Zawartość cysterny się nie zgadzała, kierowcy kazano zapłacić 14,9 tys. euro

Powyżej: fragment omawianego pisma

Kilka dni temu otrzymałem do wglądu pismo z niemieckiej kontroli drogowej, dotyczącej przewozu płynnych materiałów chemicznych. Z niedowierzaniem zapoznałem się z jego tekstem, widząc, jak niemiecka służba celna postanowiła naliczyć polskiemu kierowcy blisko 15 tys. euro w należnych podatkach.

Czytelnik, któremu przydarzyła się ta przerażająca sytuacja, przewoził ładunek substancji zwanej plastyfikatorem, na trasie z Łotwy do Niemiec. Prowadził przy tym polski zestaw z cysterną, jako pracownik polskiej firmy transportowej, zatrudniony w oparciu o umowę o pracę. Jego pojazd miał plomby na zbiornikach, by potwierdzić nieotwieranie cysterny po drodze, a ponadto przez Polskę przejechał z uruchomionym śledzeniem w ramach systemu SENT.

Problemy zaczęły się po wjechaniu do Niemiec, gdy ciężarówka została zatrzymana przez służbę celną, konkretnie oddział z Frankfurtu nad Odrą. Funkcjonariusze otworzyli zbiorniki cysterny, zrywając przy tym plomby, a następnie pobrali próbki przewożonego ładunku. W ten sposób zamierzali sprawdzić, czy przewożony ładunek zgodny jest z dokumentami.

Omawiana kontrola miała miejsce w kwietniu 2024 roku, czyli blisko rok temu. Tymczasem w połowie lutego bieżącego roku kierowca otrzymał pismo od urzędu celnego we Frankfurcie nad Odrą, informujące o konieczności natychmiastowego uiszczenia dokładnie 14 847,71 euro. W przeliczeniu to blisko 62 tys. złotych, naliczone pod zarzutem „wprowadzenia towarów podlegających podatkowi akcyzowemu na niemiecki obszar podatkowy bez zapłaty wymaganego niemieckiego podatku akcyzowego”.

Skąd wzięła się tak olbrzymia kwota? W oparciu o dokumenty stwierdzono, że przewożony plastyfikator bazuje między innymi na oleju napędowym. Dlatego uznano, że należy sklasyfikować go jako produkt energetyczny, a nie jako produkt smarny (jak głosiły dokumenty). Zauważono też, że niemiecki odbiorca ładunku nie jest przedsiębiorstwem certyfikowanym do odbioru produktów energetycznych w oparciu o uproszczone procedury. Dlatego uznano, że cały ładunek cysterny, liczący 31 621 litrów plastyfikatora, powinien zostać objęty akcyzą.

Teraz rzecz „najciekawsza”. Otóż niemieccy celnicy powołali się na artykuł 44. tamtejszego kodeksu podatkowego, według którego podatek można naliczyć dowolnej osobie „biorącej udział w nieprawidłowościach”. Poprzez ten udział rozumie się także prowadzenie ciężarówki i stąd określenie kierowcy osobą solidarnie odpowiedzialną za akcyzę. Za każdy litr ładunku naliczono mu 470 euro podatku i tak powstała kwota 14,9 tys. euro. Określono ją jako wymagającą natychmiastowej zapłaty, zapowiadając naliczenie 1-procentowych odsetek  za każdy miesiąc opóźnienia.

Kierowca nie był na tyle zaangażowany w kwestie formalne, by wiedzieć o nieprawidłowościach. Z oczywistych względów nie był też w stanie sprawdzić dokładnego składu chemicznego ładunku. Tym trudniej więc sobie wyobrazić, by miał on nagle wpłacić 62 tys. złotych z własnych pieniędzy. Co więc będzie w tej sprawie dalej? Przy współpracy z pracodawcą oraz inną firmą zaangażowaną w przewóz postanowiono złożyć odwołanie. Zajmuje się nim kancelaria prawna z Niemiec. Na tym aktualny stan sprawy się kończy, więc pozostaje czekać na aktualizację.