Zgłosiła się do mnie ostatnio firma MATT z podpoznańskich Komornik, która zajmuje się między innymi obsługą tachografów. Okazało się, że pracownicy tego przedsiębiorstwa mają spory problem z interpretacją krajowych przepisów dotyczących naprawiania tachografów, i to problem mający bezpośredni wpływ na wydatki firm transportowych.
Wszystko dotyczy impulsatorów, które lubią się zepsuć i stawiają przez użytkownikami, a także firmami serwisującymi, bardzo istotne pytanie – czy wraz z wymianą impulsatora należy w pełni dostosować tachograf do obowiązujących obecnie przepisów? Pytanie to robi się szczególnie trudne w przypadku starszych pojazdów, które mają na pokładzie tachograf cyfrowy korzystający z tylko jednego źródła sygnału, zainstalowany przed zmianą przepisów 1 października 2012 roku. Odpowiedzi są bowiem wówczas aż dwie – zdaniem Głównego Urzędu Miar naprawiony tachograf musi spełniać wymogi obowiązujące w dniu jego ponownej instalacji, czyli mieć ten drugi sygnał, podczas gdy Komisja Europejska nie narzuca takiej konieczności. Jej zdaniem naprawione oprzyrządowanie do pomiaru czasu pracy musi być oparte na elementach tej samej lub nowszej generacji, co przed naprawą, umożliwiając tym samym zachowanie dotychczasowego sposobu działania. Inaczej będzie tylko w jednej sytuacji, mianowicie kiedy uszkodzeniu ulegnie cały układ, zarówno impulsator, jak i urządzenie pomiarowe – wówczas nie mamy dużego wyboru, musząc zmienić całe urządzenie na produkt najnowszej generacji.
Co będzie więc dalej z tą sprawą? Główny Urząd Miar powinien w najbliższym czasie ustosunkować się do stanowiska Komisji Europejskiej. Zanim to się stanie, przy naprawie tachografu będzie trzeba stanąć przed poważnym dylematem. Z jednej strony tachografów z drugim źródłem sygnału nikt nie chce, z drugiej obecne stanowisko Głównego Urzędu Miar wiąże się z nakładaniem na przewoźników finansowych kar.