Myśleliście, że DAF 95 ATi Space Cab bez spojlerów to najbardziej kanciasta ciężarówka, jaka kiedykolwiek jeździła po naszych drogach? A jednak, dzisiaj przyjrzymy się ciągnikowi, który wprowadza pojęcia kanciastości na zupełnie nowy poziom. Będzie to Marmon 110P, który kilka miesięcy temu dotarł do Polski z Teksasu. Zanim jednak opowiem Wam o tym samochodzie nieco więcej, przytoczę fragment starszego artykułu, zatytułowanego: Wszystkie ciężarówki budowali ręcznie, na indywidualne zamówienie – historia Marmona
Na pierwszy rzut oka ciężarowe Marmony nie wyróżniały się niczym szczególnym. Ewentualnie można było nazwać je brzydszymi od konkurencji, za sprawą prostych, kanciastych kabin. Gdyby jednak zapytać o te ciężarówki ówczesnych kierowców, dla wielu z nich Marmon był prawdziwym pojazdem marzeń. W dużej mierze wynikało to z faktu, iż niemal każdy egzemplarz wykonywany był na indywidualne zamówienie klienta, który posiadał przy tym wręcz nieograniczoną dowolność w konfigurowaniu swojego przyszłego ciągnika. Co więcej każda sztuka od początku do końca wykonywana była całkowicie ręcznie, co nie dość, że stanowiło sztukę samą w sobie, to jeszcze gwarantowało wyśmienitą jakość. I tak było w praktyce, bowiem w czasach swojej świetności Marmony uchodziły za pojazdy bardzo niezawodne…
Jak łatwo się domyślać, firma produkująca ciężarówki całkowicie ręcznie, wypuszczając z fabryki ledwie 3 egzemplarze na dobę, nie miała wielkich szans na współczesnym rynku. W latach 90-tych Marmon popadł więc w problemy i całkowicie zamknął swoją działalność. Dzisiaj pojazdy tej marki są już prawdziwymi „białymi krukami” i nawet w Stanach Zjednoczonych trudno spotkać je na drogach. Tym większe wrażenie robi więc fakt, że Marmon 110P pojawił się ostatnio w Polsce. Jest to jeden z dokładnie 72 wyprodukowanych egzemplarzy tego konkretnego modelu, absolutnie jedyny egzemplarz w kraju i najpewniej też jedyny w całej Europie.
Model 110P był tak ogromną rzadkością, gdyż posiadał silnik umieszczonych pod kabiną. Najbogatsi klienci, a tylko tacy mogli pozwolić sobie na Marmona, zwykle wybierali klasyczny model 54P, w którym silnik znajdował się pod wysuniętą maską. W tym przypadku pierwszym właścicielem ciągnika było jednak państwo amerykańskie, a konkretnie tamtejsze siły zbrojne. W 1984 roku odebrały one partię kilku Marmonów 110P, by ciągać nimi… pociski z bronią nuklearną. Dlatego też prezentowany ciągnik ma kilka konfiguracyjnych ciekawostek. Jego 400-konny silnik Cummins Big Cam połączony jest z hydrauliczną, 5-biegową przekładnią Allisona. Zapewniła ona idealnie gładkie przeniesienie napędu, a przy tym znacznie ułatwiła obsługę. Pojazd otrzymał też otwór ewakuacyjny w tylnej części sypialni, za pośrednictwem którego żołnierz mógł uciec z pojazdu.
Oczywiście w tej pracy ciągnik nie pokonywał większych dystansów. Powiedzieć, że więcej stał niż jeździł, to nadal za mało. Gdy więc wojsko w końcu wystawiło Marmona na sprzedaż, był on w praktycznie nowym stanie. Ciężarówka trafiła wówczas w ręce kierowcy-przewoźnika z Teksasu, specjalizującego w transporcie bydła. Do siodła podpięto więc wówczas naczepę do przewozu żywca, choć i w tej pracy Marmon nie najeździł się za wiele. Gdy więc w ubiegłym roku wystawiono go na sprzedaż, licznik przebiegu wskazywał zaledwie 98 tys. mil. W przeliczeniu to 157 tys. kilometrów.
I tak dochodzimy do polskiej części całej tej historii. Otóż ogłoszenie z Marmonem zupełnie przypadkiem znalazł Bartek Sołtys z Opola, znany też pod pseudonimem „Henry Hill”. Postanowił on dołączyć ten unikat do swojej kolekcji amerykańskich ciężarówek i jesienią ubiegłego roku zdalnie dokonał zakupu. W styczniu ciężarówka dopłynęła do Europy i trafiła na zestaw zmierzający w kierunku Polski. Dzisiaj można ją już natomiast zobaczyć przy innych samochodach Bartka. Nawet na ich tle bardzo łatwo zauważyć, jak bardzo Marmon 110P wyróżniał się na drogach i jak bardzo był nietypowy.
Zdjęcie z transportu do Polski:
Przy Freightlinerze FLA z podobnego okresu:
Przy lekkim Fordzie C8000 opisywanym tutaj:
Przy słynnym Macku z Konina (jego historię wyjaśniałem tutaj):
I przy dumnym właścicielu:
Dokładniejszą prezentację możecie zobaczyć na filmie, opublikowanym przez Bartka w serwisie YouTube. Całość zamieszczam Wam poniżej. W zamach zapowiedzi mogą zaś dodać, że opolski kolekcjoner potwierdza wszelkie rzeczy mówione o Marmonach. Zwraca uwagę, że samochód wykonany jest w „pancerny” sposób i nawet zwykłe obudowy reflektorów są profilem grubym na pół centymetra. Każdy element jest po prostu masywniejszy niż w innych ciężarówkach z tej epoki, a masa własna oscyluje wokół 9 ton. To bardzo dużo jak na 40-letni ciągnik z Ameryki, wszak nadwozia tych pojazdów zawsze wykonywane są z aluminium (a Marmon nie stanowi od tego wyjątku). Poza tym Bartek chwali szybką i gładką pracę hydraulicznej przekładni, a także doskonały stopień zachowania pojazdu. Co za to wzbudza jego krytykę, to ogólny poziom ergonomii – gaz i hamulec są umieszczone tuż obok siebie, wskaźniki rozrzucono w losowy sposób, a by sięgnąć do klamki, trzeba przekładać ręce przez kierownicę. W połączeniu z kanciastym wyglądem kabiny prowadzi nas to do spójnego wniosku – Marmon nie dbał o szeroko rozumiany wygląd swoich pojazdów, zamiast tego skupiając się na trwałości.
Prezentacja filmowa: