Francuska organizacja Conseil National Routie (CNR) postanowiła wziąć pod lupę polski transport drogowy. Badano tempo rozwoju naszych firm, ich cenową przewagę oraz udział w zjawisku kabotażu. Nie zabrakło też danych o sytuacji polskich kierowców.
Zaczniemy od kabotażu. Według danych CNR, w ciągu siedmiu lat polscy przewoźnicy aż dziesięciokrotnie zwiększyli ilość tras kabotażowych. We Francji wzrost ten był aż pięciokrotny, natomiast w Niemczech trzydziestokrotny. Znacząco zwiększył się też udział Polaków w transporcie między krajami trzecimi.
Co na pewno na to wpływa, to różnica w kosztach. Polskie firmy wykonują przewozy średnio 34 proc. taniej niż francuska konkurencja. Ponadto ta przepaść cenowa praktycznie nie ulega zmniejszeniu. Dla porównania, sześć lat temu różnica wynosiła on 38 proc., czyli ledwie cztery procent więcej.
A co z kosztami zatrudnienia kierowców? Tutaj różnica jest szczególnie widoczna. Według CNR, na opłacenie jednego kierowcy polskie firmy wydają około 16 centów za kilometr. We Francji jest to 45 centów, czyli niemal trzykrotnie więcej. Choć z drugiej strony, także Francuzi zwracają uwagę na niedobór polskich kierowców.
CNR twierdzi, że nasze firmy borykają się z brakiem kierowców już od pięciu lat. Zamiast jednak prowadzić do wyraźnego wzrostu płac i poprawy warunków zatrudnienia, zjawisko to skutkuje masowym ściąganiem kierowców ze Wschodu. Mówi się tutaj nie tylko o Ukraińcach, a także o Rosjanach, Gruzinach oraz Kazachach.
Co poza tym? Mówiąc bardziej ogólnie, rozmowy między francuskimi zleceniodawcami a polskimi przewoźnikami odbywają się podobno w coraz bardziej napiętej atmosferze. To efekt protekcjonistycznych działań ze strony Francji, jak kary za 45-godzinne odpoczynki, czy uciążliwe reguły płacy minimalnej.
Poza tym Francuzi zwracają uwagę na postępującą dominację Polaków na rynku międzynarodowym. Nasz udział w europejskich przewozach ma już wynosić 28 proc., a do tego dochodzą sygnały o kolejnych wzrostach.