Zawód kierowcy ciężarówki zarezerwowany dla białych – zasady zatrudnienia w czasach apartheidu

Na zdjęciu: południowoafrykańska reklama firmy transportowej, z początku lat 90-tych. Na zdjęciu widnieje Mercedes-Benz Powerliner, bo właśnie taką nazwę miała tam seria SK. Za kierownicą siedzi oczywiście biały.


Przyznam, że transportowa sytuacja w Republice Południowej Afryki od dłuższego czasu wzbudza moje zainteresowanie. Nigdzie na świecie protesty przeciwko zatrudnianiu zagranicznych kierowców nie przybrały bowiem tak ekstremalnej formy. Już od ponad roku na tamtejszych drogach regularnie dochodzi do podpalania ciężarówek. Stosuje się to wobec pojazdów, którymi kierują osoby z zagranicznymi dokumentami.

Sprawdzając dzisiaj najnowsze doniesienia w tym trafiłem, trafiłem między innymi na inną transportową historię z RPA. To opowieść o „truckerze milionerze”, którą właśnie opublikowałem tutaj. Przy okazji wpadłem też na pewien pomysł dotyczący historii. W tym artykule dowiecie się więc jaka była sytuacja kierowców ciężarówek w czasach apartheidu. A przede wszystkim o tym, z jakiej grupy społecznej kierowcy ci pochodzili.

Większość z Was zapewne kojarzy na czym polegał apartheid. Była to polityka wprowadzona w Republice Południowej Afryki, oficjalnie obowiązująca między 1948 a 1994 rokiem. Samo słowo „apartheid” w językach niderlandzkim oraz afrikaans (południowoafrykański język potomków holenderskich osadników z XVI wieku) oznacza „oddzielność”. I właśnie na tej oddzielności wszystko miało polegać.

W głównym założeniu, społeczności różnych kolorów miały żyć oddzielnie. Rozróżniano przy tym białych, czarnych, koloredów (mieszane pochodzenie), a z czasem też azjatów (w praktyce głównie Hindusów). Każdą z grup obowiązywały inne zasady dostępu do instytucji publicznych, każda miała inne prawa i każda mogła mieszkać na innych terytoriach. Zasadnicze znaczenie miał przy tym fakt, że główna władza w kraju znajdowała się w rękach białych. Ponadto biali byli obywatelami Południowej Afryki, zaś czarni obywatelami wyłącznie wydzielonych dla nich obszarów. W praktyce oznaczało to więc brak praw obywatelskich oraz nakaz osiedlania się na wyznaczonych terenach, głównie pod wielkimi miastami.

Wszystko to odwoływało się też do zawodów. Stworzono całą listę prac, która była zarezerwowana wyłącznie dla białych. Wyznaczono też normy, jaki ma być odsetek białych w poszczególnych branżach. Przepisy te miały ułatwić białym utrzymanie odpowiedniego statusu finansowego. Uważano też, że pewnych prac nie powinno powierzać się czarnym. Było tak z zawodami wysoko wykwalifikowanymi, a także średnio wykwalifikowanymi, jak chociażby obsługiwanie ciężkich maszyn budowlanych, prowadzenie pociągów, czy właśnie kierowanie ciężarówkami.

Zastrzeżono, że czarni mogą kierować wyłącznie pojazdami o masie własnej do 10 tys. funtów bez ładunku. W przeliczeniu na nasze jednostki, oznaczało to masę własną do 4,5 tony. W praktyce więc czarni mogli jeździć co najwyżej dużymi autami dostawczymi. I rzeczywiście w pierwszych dekadach apartheidu właśnie tak było. Firmy transportowe były zdominowane przez białych kierowców ciężarówek. Czarni kierowcy stanowili ogromne wyjątki, wymagając specjalnego zezwolenia na podjęcie się tego zawodu.

Sytuacja zaczęła się jednak zmieniać w latach 60-tych i 70-tych, gdy RPA silnie rozwinęło gospodarkę, a także przeszło szeroką mechanizację. Coraz mniej czarnych pracowników było potrzebnych do wykonywania takich prac, jak ręczne za- i rozładunki. Jednocześnie stale przybywało ciężarówek oraz maszyn, a białych było zbyt mało, by wszystko to obsłużli. Choć więc zakaz prowadzenia ciężarówek przez czarnych nadal obowiązywał, wydawanie wspomnianych zezwoleń stało się normą.

W efekcie, już w 1971 roku połowa południowoafrykańskich kierowców ciężarówek była czarna. Do tego doszło 25 proc. białych kierowców oraz łącznie 25 proc. koloredów oraz azjatów. Były też konkretne gałęzie transportu, w których dominowali właśnie czarni. Dotyczyło to zwłaszcza przewozów kopalnianych. Zjawisko to tylko postępowało, by tuż przed końcem apartheidu stać się normą. Nikogo wówczas nie dziwiły firmy, w których dominowali czarni kierowcy ciężarówek.

Wszystko to mogło też mieć związek z wojną w Angoli oraz Namibii, prowadzoną przez RPA w latach 1966-1990. W konflikt ten wymagał zaangażowała łącznie 71 tys. południowoafrykańskich żołnierzy. Tymczasem do służby w armii zobligowani byli właśnie biali. Konkretnie byli to biali mężczyźni w wieku od 17 do 65 lat, a więc dokładnie ta sama grupa społeczna, która teoretycznie miała prowadzić cywilne ciężarówki.

Co natomiast było z zawodem kierowcy po zakończeniu apartheidu? Łatwo się domyślać – omawiane przepisy zostały zniesione i czarni zupełnie zdominowali branżę przewozową. Niemniej dawne zasady pozostawiły po sobie pewne ślady. Do dzisiaj w Republice Południowej Afryki da się spotkać białych kierowców ciężarówek. Często są to osoby wykonujące swój zawód od dziesiątek lat, właśnie z uwagi na opisywaną historię. Sporo jest też niewielkich firm transportowych, które przed laty zostały założone przez białych kierowców. Przypominają o tym nawet nazwy, z afrykanerskim słowem „vervoer” zamiast angielskiego „transport”.