Tani kurier – jak oszczędzić na ciężarówkach w XXI w.

Publikacja na zamówienie

Tani kurier nie istnieje – jak mówi amerykańskie powiedzenie z początku ubiegłego wieku, “nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch”. Za wszystko ktoś musi zapłacić. Na transport przesyłki kurierskiej składają się koszty ponoszone przez operatora (czyli ostatecznie klienta), ale także te, na które zrzucamy się wszyscy. Koszty bezpośrednie generuje amortyzacja floty, zużycie paliwa i zatrudnienie kierowców. Raczej nie wymagają one głębszego wyjaśniania. Koszty ukryte to bardziej skomplikowana sprawa. Składają się na nie koszty, które ponosimy wszyscy razem jako społeczeństwo, a tych różnych ubocznych skutków transportu jest multum: smog, hałas, korki, wypadki, konieczność budowy dróg i skrzyżowań, produkcja i wydobycie paliwa, globalne ocieplenie. Lista zdaje się nie mieć końca. Tani kurier jest przy tym kluczowy dla ustalenia pozycji rynkowej operatorów logistycznych (a pośrednio także przedsiębiorstw z branży e-commerce). Operatorzy chcą więc ciąć koszty transportu przesyłek – przede wszystkim te bezpośrednie, ponoszone przez klienta, ale także i te ukryte (jak nie z dobroci serca, to w celach marketingowych).

Tani kurier na środkowej i ostatniej mili

Oczywistym sposobem na ograniczenie wszystkich kosztów jest mniej jeździć, ale to kontrproduktywne, bo przecież towary muszą dojechać, a przewoźnicy muszą zarobić. Trzeba więc znaleźć sposób na to żeby przewieźć tyle samo przesyłek jeżdżąc mniej, albo żeby jeździć taniej. Tu musimy rozróżnić dwa różne typy transportu drogowego, które składają się na usługę kurierską, związane z różnymi etapami podróży paczki. W logistyce określa się je jako tzw. pierwszą/ostatnią milę, czyli transport paczek między nadawcą/odbiorcą i oddziałem operatora, oraz środkową milę, czyli transport między oddziałami operatora. To właśnie ten drugi odcinek przesyłki przebywają najczęściej na pokładach ciężarówek. Oczywiście w określonych okolicznościach firmy kurierskie korzystają i z innych środków transportu (np. samolotów), ale w większości sytuacji to właśnie ciężarówka sprawdza się najlepiej. Tani kurier powinien ciąć koszty na obu etapach.

Na ostatniej mili właściwie jedynym sposobem jest ograniczenie ilości ruchu. Robi się to na przykład przez dynamiczne planowanie tras pozwalające na unikanie korków, zmniejszenie zużycia paliwa itp. Innym sposobem są… Paczkomaty. Dostarczając przesyłki do punktu odbioru, a nie bezpośrednio do klienta, firma kurierska może drastycznie obciąć ilość kursów, a co za tym idzie zaoszczędzić paliwo i czas kierowców, a mieszkańcom miasta oszczędzić trochę smogu, hałasu i korków. A jeżeli sieć punktów odbioru jest dostatecznie gęsta, to klient pójdzie do po paczkę piechotą albo wpadnie po drodze (tak też się dzieje), więc nie przerzucamy kosztów na niego. Paczkomaty mają tu przewagę nad punktami odbioru obsługiwanymi przez ludzi, bo może ich być więcej i mogą być czynne 24h na dobę.

Takie rozwiązania nie sprawdzą się jednak na środkowej mili. Tu liczby kursów nie da się tak po prostu zmniejszyć. Tradycyjnie można tu szukać oszczędności. Firma kurierska może zbudować własną flotę ciężarówek, żeby oszczędzić na pośrednikach. Tak robi amerykański Amazon, który ma własne ciężarówki i ponoć nieludzkie wymagania wobec kierowców. Ale dzięki temu ma tanią dostawę w dwa dni w całych Stanach. Czasem opłaca się też odwrotny manewr: powierzenie transportu pośrednikom. Wtedy firma może łatwo np. zwiększyć ilość ciężarówek jadących w sezonie zwiększonych zamówień, zatrudniając po prostu dodatkowych podwykonawców. Na giełdach zleceń pojawiają się czasem ogłoszenia firm kurierskich szukających ciężarówek do przewozu paczek między miastami.

Bardziej przyszłościową opcją są elektryczne ciężarówki. Tesla obiecuje, że ich elektryczny ciągnik siodłowy będzie miał wydajność 2 kWh na milę, co przy obecnych cenach prądu w USA oznacza koszt 0,20$ za milę. Tymczasem średni koszt oleju napędowego spalanego przez ciężarówkę to 0,40$ na milę. Więc nawet biorąc pod uwagę mniejszy tonaż ciągników Tesli (bo obciążone są już bateriami) można tu sporo zaoszczędzić.

Drugim poważnym kosztem jest zatrudnienie kierowców i tu zła wiadomość dla kierowców: autonomiczne ciężarówki nadchodzą. Nowe ciężarówki mają coraz bardziej zaawansowane systemy wspomagania jazdy, od których niewiele już brakuje do pełnej samodzielności pojazdu. A w odróżnieniu od jazdy w chaotycznym ruchu miejskim, jazda po autostradzie to dla komputera niewielki problem. Już teraz istnieją algorytmy, które są w stanie to robić pewniej niż ludzie. Pośrednim rozwiązaniem mogą być też konwoje, w których pierwsza ciężarówka ma na pokładzie kierowcę monitorującego pracę maszyny, a pozostałe po prostu jadą za nią jak po sznurku. Możliwość obsłużenia pięciu ciężarówek jednym kierowcą (a najlepiej dwoma, żeby mogli jechać przez większą część doby) to dla operatora gigantyczny zysk.

Tani kurier, tani longhaul – dla wielu to może smutna wiadomość, ale nieubłagany rachunek ekonomiczny doprowadzi w XXI w. do zagłady zawodu truckera, najprawdopodobniej.