51-letni Kenworth w Polsce, bez przebiegu, przednich hamulców i innych opcji

Powyżej: prezentacja filmowa, przygotowana przez samego Bartka

Na polskich drogach pojawił się kolejny amerykański unikat. Jest to Kenworth K123, model bardzo poszukiwany nawet w swojej ojczyźnie, wyprodukowany 51 lat temu i mający za sobą zaledwie 733 mile przebiegu. W przeliczeniu to niecałe 1200 kilometrów!

Początek tej historii niestety nie będzie należał do przyjemnych. Otóż był rok 1973 rok, gdy pewien przewoźnik z amerykańskiego stanu Iowa, prowadzący sporą firmę jeszcze od lat 50-tych, z poważnymi problemami zdrowotnymi trafił do szpitala. Przez to nie był w stanie odebrać swojej najnowszej ciężarówki, Kenwortha K123 zamówionego kilka miesięcy wcześniej. Po odbiór nowego ciągnika udały się więc dzieci przedsiębiorcy i pojazd miał czekać na swojego właściciela pod domem, jako niespodzianka na moment powrotu ze szpitala. Niestety, ta niespodzianka nigdy nie doszła jednak do skutku, gdyż mężczyzna przegrał walkę z chorobą i nie wrócił już do domu.

W następstwie tego dramatu, dzieci musiały przejąć kontrolę nad firmą, a z fabrycznie nowego Kenwortha postanowiono uczynić pamiątkę rodzinną. Jako ostatnia ciężarówka skonfigurowana i zamówiona przez przedwcześnie zmarłego ojca, został on schowany w garażu, nigdy nie trafiając do codziennej eksploatacji i nigdy nie osiągając nawet tysiąca mil przebiegu. I tak pozostał w rodzinnym garażu przez aż pięć dekad, do 2019 roku! Wtedy to jedno z dzieci zmarłego przedsiębiorcy – samemu będące już w zaawansowanym wieku – postanowiło sprzedać ciężarówkę lokalnemu miłośnikowi. Cztery lata temu doszło natomiast do kolejnej transakcji i praktycznie nieużywany Kenworth trafił w polskie ręce. Udało się go odkupić Bartkowi Sołtysowi z Opola, w ramach rozszerzenia jego kolekcji amerykańskich ciężarówek.

Zestaw oryginalnych instrukcji i dokumentów z 1973 roku:

Abstrahując już od historii rodzinnej, mamy tutaj bardzo ciekawy fragment historii transportowej. Jest to bowiem jeden z nielicznych przypadków, gdzie można zobaczyć 51-letni egzemplarz w zupełnie podstawowej, a wręcz w bardzo ubogiej wersji, do której nikt nigdy niczego nie dołożył. Tak naprawdę jedyną opcją zamówioną dla tego egzemplarza było dwubarwne malowanie, obejmujące nie tylko nadwozie, ale także ramę. Inna sprawa, że na tle europejskich ciężarówek z wczesnych lat 70-tych nawet taki podstawowy Kenworth wypadał całkiem bogato. Oferował między innymi pulpit z 12 wskaźnikami, fabryczne radio z głośnikami przy podsufitce, sypialnię z miejscem na pełnowymiarowy materac, kilka lampek oświetlenia wewnętrznego, spory schowek na desce rozdzielczej, elektryczną prawą szybę oraz pneumatycznie amortyzowany fotel kierowcy. Jest też dawna forma systemu nadzorującego pracę kierowcy, działająca na dwa sposoby. Otóż gdy któryś z parametrów pracy pojazdu nie był w normie, mogąc wskazywać na przykład na poważny wyciek, ubytek lub przegrzanie, na desce rozdzielczej zapalała się duża czerwona kontrolka. Jeśli zaś kierowca zignorował to wskazanie, kontynuując jazdę, ciężarówka wkrótce mogła wyłączyć się sama, doprowadzając zestaw do przemusowego zatrzymania.

Zdjęcia wnętrza:

Ten flotowy charakter znajduje swoje przedłużenie w układzie jezdnym oraz napędowym. Jak już wspomniałem na wstępie, jest to Kenworth K123, a więc bardzo wczesne wydanie legendarnej serii K100, pochodzące jeszcze z czasów, gdy nazwa wskazywała na wariant osi napędowych. Występowały przy tym wersje od K121 oraz K125, różniące się zawieszeniem i tonażem, a model K123 był środkowym z oferty, na tylnym wózku 15-tonowym. Do tego dołożono umiarkowanie mocny silnik – oczywiście jak na Amerykę tamtych czasów – mianowicie 14-litrowego Cumminsa, rozwijającego 290 KM. Przekazywał on napęd za pośrednictwem niezsynchronizowanej skrzyni Eaton Fuller, o ośmiu biegach do przodu oraz biegu pełzającym. A jakby ciekawostek było mało, wszystko to było hamowane wyłącznie kołami osi napędowej oraz kołami w naczepie. Przednia oś ciągnika zupełnie hamulców nie posiadała, co jeszcze do lat 80-tych było w Ameryce zupełnie legalne, a wręcz miało wielu zwolenników. Pozwalało to bowiem zachować sterowność przy hamowaniu, pomimo braku systemu ABS. Więcej na ten temat pisałem w tym artykule: Ciągniki bez hamulców na przedniej osi – legalne do 1980 roku, nadal na drogach

Zdjęcia z jeszcze bardziej unikalnym Marmonem, opisywanym tutaj: