Norweskie zatrzymania za tuning – dodatkowe światła, głośny wydech i zawieszenie

Skandynawia często bywa określana mekką tuningu samochodów ciężarowych. Widać to zarówno po zlotach, jak i po samochodach spotykanych w zwykłym ruchu. Nie znaczy to jednak, że jadąc na przykład przez Norwegię nie możemy spotkać żadnych tuningowych problemów.

Z niemałym zaskoczeniem przeczytałem dwa norweskie komunikaty z ostatnich dni. Tamtejsza służba Statens Vegvesen, zwykle kojarząca się z karami za kabotaż, zakwestionowała modyfikacje oświetlenia, układu wydechowego, zawieszenia oraz kół. Wszystkie wymienione zmiany występują w Norwegii raczej powszechnie, lecz tym razem na dalszą jazdę nie chciano pozwolić.

Scania z drewnem – zapewne na norweskich rejestracjach, gdyż nigdzie nie wspomniano o jej pochodzeniu – była wyposażona w popularne, pionowe oświetlenie za kabiną. W ciągnikach takie światła montuje się na rantach spojlerów, natomiast tutaj zainstalowano je w przedniej ścianie zabudowy. Całość miała oczywiście kolor czerwony i świeciła tyłem do kierunku jazdy.

Statens Vegvesen uznało tę modyfikację za nielegalną. Jak twierdzili inspektorzy, dodatkowe światła obrysowe mogą znaleźć się na tyle pojazdu, ale nie w takim układzie. Powinny to być światła ustawione w poziomie, a więc w poprzek pojazdu. W tym maksymalnie pięć u góry oraz do pięciu na dole. Z tego też powodu kierowca musiał odłączyć omawiane oświetlenie jeszcze na miejscu kontroli. Dopiero wtedy pozwolono mu na kontynuację jazdy.

Drugi skontrolowany samochód to lekka ciężarówka o bardziej prywatnym charakterze. Był to Dodge Ram 2500, zarejestrowany w Szwecji i zatrzymany zaraz po wjeździe do Norwegii. Statens Vegvesen zwróciło na niego uwagę, gdyż samochód miał fabrycznie podniesione zawieszenie oraz felgi ze zbyt małym ET, skutkującym wystawianiem poza obrys pojazdu Układ wydechowy też był zmodyfikowany, przez co sześciocylindrowy turbodiesel – o pojemności 5,9 lub 6,7 litra – miał emitować bardzo wysoki poziom hałasu.

Tutaj problem okazał się znacznie większy, niż w przypadku Scanii. Modyfikacji nie dało się usunąć na miejscu, a więc dalszy przejazd został zakazany. Samochód trzeba było odholować lawetą, wywożąc z powrotem do Szwecji lub ewentualnie odstawiając do warsztatu.