Liaz 110 odrestaurowany w najmniejszych detalach – Sesja Miesiąca 11/2023

Witam w najnowszym artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym we współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). Prezentujemy tutaj pojazdy unikalne, zmodyfikowane lub zabytkowe, co zwykle łączy się też z ciekawymi historiami ich właścicieli. Cały projekt realizowany jest już czwarty rok, jego zwieńczeniem są doroczne kalendarze ścienne (edycję 2024 możecie zakupić tutaj), a wszystkie dotychczasowe teksty z tej serii znajdziecie pod tym linkiem. Jeśli natomiast macie swoich kandydatów do opisania, to zapraszam Was do przesyłania zgłoszeń pod adres [email protected].

Bohaterem dzisiejszego artykułu będzie Liaz 110, czyli model, który odegrał wprost ogromną rolę w historii naszego transportu. Dla wielu prywatnych firm był on prawdziwym koniem napędowym przemian gospodarczych, pozwalając na rozpoczęcie handlu z krajami Europy Zachodniej. Tak też było w firmie Sachs Trans z Radlina pod Rybnikiem, gdzie Liaz okazał się pierwszą fabrycznie nową ciężarówką, a jednocześnie też pierwszym pojazdem wykonującym przewozy międzynarodowe. Czechosłowacki ciągnik zakupiono tam na samym początku lat 90-tych i był to ogromny krok do przodu w stosunku do Stara 29, którym Marek Sachs zaczął swoją działalność w 1986 roku.

Jeśli ktoś miał akurat to szczęście, że w 1991 roku myślał o zakupie nowego ciągnika, sięgnięcie właśnie po Liaza mogło wydawać się bardzo naturalnym wyborem. W owym czasie „wielka siódemka” nie miała bowiem oficjalnych, polskich importerów, nie wspominając już o sieciach dealerskich. Za to Liaza można było kupić chociażby w warszawskim Polmocie, jak zrobił to właśnie Marek Sachs. Poza tym, gdy na polski rynek zaczęły docierać kilkuletnie ciągniki używane z zachodu, za cenę jednego takiego pojazdu często można było otrzymać dwa świeże Liazy. Mówiąc więc krótko, cenowo był to produkt bardzo dobrze przystosowany do ówczesnych, polskich realiów. Poza tym posiadacz Liaza mógł liczyć na umiarkowane ceny części zamiennych, czy na nieco bardziej znośne stawki ubezpieczeniowe.

Pod względem parametrów technicznych Liaz mógł wydawać się pewną namiastką sprzętu zachodniego, przynajmniej na papierze. W typowym ciągniku 4×2, takim jak ten prezentowany na zdjęciach, można było liczyć na 11,9-litrowy silnik o mocy 320 KM, 10-biegową przekładnię marki Praga (w układzie 5+5), tylny most na zwolnicach, kabinę sypialną z dwoma łóżkami, dwa pneumatyczne fotele, bardzo wydajne wspomaganie kierownicy, a także pneumatyczne tylne zawieszenie (bez regulacji wysokości). Od modernizacji z 1984 roku, kiedy to model 110 zastąpił model 100, nadwozie było też odchylane, a jednocześnie miało umiarkowany tunel silnika. I choć były też oczywiście pewne słabe strony, jak ogromny niedobór momentu obrotowego na wzniesieniach (tylko 1300 Nm), przestarzałe zagospodarowanie wnętrza, czy problemy z wyciekami, u wielu użytkowników Liazy pozostawiły bardzo dobre wspomnienia.

W przypadku firmy Sachs Trans takie wspomnienia dotyczyły aż trzech egzemplarzy, eksploatowanych w pierwszej połowie lat 90-tych, zanim przewoźnik zaczął przesiadać się na sprzęt zachodni. Sam Marek Sachs ma też tutaj mnóstwo osobistych wspomnień, odbywając w kabinie Liaza nie tylko dziesiątki tras na zachód, ale też spędzając w niej niejeden weekend. By natomiast zachować pamięć o tych ciężarówkach, kilka lat temu u przewoźnika z Radlina pojawił się pomysł przygotowania pamiątkowego, historycznego egzemplarza. Został on zaprezentowany latem ubiegłego roku, a dzisiaj możecie obejrzeć go w detalach, właśnie na prezentowanej sesji.

Bazę dla tego projektu kupiono już w 2015 roku, w Czechach, gdzie wybór Liazów był wówczas naprawdę spory. Następnie ciężarówka została skierowana do firmowego warsztatu, by przejść tam remont rozpoczynający się od piaskowania ramy, a także rozebrania silnika i skrzyni biegów. Wszystkie te prace były już w toku, gdy dużym problemem okazał się niestety stan kabiny. Tej nie udało się już uratować, więc trzeba było kupić jeszcze jedną bazę, tym razem skupiając się na stanie blacharskim oraz wyposażeniu wnętrza. W ten sposób znaleziono Liaza ze wschodu Polski, który w połowie lat 90-tych przyszedł wymianę kabiny na zupełnie nową. Nadwozie to zachowało się w naprawdę dobrym stanie, a w warsztacie Sachs Transu połączono je z odrestaurowanym już podwoziem.

Wszystkie prace przy ciężarówce pochłonęły łącznie półtora roku. Obejmowały one nie tylko ogólne odnowienie pojazdu, ale też dbałość o najmniejsze detale. Na kabinie znajdziemy więc oświetlenie z epoki, firanki doskonale oddają dawną modę, a idealnie odnowione wnętrze pozwala poczuć się niczym w fabrycznie nowym Liazie, dopiero wyjeżdżającym z Polmotu. Zgodne z ówczesnymi realiami jest też wyposażenie kabiny, bez zagłówków, ogrzewania postojowego, czy jakiejkolwiek elektryki, a za to z takimi smaczkami, jak starszy typ tachografu, mający zaledwie pięciocyfrowy licznik przebiegu, czy wskaźnik poziomu paliwa umieszczony gdzieś na środku pulpitu.

Na koniec warto jeszcze przyjrzeć się dodatkowemu zdjęciu z sesji, na którym Liaz 110 stoi obok nowego MAN-a TGX, a więc modelu będącego obecnie podstawą floty Sachs Transu. Doskonale pokazuje to różnicę w wielkości kabin, jaka dokonała się w polskim transporcie w ciągu ostatnich trzech dekad. 

Pełna sesja zdjęciowa: