Powyżej: Qingdao na mapie
W ciągu ostatnich kilku lat regularnie mówiło się o chińsko-europejskim transporcie drogowym. Początkowo były to trasy wykonywane wyłącznie z przepinaniem naczep lub przeładowywaniem towarów, zwykle na chińsko-kazachskim pograniczu. Następnie, już po wybuchu wojny na Ukrainie, pojawiły się informacje o pierwszych rosyjskich ciężarówkach, które zaczęły wjeżdżać w głąb w Chin, dostając w tym celu specjalne zezwolenia. Na początku maja uruchomiono natomiast nowy projekt, w którym to chińskie ciężarówki pokonują dosłownie całą trasę, pojawiając się kilkaset kilometrów od polskiej granicy.
Pierwszy taki transport, zorganizowany przez Szanghajską Organizację Współpracy, wyruszył w trasę na początku maja. Dongfeng KX z naczepą chłodniczą załadował wówczas 24 tony świeżych owoców w prowincji Szantung na wschodzie Chin, w mieście Qingdao, by w ciągu 7 dni dotrzeć na rozładunek w Moskwie. Wtedy też chińskie media opublikowały poniższe, pamiątkowe zdjęcie, prezentujące wyjazd z miejsca załadunku, z wyraźnie widocznym karnetem TIR. Chińczycy od razu też wyjaśniali, dlatego zrezygnowali tutaj z przepinek lub z przeładunków. Otóż wykorzystanie chińskiego zestawu na zasadzie „od drzwi do drzwi” uznano za sposób na maksymalne skrócenie czasu transportu, niezbędne dla szybko psujących się ładunków.
Zdjęcie z Chin:
Ta Szanghajska Organizacja Współpracy to polityczno-gospodarcza grupa, zrzeszająca obecnie Chiny, Rosję, Indie, Kazachstan, Kirgistan, Pakistan, Tadżykistan, Uzbekistan oraz Iran. W roli obserwatorów występują też Mongolia oraz Białoruś. Można się więc spodziewać, że już wkrótce chłodnie na chińskich rejestracjach mogą zacząć docierać do kilku kolejnych krajów. I faktycznie coś takiego ma już miejsce, co pokazuje nam kolejne zdjęcie. Tym razem nie jest to już oficjalna fotografia pochodząca z chińskich mediów, lecz obraz wykonany przez białoruskiego miłośnika ciężarówek, Egora Andreewicza, prowadzącego na Facebooku stronę Truck spotters of Belarus©.
Chiński Dongfeng z chińską chłodnią, również na tablicach z Szantung, ukazał się Egorowi na obwodnicy Witebska, w północno-wschodniej Białorusi. Był to egzemplarz bliźniaczy względem tego z oficjalnego zdjęcia, lecz mający inne numery rejestracyjne. Wygląda więc na to, że omawiane trasy pokonuje już większa chińska flota. Poza tym warto podkreślić o jak ogromnych odległościach jest tutaj mowa. By dotrzeć z Qingdao do Witebska, ciężarówka musiała pokonać 8700 kilometrów w jedną stronę. Jest to trzykrotność dystansu dzielącego na przykład Świecko oraz Lizbonę.
Zdjęcie z Białorusi:
Ze Witebska do polskiej granicy zostało już tylko 600 kilometrów. Czy więc można się spodziewać, że Chińczycy zaczną jeździć swoimi ciężarówkami także i do naszego kraju? Polska nie ma nic wspólnego z Szanghajską Organizacją Współpracy, więc realizacja takiego projektu byłaby bardzo nieoczywista. Z drugiej jednak strony, gdyż już Chińczycy opanują tego typu trasy, przyzwyczajając do nich swoich kierowców, wszystko może okazać się możliwe. Tym bardziej, że polskie ciężarówki nie są w stanie szybko przejechać do Chin, z uwagi na zamknięcie dla nich tranzytu przez teren Rosji.
Na koniec tradycyjnie mam sprzętową ciekawostkę. Dongfeng KX okazuje się pojazdem, który ma sporo wspólnego z ciężarówkami europejskimi. Jego producent, firma Dongfeng Trucks, w 45 procentach należy do szwedzkiego Volvo Group. Kilka lat temu Szwedzi mocno nagłaśniali ten temat, zapowiadając szybki rozwój ciężarowych Dongfengów. Poza tym kilka egzemplarzy modelu KX dotarło nawet do Polski, będąc zarejestrowany pod Białą Podlaską (o czym pisałem tutaj) i pojawiają się w tamtejszym serwisie Volvo Trucks. Niemniej pomimo upływu kilku lat ciągniku te nigdy nie trafiły do regularnego użytku, więc najwyraźniej coś w tym projekcie upadło.
Wnętrze Dongfenga KX: