DAF XF 530 inspirowany premierą, ale wyraźnie ulepszony – Sesja Miesiąca 10/23

Witam w najnowszym artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym we współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). Prezentujemy tutaj pojazdy unikalne, zmodyfikowane lub zabytkowe, co zwykle łączy się też z ciekawymi historiami ich właścicieli. Cały projekt realizowany jest już trzeci rok, jego zwieńczeniem są kalendarze ścienne wydawane pod koniec każdego roku, a wszystkie dotychczasowe teksty z tej serii możecie znaleźć pod tym linkiem. Jeśli natomiast macie swoich kandydatów do opisania, zapraszam Was do przesyłania zgłoszeń na adres [email protected].

Dzisiejszą prezentację zacznę nietypowo, bo od wybiegnięcia na kilka miesięcy w przyszłość. Mam tutaj na myśli pierwszy kwartał 2024 roku, kiedy na rynku samochodów ciężarowych dojdzie do podwójnego, wręcz historycznego pożegnania. Z europejskiej oferty DAF-a zniknie wówczas kabina typu Cabtec, wytwarzana nieprzerwanie od 1987 roku, od premiery modelu 95 ATI. To projekt opracowany jeszcze z hiszpańską, nieistniejącą już marką Pegaso i pomimo upływu ponad trzech dekad nadal przez wielu kierowców chwalony. A jednocześnie DAF pożegna model XF poprzedniej generacji, znany od 2017 roku pod przydomkiem „Pure Excellence”. Pojazd ten wykorzystywał ostatnie wcielenie kabiny typu Cabtec, a przy tym okazał się gigantycznym sukcesem. To właśnie za jego czasów DAF stał się ogólnoeuropejskim liderem sprzedaży nowych ciągników, a jednocześnie wszedł na szczyty popularności w Polsce, osiągając 25-procentowe udziały w ciężkim rynku.

Koniec rynkowej kariery tak zasłużonego modelu wydaje się doskonała okazją, by uwiecznić go na sesji. Dlatego też dzisiaj obejrzymy szczególny egzemplarz DAF-a XF z serii „Pure Excellence” pod względem wyglądu przypominający oficjalną premierę z 2017 roku. Widząc charakterystyczny, niebieski lakier, można się wręcz spodziewać, że była to ciężarówka testowa lub nawet ciągnik wykorzystywany w czasie premiery. Niemniej historia tego pojazdu okazuje się być zupełnie inna, a za jego charakterystycznym wyglądem stoi polski przewoźnik. Jest to Marcin Leszka z Tczewa, którego firma Hard Trucker wykonuje przewozy z niskopodwoziową platformą.

Marcin zaczął prowadzić własny transport w 2015 roku, początkowo robiąc to na zasadzie spółki, a od 2021 roku przechodząc na całkowicie własny rachunek. Wtedy też zdecydował się na zamówienie fabrycznie nowej ciężarówki, skonfigurowanej od początku do końca pod siebie. Wybór padł przy tym na DAF-a XF z generacji „Pure Excellence”. co było argumentowane pozytywnymi doświadczeniami z przeszłości, Wcześniej Tczewianin użytkował bowiem modele XF105 oraz XF Euro 6 z początku produkcji, w obu przypadkach wyrabiając sobie pochlebne opinie. Co też ciekawe, w momencie składania zamówienia, w styczniu 2021 roku, Marcin słyszał już o zapowiadanej premierze zupełnie nowej generacji, całkowicie zrywającej z nadwoziem typu Cabtec. Na tę jednak nie zamierzał czekać, gdyż zależało mu na konstrukcji jak najbardziej sprawdzonej w praktycznym użytku.

Udając się do gdańskiego dealera z Grupy DBK, przewoźnik miał już w głowie cały plan na wygląd swojej ciężarówki. Zdecydował się na nadwozie w kolorze „jamaica blue”, czyli we wspomnianym, premierowym niebieskim. Z tym jednak zastrzeżeniem, że lista lakierowanych elementów miała być tutaj znacznie dłuższa niż oryginalnie, obejmując także podszybie, atrapę chłodnicy, osłonę przeciwsłoneczną, emblemat marki, nadkola, elementy piast, a nawet klimatyzację postojową oraz rozkładaną antenę satelitarną na dachu. Poza tym do premiery miało nawiązywać oklejenie, z charakterystycznymi, szaro-pomarańczowymi wzorami. Niemniej i tutaj pojawiła się pewna personalizacja, w postaci informacji o układzie typu „low deck” oraz roczniku 2021. Mówiąc więc krótko, nowy ciągnik miał nawiązywać do pojazdów z premiery, ale wyglądać jeszcze atrakcyjniej.

Podobny zamysł zastosowano także we wnętrzu. Tam przewoźnik zdecydował się na pakiet fabrycznej skóry, nazywanej przez DAF-a tapicerką w kolorze „koniakowym”. Oryginalnie objęła ona fotele, boczki drzwiowe, kierownicę oraz górną część deski rozdzielczej, a Marcin postanowił dodatkowo uzupełnić to pokrowcami podłogi, łóżka oraz otwartych schowków w środkowej części pulpitu. Zamówił te elementy w warsztacie tapicerskim KING, prosząc o dopasowanie kolorystyki do dafowskiego „koniaku”. Poza tym Marcin postanowił nieco poprawić fabrykę także w zakresie układu napędowego. Bo choć od razu zamówił on najmocniejszy silnik w gamie, Paccar MX-13 o mocy 530 KM, uzupełnił go modułem austriackiej marki Steinbauer, podnoszącym osiągi do 620 KM. Modyfikacja ta została mu zainstalowana bezpośrednio u dealera, jako że Grupa DBK nawiązała oficjalną współpracę ze Steinbauerem.

Oczywiście efekt nie byłby kompletny bez mniejszych dodatków. Z zewnątrz to między innymi orurowanie brytyjskiej marki Kelsa, dalekosiężne reflektory, światła ostrzegawcze na niebieskich podstawach, czy aluminiowe felgi. Pomimo układu typu low deck, na zbiorniki udało się założyć osłony międzyosiowe, a wyposażenie wewnętrzne wzbogaciło się między innymi o dodatkowe oświetlenie do jazdy nocnej, przetwornicę prądu, kuchenkę mikrofalową i telewizor. Ten ostatni podpięty jest do wspomnianej anteny satelitarnej, rozkładającej się w sposób automatyczny i na stałe umieszczonej na dachu, tuż obok klimatyzatora postojowego. W planach jest też uzupełnienie wnętrza o obrotowe podstawy obu foteli, nieoferowane w tym modelu fabrycznie, ale dostępne od niedawna w polskich serwisach DBK. By natomiast samochód zachował swój piękny wygląd, Marcin myśli o położeniu folii ochronnej typu PPF. Zresztą, już teraz lakier jest częściowo zabezpieczony, mając położoną powłokę kwarcową.

Dzisiaj, po dwóch i pół roku eksploatacji, pojazd ma 360 tys. kilometrów przebiegu. Ciąga przy tym o dwa lata starszą naczepę-platformę polskiej marki Emtech, stojącą na trzech 10-tonowych osiach marki Gigant i ogumieniu w rozmiarze 235/75 R17.5. Na pusto zestaw waży 18 ton, natomiast masa całkowita z ładunkami potrafi być bardzo różna. Zdarza się dochodzić do 44 ton, ale bywają też towary bardzo lekkie. Co też ciekawe, mniej więcej w połowie przypadków są to ładunki realizowane dla wojska, w tym między innymi dla Amerykanów. Towar odbiera się wówczas portów, zazwyczaj z Beneluksu i wiezie do docelowych jednostek, najczęściej na terenie Polski. W takiej eksploatacji średnie zużycie paliwa, już w uwzględnieniem chip tuningu na 620 KM, wynosi 29 l/100 km. Jeśli natomiast chodzi o dodatkowe wydatki na serwisowanie, to jak na razie nie ma o co czym tutaj mówić. Ciągnik jest bowiem objęty kontraktem serwisowym, a poważne awarie na szczęście się nie przydarzyły.

Pełna sesja zdjęciowa: