Zaskakujący wyrok w sprawie pijanego kierowcy ciężarówki – alkohol uratował go przed więzieniem

W nawiązaniu do tekstu:

Ciężarówka z pijanym kierowcą staranowała policyjną blokadę – 300 tys. euro strat i sceny niczym z GTA

Pozwolę sobie na stwierdzenie, że w niemieckim sądzie zapadł właśnie skandaliczny wyrok. Sam wręcz wielokrotnie sprawdzałem artykuły na jego temat, początkowo po prostu nie dowierzając w podawane informacje.

Wyrok sądu w Darmstadt dotyczył sprawy ukraińskiego kierowcy ciężarówki, zatrudnionego w polskiej firmie transportowej. W grudniu ubiegłego roku mężczyzna ten kompletnie pijany wsiadł za kierownicę MAN-a TGX z naczepą, wyjeżdżając w tym stanie na niemiecką autostradę A5.

Dokonał przy tym strat na około 300 tys. euro, staranował policyjną blokadę i chyba tylko cudem nikogo po drodze nie zabił. By wyjaśnić powagę całej sytuacji, przypomnę trzy akapity z ubiegłorocznego artykułu:

42-latek nie reagował na żadne sygnały do zatrzymania. W czasie policyjnego pościgu przejechał nawet przez dwa autostradowe parkingi, powodując w ten sposób ogromne niebezpieczeństwo. W końcu Niemcy doszli więc do wniosku, że muszą urządzić drogową blokadę.

Wszystkim innym pojazdom nakazano zjechanie z autostrady, pozostawiając na niej jedynie pijanego Ukraińca. Następnie, w okolicach Darmstadt-Eberstadt, w poprzek jezdni ustawiono ciężarówki do obsługi autostrady oraz jeden radiowóz. Sam widok tych pojazdów miał skłonić kierowcę MAN-a do zatrzymania się i oddania w ręce policji. 42-latek nie miał jednak zamiaru się poddawać, z pełną siłą taranując blokadę.

Zderzenie z autostradową ciężarówką okazało się przeszkodą nie do pokonania. MAN TGX bardzo poważnie się uszkodził, a wydobyciem jego kierowcy zajęli się strażacy. Warto też zaznaczyć, że autostradowa ciężarówka przewróciła się na bok, a ustawiony na blokadzie radiowóz został po prostu zupełnie zniszczony. Na szczęście staranowane pojazdy były puste, więc nikt nie został poszkodowany. Starty finansowe oszacowano jednak na 300 tys. euro.

Przy okazji potwierdziło się powiedzenie, że „złego licho nie rusza”. Pijany kierowca opuścił bowiem wrak bez poważniejszych obrażeń i mógł zostać przewieziony do aresztu. Tam okazało się, że miał on w organizmie 2,3 promila alkoholu, a we wraku znaleziono kilka pustych butelek po wódce.

Jak okazało się w czasie procesu, powyższe dane nie przedstawiały wszystkich okoliczności obciążających. Lekarze wyliczyli bowiem, że w czasie prowadzenia pojazdu kierowca musiał mieć nawet 3,2 promila alkoholu. Ponadto znaleziono przy nim pewne ilości narkotyków, a on sam przyznał się do picia na parkingu z innym kierowcami. Mężczyzna stwierdził też, że zupełnie nie pamięta opisywanych wydarzeń. Pełną skalę zniszczeń uświadomiły mu dopiero zdjęcia pokazane przez policjantów.

I choć wszystko to brzmi naprawdę przerażająco, dla 42-latka wyznaczono stosunkowo łagodny wyrok. Sąd nałożył co prawda karę roku i dziewięciu miesięcy więzienia, lecz postanowił ją zawiesić. Poza tym odebrał prawo jazdy na okres jedynie trzech lat.

Dlaczego kara więzienia została zawieszona? Wytłumaczenie tego faktu naprawdę zaskakuje. Otóż w czasie procesu poddano pod wątpliwość fakt, czy kierowca może zostać określony winnym wszystkich opisywanych zdarzeń. Był on bowiem tak bardzo odurzony alkoholem, że po prostu nie zdawał sobie z nich sprawy i tym samym nie działał do końca celowo.

Lokalnej prokuraturze nie udało się tych wątpliwości obalić. Dlatego też sąd zastosował ogólnie przyjętą zasadę orzekania na korzyść oskarżonego. Wówczas kara więzienia została wyznaczona na stosunkowo łagodnym poziomie, a także zdecydowano się na jej zawieszenie.

Zdjęcia wykonane po staranowaniu blokady: