Uratowana Skoda Xena, jedna z 30 sztuk „weryfikacyjnych” – Sesja Miesiąca 09/23

Pod tekstem znajdziecie także krótką prezentację filmową.

Witam w najnowszym artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym we współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). Prezentujemy tutaj pojazdy unikalne, zmodyfikowane lub zabytkowe, co zwykle łączy się też z ciekawymi historiami ich właścicieli. Cały projekt realizowany jest już trzeci rok, jego zwieńczeniem są kalendarze ścienne wydawane pod koniec każdego roku, a wszystkie dotychczasowe teksty z tej serii możecie znaleźć pod tym linkiem. Jeśli natomiast macie swoich kandydatów do opisania, zapraszam Was do przesyłania zgłoszeń na adres [email protected].

W dniu dzisiejszym przyjrzymy się ciężarówce, która nigdy nie trafiła do produkcji seryjnej. W ciągu pięciu lat od premiery powstało 35 egzemplarzy, z czego tylko 30 było przeznaczonych dla klientów. Można też powiedzieć, że był to pojazd niezwykle ciekawy z polskiego punktu widzenia, jako że stanowił on następcę niegdyś bardzo u nas cenionego modelu. Poza tym mamy też tutaj do czynienia z niesamowicie nowoczesnym wyglądem, ciekawą konstrukcją nadwozia i kilkoma typowo amerykańskimi rozwiązaniami. A jakby ciekawostek było mało, wszystko to wyprodukowano pod szyldem czeskiej marki, dzisiaj kojarzonej wyłącznie z samochodami osobowym.

Pod powyższym opisem kryje się ciężarówka zaprojektowana jako Liaz 400, a do produkcji wdrożona jako Skoda Xena. Tutaj od razu należą się też pierwsze wyjaśnienia, związane z  symboliczną zmianą nazwy. Jak wiadomo Liaz był czechosłowackim producentem ciężarówek, swego czasu uznawanym za dostawcę najlepszych pojazdów dalekobieżnych w naszej części Europy. Kierowcy, którzy przesiedli się na Liaza chociażby z Jelcza zapewne szybko to potwierdzą. Niemniej i ta firma nie uniknęła ekonomicznego kryzysu, który w połowie lat 80-tych pojawił się krajach bloku wschodniego. Jeszcze przed upadkiem komunizmu przedsiębiorstwo cierpiało więc na brak funduszy, a nadejście lat 90-tych i starcie z gospodarką wolnorynkową tylko tę sytuację pogorszyło. Dlatego w 1995 roku chylący się ku upadkowi Liaz został sprywatyzowany, a nowym właścicielem zostało przedsiębiorstwo Skoda z Pilzna. To firma działająca między innymi w ciężkim przemyśle i branży kolejowej, pomimo nazwy niezwiązana ze Skodą od aut osobowych.

Gdy Skoda kupowała Liaza, firmowi inżynierowie prowadzili już prace nad nową serią 400. Pojazd ten miał zastąpić przestarzałe Liazy serii 300, pod względem konstrukcyjnym wywodzące się jeszcze z lat 60-tych. I co ważne, miał to być następca na miarę zbliżającego się XXI wieku, o nowoczesnym wyglądzie, z komfortową kabiną oraz napędem zdolnym dogonić produkty „wielkiej siódemki”. Czesi zdali sobie bowiem sprawę, że czas państwowo regulowanych zamówień bezpowrotnie już minął i teraz o klientów trzeba będzie walczyć z ciężarówkami zachodnimi. I co ważne, nowy właściciel firmy nie tylko poparł ten projekt, ale też postanowił sygnować go własnym znacznikiem, a także zdecydował się na bardzo głośną premierę. Tym samym Liaz serii 400 stał się więc Skoda Xeną, a pierwszy egzemplarz został zaprezentowany w Niemczech, na prestiżowych targach samochodów użytkowych IAA 1996 w Hanowerze.

Pierwsze reakcje po premierze były naprawdę obiecujące. Nawet zachodni dziennikarze nie kryli swojego uznania dla nowego nadwozia, zwracając uwagę nie tylko na futurystyczny wygląd, ale też na bardzo ciekawą budowę. Nadwozie bazowało bowiem na aluminiowym korpusie, na który nałożono panele z aluminium oraz z tworzyw sztucznych. Innymi słowy, nadwozie miało być lekkie, a w przyszłości też wolne od korozji. Za to w elementach układu napędowego Czesi postawili na sprawdzoną, amerykańską technologię, mogącą zapewnić naprawdę świetną dynamikę. Mowa tutaj o silniku Detroit Diesel serii 60, mającym 12,7 litra pojemności, rozwijającym moc do 470 KM i działającym na zasadzie czterosuwowej (starsze Detroity były dwusuwowe, więc postanowiłem to podkreślić). Za nim zamontowano niezsynchronizowaną 16-biegową przekładnię Eaton Fuller, a zwieńczeniem wszystkiego był most napędowy marki Rockwell. Warto tu podkreślić, że podobny napęd trafił już wcześniej do starego Liaza serii 300, opcjonalnie podwyższając jego cenę o blisko 100 procent. Xena z założenia miała być jednak droższa i przeznaczona dla bardziej wymagających klientów.

Za udaną prezentacją targową poszły kolejne prototypy, a w 1998 roku ogłoszono rozpoczęcie produkcji tak zwanej „serii weryfikacyjnej”. Miało to być 30 egzemplarzy, wytworzonych jeszcze nieseryjnie, ale przeznaczonych już na sprzedaż, do normalnego użytku. Pierwszy taki pojazd opuścił fabrykę 18 marca 1998 roku, na trzydziesty trzeba było czekać aż do 24 stycznia 2000 roku i na tym historia Skody Xeny… niestety się skończyła. Bezpośrednią przyczyną tak wolnej produkcji, a następnie też wycofania tego modelu, okazał się po prostu brak zainteresowania ze strony klientów. Ten natomiast tłumaczy się w bardzo prosty sposób – ciężarówki zagraniczne zwyczajnie okazały się bardziej sensowną ofertą. Faktem bowiem jest, że jeśli ktoś zamierzał kupić Xenę, to musiał zaakceptować cenę na niemal zachodnim poziomie, dokonać przedpłaty w wysokości niemal całej wartości samochodu, a także pogodzić się z brakiem rozpoznawalności marki w branży, niepewnym trzymaniem wartości oraz okrojoną ofertą usług posprzedażnych. Choć więc Xena wzbudzała wśród Czechów duży entuzjazm, niewielu chciało oprzeć na tym modelu swój codzienny biznes.

Pomimo wspomnianych obaw, w praktyce Skoda Xena okazała się wdzięcznym narzędziem codziennej pracy. Większość egzemplarzy nie miała więc taryfy ulgowej, pokonując milionowe przebiegi w wymagających warunkach czeskiego transportu krajowego. To też sprawiło, że spośród 30 sztuk „weryfikacyjnych” do dnia dzisiejszego przetrwała jedynie połowa. Wśród nich między innymi egzemplarz z numerem szesnastym, wyprodukowany jeszcze w 1998 roku. To właśnie ten pojazd możecie podziwiać na dzisiejszej sesji, jako dumę i radość czeskiego przedsiębiorcy imieniem Kamil Mikula. Choć od razu też podkreślę, że biało-czarna Xena nie wyglądała tak dobrze przez całą swoją historię. Wręcz przeciwnie, w 2016 roku pojazd został dosłownie uratowany, po tym jak Kamil zobaczył w sieci ogłoszenie natychmiast przejechał 400 kilometrów by dokonać oględzin, a następnie zdecydował się na transakcję, wiedząc, że rozpocznie ona kilkumiesięczną przygodę w warsztacie.

W momencie zakupu Skoda rokowała pod względem stanu technicznego, choć wymagała wielu inwestycji, będąc ofiarą długotrwałego zaniedbania. Poza tym samochód wymagał części zamiennych, które w przypadku napędu trzeba było sprowadzać ze Stanów Zjednoczonych, natomiast w wielu innych kwestiach mogły wręcz wymagać dorabiania od zera. W końcu mówimy tutaj o produkcie nieseryjnym. Xena zjechała więc do warsztatu Kamila w listopadzie 2016 roku, a dopiero pięć miesięcy później była gotowa na pierwszą przejażdżkę. I co ważne, mowa tutaj o naprawdę codziennej pracy, wykonywanej każdego dnia przez co najmniej jedną osobę. Gdy jednak Kamil wsiadł za charakterystyczną kierownicę – przywodzącą na myśl osobowe Skody Favorit (co nie jest przypadkowe, gdyż do pracy nad obydwoma projektami dwie różne Skody zatrudniły tę samą osobę) – efekt okazał się wart całego trudu.

A na koniec zostaje nam rzecz najciekawsza, czyli kwestia obecnego użytku. Oczywiście znaczna część przejazdów prowadzi na zloty i prezentowana Xena ma już na swoim koncie między innymi wizytę na opolskim Master Trucku, w 2017 roku. Niemniej właściciel nadal użytkuje też pojazd zgodnie z przeznaczeniem, a więc po prostu do ciągania naczep. Odbywa się to w ramach jego działalności przewozowej, ulokowanej w Rožnovie pod Radhoštěm i mającej specjalistyczny, komunalno-budowlany charakter. Co więcej, Czech odrestaurował nawet w tym celu bardzo specyficzną naczepę, wraz z którą Skoda staje się jeszcze ciekawszym zjawiskiem na drodze. Jest to klasyczna cysterna na wodę pitną, wykonana ze stali nierdzewnej, oferująca 12 tys. litrów pojemności i stojąca na jednej, bliźniaczej osi. Można się więc tylko cieszyć, że tak unikalny pojazd nadal potrafi na siebie choć częściowo zarobić.

Prezentacja filmowa:

Pełna sesja zdjęciowa: