Chińskie zamówienia na 10 tys. wodorowych ciężarówek, w ciągu ledwie dwóch miesięcy

Flota wodorowych ciągników z wywrotkami

Paliwowa przyszłość transportu wydaje się obecnie jedną wielką dyskusją. Tak dla przykładu, Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), skupiająca 38 wysoko rozwiniętych państw, dopiero co opublikowała raport, według którego wodorowe ciężarówki nigdy nie osiągną większego udziału w rynku, z uwagi na zbyt wysokie koszty. Tymczasem na drugim końcu świata, w Chinach (które nie należą do OECD), właśnie ogłoszono „kamień milowy” osiągnięty w wodorowej sprzedaży.

Chińskie zamówienia na ciężarówki zasilane wodorem, złożone tylko w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, osiągnęły poziom 10 tys. egzemplarzy. Co więcej, w dużej mierze dotyczy to pojazdów z najcięższej klasy wagowej, w tym ciągników siodłowych z dalekobieżnymi kabinami. W takich pojazdach rozwój wodoru wydaje się zresztą najłatwiejszy, gdyż zbiorniki na nowe paliwo montuje się w pionowych obudowach, w wolnej przestrzeni między kabiną a naczepą.

Część omawianych zamówień ma zostać zrealizowana jeszcze przed końcem bieżącego roku. Dzięki temu szacuje się, do końca grudnia w Chinach zarejestruje się 3500 nowych ciężarówek na wodór, podczas gdy w ubiegłym roku było ich ledwie 100. Choć część klientów będzie musiała poczekać znacznie dłużej, z dostawami planowanymi na lata 2023-2025.

Tak ogromny wystrzał zamówień to efekt państwowych dopłat, uruchomionych w kilku chińskich aglomeracjach, określonych „miastami-demonstratorami wodoru”. Wybrane gałęzie transportu są tam przestawiane z oleju napędowego na wodór, a najlepszym przykładem wydaje się branża budowlana. Wodorowe ciągniki masowo podpina się pod wywrotki oraz betoniarki, by w ten sposób sprawdzić ich użyteczność na bardzo szeroką skalę.

Dopłaty są też o tyle istotne, że wodór faktycznie pozostaje wyjątkowo drogą technologią. Jeden ciągnik wodorowy może kosztować tyle, co cztery lub pięć egzemplarzy spalinowych, a do tego dochodzą też wydatki na infrastrukturę. Niemniej tutaj Chińczycy wyszli z założenia, że im szybciej wdroży się takie pojazdy do seryjnej produkcji, realizując wielotysięczne dostawy, tym szybciej rozwój tej technologii zacznie tanieć.