Już od ponad miesiąca kierowcy jadący przez Brennero muszą przechodzić testy na koronawirusa. Dopiero po otrzymaniu negatywnego wyniku można zostać wpuszczonym do Austrii, a następnie też wjechać na teren Niemiec.
Co natomiast czeka kierowców, którzy otrzymają wynik pozytywny i odmówi im się wjazdu? Wówczas trzeba się niestety przygotować na przymusowy pobyt we włoskim kurorcie. Niemiecki serwis „BR24.de” opisał jak wyglądają przy tym warunki, na przykładzie 55-letniego kierowcy ciężarówki z Drezna.
Gdy tak zwany szybki test wskaże wynik pozytywny, konieczne jest też przejście dokładniejszego testu PCR. Jeśli ten również wskaże zarażenie koronawirusem, kierowca przekazywany jest w ręce włoskiej organizacji Białego Krzyża i trafia na 10-dniową kwarantannę w wyznaczonym w tym celu ośrodku. Co więcej, po 10 dniach znowu przeprowadza się test, decydujący o dalszym losie kierowcy. A jeśli wynik znowu będzie pozytywny, kwarantanna automatycznie jest przedłużana.
Część zdjęć opublikowanych przez „BR24.de”:
Wspomniany 55-latek dotarł przed Brennero już 6 marca, a 26 marca nadal znajdował się na terenie Włoch. Miejscem jego pobytu był dawny wojskowy ośrodek wypoczynkowy w Colle Isarco, zaledwie 10 kilometrów na południe od granicy z Austrią. Mężczyznę zamknięto tam w jednym z pokojów, zakazując wychodzenia pod jakimkolwiek pozorem. Wolny czas mógł spędzać na oglądaniu telewizji lub przeglądaniu internetu. Wolontariusze Białego Krzyża trzy razy dziennie dostarczali mu posiłki, a dopóki posiadał gotówkę, to mógł zamówić na przykład dostarczenie papierosów.
„BR24.de” opublikowało zestaw zdjęć, które kierowca wykonał w czasie pobytu (wszystkie pod tym linkiem). Trzeba przy tym przyznać, że pokój miał nienajgorsze rozmiary, dając w pełni znośne warunki pobytu. Gorzej wyglądało niestety jedzenie, z niewielkim porcjami i letnią temperaturą podania. Poza tym kierowca skarżył się na rzecz oczywistą, czyli uczucie uwięzienia, bardzo źle wpływające na psychikę.
