439 pojazdów bez diesla dla norweskiej poczty – ciężarówki na prąd o 350 proc. droższe

Norweska Poczta poinformowała o bardzo symbolicznej wymianie floty. W najbliższych miesiącach do firmy dotrze 439 nowych pojazdów, a żaden z nich nie będzie zasilany olejem napędowym. Co więcej, spora część tych pojazdów ma pochodzić z Chin.

Zamówienia objęły samochody z najróżniejszej klasy wagowej. Lekką gamę ma reprezentować 378 elektrycznych aut dostawczych, dostarczonych przez francuskiego Peugeota oraz przez chińskiego Maxusa. Co więcej, od chińskiej marki będą pochodziły aż dwa różne modele: Maxus e-Delivery 3 o ładowności około 900 kilogramów oraz Maxus e-Delivery 9 z niemal półtoratonową ładownością.

Do tego dojdzie 61 nowych ciężarówek, zasilanych prądem lub ekologicznym biogazem. Pojazdów elektrycznych, takich jak 26-tonowy MAN e-TGM, będzie łącznie 19 egzemplarzy. Cięższy lub dalszy transport obsłużą 42 „gazowce”, w tym 14 sztuk o 60-tonowym DMC zestawu. Można się tutaj spodziewać Volva FH LNG, z 460-konnym silnikiem.

Nawiasem mówiąc – 460-konny silnik w 60-tonowej ciężarówce nie brzmi zbyt imponująco, ale wielkiego wyboru na tym rynku nie ma. Zresztą, fińska poczta poszła już w tym zakresie znacznie dalej, łącząc Volvo FH 460 LNG w 68-tonowe, 11-osiowe zestawy typu HCT. Prezentowałem je w tym artykule.

Wracając natomiast do Norwegii, ile tamtejsza poczta zapłaci za alternatywny napęd? Firma przyznaje, że elektryczne ciężarówki okazały się o 300-350 procent droższe od spalinowych. Różnica jest więc porażająca i poczta musiała skorzystać z państwowego funduszu na rzecz zmniejszania emisji gazów cieplarnianych. Za to elektryczne auta dostawcze okazują się co najwyżej 40 procent droższe od spalinowych odpowiedników. Biorąc pod uwagę niższe ceny prądu niż oleju napędowego, ten zakup może się szybko zwrócić.

Chiński Maxus, w wersji spalinowej na polski rynek, był przeze mnie opisywany pod tym linkiem.