkim za lekturę. Tekst powstał w sobotę rano, będąc efektem luźnych rozmyślań oraz obserwacji, a przy tym zdaję sobie sprawę z tego, że całość ma bardzo pobieżny charakter. Jeśli więc jeśli nie zgadzacie się z tym, co napisałem, to bardzo możliwe, że macie rację, zaś ja z przyjemnością wysłucham Waszych argumentów 😉