Norwegowie zaskoczeni polskim wyłącznikiem tachografu – wszystko schowane w obudowie

Norwegowie twierdzą, że czegoś takiego jeszcze nie widzieli. Polska ciężarówka wprawiła ich w zaskoczenie, w związku z zaawansowaną modyfikacją tachografu. Zaskakujące jest też zakończenie tej historii, jako że kierowca nie otrzymał kary.

Statens Vegvesen skontrolowało tę ciężarówkę przy trasie E6, w miejscowości Jessheim, nieopodal Oslo. W momencie zatrzymania tachograf normalnie naliczał jazdę, ale Norwegom i tak udało się znaleźć ślady nielegalnej modyfikacji. Jak konkretnie do tego doszli, oczywiście nie zamierzają zdradzać. Poszlaki były jednak na tyle wyraźne, że całą instalację rozebrano w poszukiwaniu „wyłącznika”.

W okablowaniu idącym do tachografu nie znaleziono żadnych dodatkowo wpiętych elementów. Ku zaskoczeniu służb kontrolnych, znaleziono je jednak w samym tachografie. Były one ukryte wewnątrz oryginalnej obudowy i to podobno pierwszy taki przypadek stwierdzony przez tę służbę kontrolną. Sami inspektorzy też przyznają, że taka modyfikacja znacznie utrudniła im pracę.

Inspekcja Statens Vegvesen zgłosiła omawiany przypadek na policję. Przewoźnika oskarżono o manipulację czasem pracy, a ciężarówka została uziemiona na miejscu kontroli. Przed dalszym wyruszeniem w trasę na pewno konieczna będzie wymiana tachografu oraz czujnika, by doprowadzić cały układ do pełnej legalności.

Kary może za to uniknąć kierowca. Norwegowie wyszli bowiem z założenia, że nie musiał on wiedzieć o obecności wyłącznika na pokładzie. Nie musiał więc z niego korzystać, a i nie przyłapano go na gorącym uczynku. Przewoźnik nie odpowiedział też na wniosek inspektorów, by przekazać miesięczne dane z systemu śledzenia pojazdu. W tej sytuacji nie było więc żadnych podstaw prawnych, by wystawić kierowcy mandat za dokonanie manipulacji.