Uratowany od zapomnienia Jelcz 417, po dwóch służbach w OSP – Sesja Miesiąca 03/21

Witam w kolejnym artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym przy współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). W ramach serii, Heniek co miesiąc rusza w Polskę, wykonuje sesję wyjątkowej ciężarówki i zbiera na jej temat najciekawsze informacje. Dotychczas w serii pojawiły się już cztery teksty, dostępne pod tym linkiem i prezentujące zarówno pojazdy klasyczne, jak i te tuningowane. Dzisiaj natomiast czeka nas kolejna porcja klasyki, tym razem z polskim emblematem na masce.

Jeśli macie swoich kandydatów na kolejne miesiące, zachęcam do przesyłania zdjęć oraz zgłoszeń pod adres mailowy [email protected].

Przechodząc do naszego dzisiejszego bohatera, trzeba przyznać jedno – jego historia mogła mieć naprawdę smutny koniec. W 2017 roku Jelcz miał już za sobą służbę w dwóch oddziałach Ochotniczej Straży Pożarnej, a żadna kolejna jednostka nie wykazała nim zainteresowania. Wiek i konfiguracja pojazdu nie otwierały też większych możliwości w zakresie użytku cywilnego. W końcu niewiele jest dzisiaj firm, które mogłyby zrobić wykorzystać 243-konny ciągnik o dziennej kabinie. Tak naprawdę jedyną szansą dla tej ciężarówki było trafienie na jakiegoś miłośnika klasyków, który zechce poświęcić 30-letniemu Jelczowi czas, pieniądze oraz serce.

I tak też się stało! Gdy OSP Sława wystawiło ten pojazd na sprzedaż, zainteresował się nim Filip Balcer z Goworowa w województwie dolnośląskim. Wówczas Filip miał zaledwie 12 lat, ale już zaczytywał się w książkach Wojciecha Połomskiego, poświęconych historii marki Jelcz. Wiedział też, że jego dziadek prowadził w przeszłości firmę transportową, dysponującą nawet dziesięcioma Jelczami. Bliski kolega dziadka był zaś przed laty dyrektorem Jelcza. Mówiąc więc krótko, jelczańskie produkty nieustannie przewijały się w rodzinnej historii. Młody Filip namówił więc ojca – Bartłomieja Balcera, obecnie prowadzącego tartak – by kupić strażackiego Jelcza, przywrócić go do oryginalnego stanu i stworzyć w ten sposób pięknego klasyka.

Jelcz trafił do Goworowa w 2017 roku i natychmiast rozpoczęły się przy nim prace. Przede wszystkim ciężarówka miała odzyskać fabryczny lakier, zakryty warstwą strażackiego malowania. Udało się przy tym ustalić, że ciężarówka oryginalnie była zielona i miała charakterystyczną, pomarańczową ramę. Do cywilnego stanu przywrócono też wnętrze, instalując tam między innymi radioodtwarzacz z epoki, marki Unitra. A jednocześnie przerejestrowano ciężarówkę na zabytek. W tym zakresie obyło się na szczęście bez problemów, jak przystało na pojazd z 1987 roku, zachowany w doskonałym stanie.

Faktem jest, że jako ciągnik siodłowy pod cysternę Jelcz nie miał w OSP zbyt wiele pracy. W momencie zakupu licznik wskazywał przebieg 19 400 kilometrów. Samochód był też sprawny i gotowy do jazdy, a pod kabiną znajdował się oryginalny motor SW 680/207. To 11,1-litrowa jednostka z turbodoładowaniem, rozwijająca moc 243 KM i połączona z 6-biegową przekładnią. Wyprodukowana w Mielcu jednostka do dzisiaj odpala bez żadnych problemów, samochód o własnych siłach dojeżdża na wszystkie zloty, a obecny stan licznika oscyluje w okolicach 22 tys. kilometrów.

Pod koniec 2018 roku Jelcz doczekał się też odpowiedniej naczepy. Państwo Balcerowie wpadli bowiem na pomysł, by stworzyć zestaw inspirowany dawnymi Transbudami. Udało się znaleźć dawną, niskopodwoziową naczepę marki Zremb, model N20.30 z 1983 roku. W przeciwieństwie do Jelcza, ten pojazd wymagał już bardzo gruntownego remontu, który przeciągnął się aż do lata. Wystarczyło to jednak, by cały zestaw mógł zadebiutować na imprezie Master Truck Show 2019.

I tak Jelcz wiedzie spokojne życie klasycznej ciężarówki. Większość jego tras wiedzie na branżowe wydarzenia lub wykonywana jest dla przyjemności. Choć sporadycznie zdarzy się, że przewiezie jakiś ładunek, przypominając sobie czasy jazdy pod obciążeniem. Po odrestaurowaniu zaliczył też jedną dalszą podróż, wioząc ładowarkę kołową z Goworowa do Warszawy. Do pokonania miał wówczas 800 kilometrów i zrobił to bez żadnych problemów. Plany na przyszłość przewidują też, by zmienić oświetlenie ostrzegawcze na lampy z epoki (czekają już one na montaż). A ponadto państwo Balcerowie myślą już o kolejnych projektach.