Rok 2020 stał się już faktem, więc czas na powrót do normalnych aktualności. Zaczniemy od historii z Ukrainy, która rozegrała się w ostatnich dniach grudnia. Uczestniczyła w niej ciężarówka przewożąca 20 ton gazu.
W czasie przejazdu przez rejon nadwórniański, kierowca Scanii z cysterną stracił panowanie nad zestawem. Ciężarówka wypadła z drogi i przewróciła się na prawy bok. W zimowych warunkach mogłoby się to wydawać historią jakich wiele. Następstwa całego wypadku były jednak co najmniej nietypowe.
Wypadek miał miejsce 28 grudnia wieczorem, natomiast akcja ratunkowa zakończyła się dopiero 31 grudnia przed południem. Przez trzy doby ciężarówka pełna gazu leżała więc na boku. Wszystko działo się w terenie zabudowanym, co wymusiło ewakuację mieszkańców 15 budynków. Łącznie była przy tym mowa o 40 osobach.
Miejsce zdarzenia musiało być też stale nadzorowane. Na miejscu przebywało dwóch strażaków, mających do dyspozycji ogrzewane centrum dowodzenia. Co dwie godziny sprawdzali oni cysternę, czy nie istnieje zagrożenie wybuchem. Konieczna była również obecność policji, która nadzorowała ruch przejeżdżających pojazdów.
Skąd natomiast tak długi czas trwania akcji? Jak wyjaśniają ukraińskie media, czekano po prostu na przyjazd dźwigów. Bez nich dało się wypompować jedynie 20 proc. przewożonego gazu, czyli około 4-5 ton. To zaś nie wystarczało, by bezpiecznie postawić ciężarówkę na kołach.