Auto osobowe wjechało pod naczepę – zawinił człowiek czy częściowo też autopilot?

W nawiązaniu do tekstu:

Autopilot Tesli nie zauważył ciężarówki – drugi śmiertelny wypadek o takim samym przebiegu

To historia, która nie mogłaby się wydarzyć nawet jedną dekadę temu. Chodzi bowiem o ustalenie, czy to człowiek, czy może autopilot przyczynił się do wjechania pod naczepę w amerykańskim mieście Detroit.

W sprawę zaangażowano amerykańską, ogólnokrajową agencję do spraw bezpieczeństwa drogowego. Nazywa się ona NHTSA i na co dzień odpowiada między innymi za przeprowadzanie testów zderzeniowych nowych modeli. Mówiąc więc krótko, to naprawdę wysokie progi.

W tym jednak przypadku NHTSA ma zająć się jednym, konkretnym zdarzeniem. To wypadek z minionego wtorku, w ramach którego osobowa Tesla wbiła się od boku pod naczepę. Auto trafiło w przestrzeń między osiami, zatrzymując się dopiero na wysokości ostatniego słupka. Pasażerka auta, 21-letnia kobieta, została przy tym bardzo ciężko ranna. 22-letni kierowca odniósł lżejsze obrażenia, ale to właśnie jego losy będzie teraz ważyło NHTSA.

Gdyby pod naczepę wjechało auto innej marki, sprawa zapewne byłaby prosta – kierujący autem osobowym  miałby odpowiedzieć za najzwyklejsze spowodowanie wypadku z ciężkimi obrażeniami ciała. W przypadku Tesli dochodzenie robi się jednak bardziej skomplikowane. Śledczy muszą najpierw ustalić, czy samochód nie poruszał się na autopilocie. Mogło to mieć bowiem istotny wpływ na przebieg zdarzenia, a ostatecznie może też wpłynąć na wyrok wobec kierującego.

Przypomnijmy, że w przeszłości doszło już do dwóch tragicznych wypadków o podobnym charakterze. Tesle Model S oraz Model 3 wjechały od boku pod naczepy, a ich kierowcy zginęli na miejscu. Wszystko wskazywało wówczas na to, że autopilot nie zauważył białego boku naczepy. Choć sama Tesla nigdy nie poniosła z tego tytułu nieprawidłowości, gdyż w oficjalnej instrukcji obsługi nakazuje kierowcy nadzorowanie autopilota.